916 osób – było w rejestrze osób, które naruszyły dyscyplinę finansową w 2011 r.
Kierownicy jednostek, którzy naruszyli dyscyplinę finansów w zeszłym roku, w większości przypadków nie ponieśli kary. W tym roku, dzięki nowelizacji ustawy, takich sytuacji ma być mniej.
Reklama
Ze zbiorczego sprawozdania z działalności komisji orzekających I instancji w 2011 r. wynika, że w zeszłym roku 990 osób spośród 1320 obwinionych naruszyło dyscyplinę finansową. Oznacza to, że liczba osób, które popełniły błędy w stosunku do roku 2010, wzrosła o 125. Dotyczy to jedynie spraw rozpatrzonych przez komisje regionalne i resortowe, czyli komisje I instancji.
Mimo dużej grupy osób, które naruszyły dyscyplinę, karę poniosło jedynie 421 osób, czyli 42,5 proc. Większość – 569 osób (czyli 57,5 proc.) – uniknęła kary, bo komisje odstąpiły od jej wymierzenia. Jest to tendencja, która utrzymuje się od lat. Komisje, decydując o odstąpieniu od kary, uzasadniały m.in., że obwiniony, którym najczęściej jest kierownik jednostki, nie był wcześniej karany, wzorowo wypełniał swoje obowiązki lub popełniony przez niego czyn był nieszkodliwy.
Warto zauważyć, że od 11 lutego 2012 r. obowiązują znowelizowane przepisy ustawy o odpowiedzialności za naruszenie dyscypliny finansów publicznych (Dz.U. z 2005 r. nr 14, poz. 114 z późn. zm.), które mają zmniejszyć liczbę przypadków odstąpienia od wymierzenia kary.
Podobnie jak rok wcześniej najczęściej wymierzaną karą było upomnienie (87,2 proc. ukaranych). Nagany otrzymało 11,2 proc. ukaranych, czyli 47 osób, a karę pieniężną komisje nałożyły na 6 osób. Średnia wysokość takiej kary wyniosła prawie 5,3 tys. zł.
Kierownicy jednostek naruszali przepisy o zamówieniach publicznych (28,8 proc. wszystkich czynów). Ich winą było też to, że nie przeprowadzali lub nie rozliczali inwentaryzacji oraz w sprawozdaniu budżetowym wykazywali dane niezgodne z ewidencją księgową (22 proc.). Często też wydawali publiczne pieniądze bez upoważnienia lub z przekroczeniem jego zakresu (10,5 proc. wszystkich czynów) oraz zaciągali zobowiązania bez upoważnienia (7,2 proc.).
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama
Reklama
Reklama
Komentarze(5)
Pokaż:
Oto opinie o urzędasach w Polsce:
Ryszard/1945 Olsztyn (2012-04-09 12:40)
„W związku z pracą, jaką wykonywałem, obecnie jestem już na emeryturze po prawie 50 latach pracy, miałem możliwość patrzeć jak pracuję urzędnicy w ratuszu, starostwo, urząd wojewódzki pracy, urząd marszałkowski, stwierdzam jednoznacznie tam jest całe zło naszego kraju wynikające z braku kompetencji i kwalifikacji urzędników jasne że jak przeczytają ci co tam pracują to ich zaleje krew że ktoś śmie tam pisać no ale wiem co pisze i niestety z tych 100 tyś. obecnie zatrudnionych śmiało można zwolnić ok40% i wtedy pozostali zaczęli by naprawdę pracować a nie grać i spać oraz plotkować, zrozumcie urzędasy wy nasz kraj ciągniecie do ruiny gospodarczej i wtedy będziecie wszyscy bezrobotni. ps zatrudniał się moja córka do urzędu po studiach może by i pracowała, bo jest dobra ale po kilku miesiącach zwolniła się sama bo powiedziała że nie będzie pracowała na durnowatych naczelników, którzy całą robotę zwalają na młodych a sami w czasie swoich godzin pracy tylko tam przebywają a częściej wybywają gdzieś w miasto.”
fryderyk (2012-04-09 17:17)
„pracowałem w budżetówce jako ... dozorca. i pamiętajmy że nawet sprzątaczki mają zatrudnienie jako pracownice budżetówki. dostawałem co prawda tak jak sprzątaczki 1500zł cały etat, ale dodatkowo była trzynastka, wczasy pod gruszą i dodatki świąteczne. czyli generalnie poza 12 miesiacami dostawałem trzynastke 1500zł + wczasy pdo gruszą ok.900zł :) ale tylko nieroby siedza za 1500zł w budżetówce więc podziękowałem. III LO Gdynia pozdrawiam”
„Taki element będzie kurczowo trzymał się koryta do śmierci. Wiadomo, że w kraju mamy o co najmniej 80% za dużo tych pasożytów. Są głównie po to, aby utrudniać życie i komplikować proste sprawy i uczyć motłoch szacunku dla urzędu”
„Jestem tuż przed emeryturą, pracowałam w budżetówce 10 lat. Wiekszego nieróbstwa niż spędzone lata w sanepidzie w okresach sprawozdawczości od listopada do marca nie widziałam na oczy.tak dziaje sie we wszystkich urzędach - to jest przerażajace.”
A ja od siebie, z własnego doświadczenia dodam:
Urzędasy za mało zarabiają?
Może zaczniemy od tego, CO ROBIĄ? ILE MAJĄ PRACY? Idźcie do prywatnej firmy, to zobaczycie jak się pracuje, a nie jak się jest zatrudnionym w budżetówce.
Zatrudnienie w administracji: 2000- 315.336, 2005 – 367.733, 2009 – 428.341, 2010 – 440.545,
- w tym adm. państwowa: 2000 – 135.865, 2005 – 164.642, 2009 – 182.703, 2010 – 183.869
Średnie wynagrodzenie: 2000 – 2.499, 2005 – 3.008, 2009 – 3.884, 2010 – 4.015
- w tym adm. państwowa: 2000 – 2.887, 2005 – 3.462, 2009 – 4.440, 2010 – 4.596
Liczby mówią same za siebie. Może jakiś urzędas wykształciuch je zakwestionuje?
Teraz podam przykład "osiągnięć" tylko jednego z urzędasów:
Ponad 10 lat temu pewien urzędas starostwa (kierownik wydziału - osoba z wyższym wykształceniem i w wieku ponad 55 lat, a więc wydawałoby się ODPOWIEDZIALNA i kompetentna) na łamach lokalnej prasy poinformował, że starostwo rozwiąże firmę, w której pracowałem. W odpowiedzi owa firma poinformowała czytelników, iż starostwo może rozwiązać tylko taką firmę lub przyczynić się do jej rozwiązania, dla której jest organem założycielskim lub nad którą z mocy prawa pełni nadzór pilnując, aby owa firma w swojej działalności przestrzegała przepisów prawa. Tej firmy NIE DOTYCZYŁY obydwa przypadki, a więc ten urzędas mógł, co najwyżej rozwiązać starostwo, jeśli by się ono jemu dało rozwiązać. Ten przykład świadczy nie tylko o niekompetencji i GŁUPOCIE urzędasa, ale także o mentalności kasty urzędasów – myślą, że będąc urzędasami wszystko mogą, a okazało się, że NIE MOGĄ! I do dzisiaj ta firma istnieje, a ten „mądry” urzędas odszedł na niezasłużoną emeryturę.
Gminy walczą o pieniądze dla … URZĘDASÓW!
Parę ładnych lat temu m.in. w gops-ach w uzgodnieniu z urzędami pracy poszukiwałem pracowników. W pokoju było 4 urzędniczki gops, gdy przyszła kobieta z prośbą o jakiś zasiłek. I co usłyszała? "W tym roku mamy BARDZO MAŁO pieniędzy na pomoc dla biednych. Wystarczy zaledwie po 20 zł na miesiąc na rodzinę." I co gmina zrobiła? NIC! Zamiast zwolnić 3 z 4 pracownic i zaoszczędzone pieniądze przeznaczyć dla rzeczywiście potrzebujących, to ograniczyła... pomoc, a więc te pracownice nie miały, co robić, ale pieniądze BRAŁY! Oto urzędasowa "POMOC DLA POTRZEBUJĄCYCH"!
Nie raz słyszałem i czytałem wypowiedzi urzędasów, że oni też płacą podatki. Ale są tak „mądrzy”, iż nawet nie zauważają, że te ich podatki POCHODZĄ Z PODATKÓW RESZTY SPOŁECZEŃSTWA. Ich CAŁE płace BRUTTO wraz z kosztami ich pracodawcy W CAŁOŚCI POCHODZĄ Z PODATKÓW. Wobec tego, jakie oni płacą podatki? Po prostu malutka część pieniędzy PODATNIKÓW wraca wąziutkim strumyczkiem do źródła – do WSPÓLNEGO KOTŁA, który jest napełniany WYŁĄCZNIE przez wszystkich produkujących, świadczących jakieś usługi i handlujących, POZA urzędami! Teraz urzędasy zrozumieli w jaki sposób „płacą” podatki?
Zaraz po usłyszeniu poniższej informacji zapisałem ją sobie, aby mieć na takie właśnie okazje.
Wiadomość z rozmowy z godz. 7:50 dnia 24 listopada 2011 r. z progr. 1 Polskiego Radia. Polka zamieszkała w Grecji od 24 lat powiedziała, że greckie urzędasy jak na razie są nie do przebicia - otrzymują wynagrodzenie nawet jak nie przychodzą do pracy, a za punktualne przybycie dostają PREMIĘ! No, bo przecież robią łaskę jak przyjdą punktualnie. Mogliby nie przyjść i co wtedy? Oni są przecież tacy „obowiązkowi i odpowiedzialni”. I co im się dziwić, niech cały euroland płaci, jak chce ich utrzymać w tej strefie. Łaski nie robi. Polacy, módlmy się, aby teraz nasze urzędasy nie zażądały takich samych praw jak greccy. Wtedy to dogonimy Grecję, a nawet ją prześcigniemy w wyścigu do bankructwa!
Przy okazji o urzędasach samorządowych i ich, pożal się Boże, szefach na przykładzie mojego miasta:
Miasto Maywood w Kalifornii liczy 30.000 mieszkańców, a urząd miejski ZATRUDNIAŁ 42 urzędników. ZWOLNIŁ WSZYSTKICH, ponieważ było ZA DROGO! Na 1 urzędnika przypadało tam ponad 714 mieszkańców. Dla porównania moja gmina i miasto liczy prawie 23.000 mieszkańców, natomiast urzędników w ratuszu jest 56 (wraz ze strażnikami miejskimi), chociaż myślę, że po przyjęciu niedawno kilku osób liczba ta dobija 60, a powinno ich być PONIŻEJ 30 abyśmy nie splajtowali jak Maywood, a 1 urzędnik obsługuje TYLKO ok. 400 mieszkańców. Porównajmy: 714 mieszkańców na 1 urzędnika - ZA DROGO i to w kraju, którego bogactwo nie jest kwestionowane. W urzędzie naszego miasta 400, a jeszcze urzędnicy uważają, że za dużo pracują i za mało zarabiają, ale miasto NIE PLAJTUJE! I który kraj jest bogatszy? Polska czy USA? Odpowiedź prosta – nas stać na więcej – HULAJ DUSZA!
Przez ostatnie kilkanaście lat przed emeryturą byłem JEDNOCZEŚNIE: kierownikiem firmy, księgowym, kadrowcem, kasjerem, sprzątaczką, kierownikiem robót w terenie, kierowcą, magazynierem itd. i nie pracowałem TYLKO 8 godz./dobę, ale 10-12 i do tego prawie w każdą sobotę i niedzielę oraz BEZ URLOPÓW przez 15 lat. Firma zatrudniała do 25 pracowników średniorocznie na terenie kilku gmin. A po mnie, od kilku lat, NIKT nie zajął się prowadzeniem tej firmy. I ona tak niby jest i niby jej nie ma – prawnie i formalnie istnieje, a praktycznie nie działa. MŁODZI, pomysłowi, dynamiczni i „najmądrzejsi” na świecie, tam jest dla Was pole do popisu – POKAŻCIE, CO POTRAFICIE! Jakoś przez te kilka lat nie znalazł się taki „dynamiczny” i „pomysłowy”! Gdyby to była JEDNOSTKA BUDŻETOWA (pracowałem w takiej kilka lat) przy takiej ilości pracowników tzw. fizycznych (25), do tego rozproszonych w przeważnie 3-osobowych grupach, byłoby zatrudnionych w biurze, co najmniej 2-3 osoby (kadrowa, księgowa, kasjerka), ze 3 osoby w terenie do prowadzenia i nadzorowania robót wykonywanych przez pracowników fizycznych, no i oczywiście dyrektor z zastępcą i sekretarką (3 osoby), a wiec razem CO NAJMNIEJ 7 osób.
W owej budżetówce, w której pracowałem kilka lat od 10 lat jest tyle samo urzędasów, a środki finansowe na realizację zadań zmniejszone DO 30%. I co? I NIC! Urzędasów jest tylu, ilu było. Pracy oczywiście o 70% MNIEJ, ale podwyzki, „13” i inne „wygody” MUSZĄ BYĆ! Do tego wynagrodzenia są OCZYWIŚCIE ZA NISKIE! Nic, tylko płakać nad ich losem…
I na koniec „na pociechę”:
Rocznik 1990, doświadczenie zawodowe - ŻADNE, ale za to partyjne poparcie (u min. Sławomira Nowaka) - mocne. Działacz PlatfOrmerskiej młodzieżówki Michał Klimczak (21 l.), który przed kampanią wyborczą zasłynął wulgarnymi epitetami pod adresem jednego z klubów piłkarskich, właśnie dostał pierwszą w życiu pracę w gabinecie politycznym Nowaka z wynagrodzeniem w wysokości TYLKO 6.300 zł. BIEDACZYSKO, jak on przeżyje do pierwszego? POMÓŻCIE mu, bo umrze z głodu!
URZĘDASY RÓBTA TAK DALEJ, to zabraknie tych, którzy na Was pracują!