W głosowaniu za odrzuceniem projektu ustawy o podatku dochodowym opowiedziało się 218 posłów, przeciw było 204, jeden wstrzymał się od głosu. W głosowaniu w sprawie projektu wprowadzającego ustawę za jego odrzuceniem było 221, przeciw 205, nikt nie wstrzymał się od głosu.
Przed głosowaniem minister finansów Jacek Rostowski powiedział, że jego zdaniem projekt PiS był najgorszym z przedstawionych w Sejmie w ciągu ostatnich kilkunastu lat. "Jest to projekt, który chce usunąć perłę naszego systemu podatkowego, czyli interpretacje podatkowe" - mówił Rostowski. Wyjaśnił, że dają one gwarancję firmom, bo są wiążące dla fiskusa.
"Wy chcecie tę instytucję znieść i chcecie wobec tego dramatycznie zwiększyć ryzyko podatkowe dla przedsiębiorców. Uważam, że taka propozycja nie powinna być nawet przez chwilę, nawet w komisjach, dyskutowana" - mówił Rostowski.
Wygląda na to, że jednak obawy pana prezesa, że w PiS są jakieś krety, są uzasadnione i on ma rację
Krytykował autorów projektu za regulacje pozwalające pracownikom na odpisanie od dochodu 30 proc. wydatków. Według ministra pozwoliłoby to osobie zarabiającej płacę minimalną odpisać 732 zł rocznie, a osobie zarabiającej 15 tys. zł miesięcznie - prawie 17 tys. zł. "W ten sposób chcecie sięgnąć do głębokich kieszeni, aby tam pieniądze włożyć, a nie, aby je wyjąć" - mówił.
Rostowski wskazał też na propozycję opodatkowania 19-proc. podatkiem liniowym wynagrodzeń menedżerów. Jego zdaniem prowadziłoby to do "dramatycznego" obniżenia podatków osobom, które zarabiają po kilka milionów złotych rocznie, np. szefom banków.
Minister pytał, czy projekt jest efektem hipokryzji PiS, niechlujstwa, czy może został posłom przez kogoś "podrzucony". "Wygląda na to, że jednak obawy pana prezesa, że w PiS są jakieś krety, są uzasadnione i on ma rację" - mówił.
Na wystąpienie Rostowskiego zareagował Zbigniew Kuźmiuk (PiS). Powiedział, że minister regularnie mija się z prawdą i zarzucił mu, że kompletnie nie zna się na systemie podatkowym i na podatkach. "Interpretacje podatkowe, o których pan mówił, regulowane są w ordynacji podatkowej, a my nie zmieniamy ordynacji podatkowej" - mówił poseł. Kuźmiuk dodał, że obecna ekipa przez pięć lat rządzenia nie przygotowała żadnych rozwiązań, które poprawiłyby wydajność systemu podatkowego.
Pan nie jest ministrem propagandy, tylko ministrem finansów
Wtórował mu kolega klubowy Paweł Szałamacha. Powiedział, że minister finansów nie zauważył, iż likwidacja dyskryminacji podatkowej umów o pracę (umowy o dzieło i zlecenia korzystają z wyższych kosztów uzyskania przychodu) pozwoli wciągnąć do legalnej gospodarki całą szarą strefę związaną np. z usługami budowlanymi, remontowymi, czy sprzątaniem, która może stanowić 20-25 proc. PKB.
Natomiast Ryszard Zbrzyzny (SLD) ironizował, że Rostowski minął się z powołaniem. "Pan nie jest ministrem propagandy, tylko ministrem finansów" - mówił.
Podczas czwartkowej debaty wniosek o odrzucenie projektów złożyła posłanka PO Krystyna Skowrońska (oprócz PO poparł go także PSL).
Zdaniem Skowrońskiej na zmianach skorzystaliby najbogatsi
Skowrońska przekonywała, że 90 proc. proponowanych przez PiS regulacji to przepisy przeniesione z obecnych ustaw o podatkach dochodowych (PIT, CIT, ustawy o podatku ryczałtowym), a 10 proc. to przepisy rozszczelniające system podatkowy.
Autorom projektu zarzuciła, że nie oszacowali skutków fiskalnych wprowadzenia zmian. Skowrońska mówiła, że podwyższenie pracowniczych kosztów uzyskania przychodów do 30 proc. - co zaproponowano w projekcie - w 2016 r. uszczupliłoby wpływy podatkowe budżetu o 21 mld zł, przy założeniu, że z proponowanej regulacji skorzystaliby wszyscy pracownicy. Natomiast uszczerbek spowodowany wprowadzeniem ulgi inwestycyjnej mógłby sięgnąć 3 mld zł.
Zdaniem Skowrońskiej na zmianach skorzystaliby najbogatsi. "Proponujecie zmianę opodatkowania menedżerów poprzez umożliwienie opodatkowania ich przychodów w ramach działalności gospodarczej z podatkiem 19 proc. Czy taki był wasz zamysł?" - pytała Skowrońska. Także zdaniem PSL brak pogłębionych analiz i rzetelnej oceny skutków regulacji dyskredytowały projekt PiS.
Przygotowane przez PiS przepisy prowadziłyby do większego skomplikowania systemu?
Beata Szydło (PiS) argumentowała z kolei, że stan polskiego systemu podatków dochodowych jest nie do przyjęcia i nie da się go naprawić drogą kolejnych nowelizacji obowiązujących ustaw. Jej zdaniem przypisy o podatkach dochodowych po dwudziestu latach obowiązywania wymagają daleko idącej przebudowy. Dodała, że ustawa o PIT była w tym czasie nowelizowana 199 razy, ustawa o podatku ryczałtowym od osób fizycznych była zmieniana ponad 30 razy, a ustawa o CIT - ponad 130 razy.
Według posłanki chorobą toczącą polski system podatkowy jest nieograniczona swoboda interpretacyjna organów podatkowych. "Wydano kilkaset tysięcy oficjalnych interpretacji prawa podatkowego, a znaczna część dotyczy podatków dochodowych" - mówiła.
Jako jedną z najważniejszych nowości zawartych w projekcie wskazała zerwanie z dyskryminacją podatkową pracy. "Każdemu podatnikowi musi być przyznane prawo do rzeczywistych kosztów uzyskania przychodu" - mówiła. Zgodnie z projektem wprowadzona byłaby ulga dla firm na zakupy inwestycyjne, rozszerzona ulga na dzieci, uproszczone zostałyby deklaracje podatkowe. Ponadto opodatkowaniu podlegałyby spółki, które nie mają osobowości prawnej.
Według resortu finansów przygotowane przez PiS przepisy prowadziłyby do większego skomplikowania systemu, zwiększyłyby ryzyko podatkowe dla podatników, ograniczyły pewność prowadzenia działalności gospodarczej i rozszczelniły system podatkowy. Zdaniem MF w wyniku wprowadzenia zmian zwolnione z opodatkowania byłyby wszystkie fundusze inwestycyjne z państw UE działające w Polsce, co oznaczałoby, że polskie fundusze byłyby w gorszej sytuacji. Ponadto Polska straciłaby prawo do opodatkowania dochodów firm osiąganych poza naszym terytorium. Z kolei proponowana w projekcie likwidacja zwolnienia podatkowego dla jednostek samorządu terytorialnego oznaczałaby, że ich wpływy z PIT, czy CIT należałoby opodatkować.