W dyskusji o regule wydatkowej dotyczącej finansów samorządowych resort skupia się na tegorocznych potrzebach. Wiadomo, dlaczego chce ją wprowadzić. Niezrozumiałe są jednak intencje ustawodawcy w przypadku drugiego wskaźnika zadłużenia. Brak też spojrzenia w przyszłość.
ikona lupy />
Już w trakcie prac nad zmianami samorządy twierdziły, że reguła wydatkowa nie jest potrzebna. Jednostki podkreślały, że nie ma w Polsce problemu z deficytem. Sama reguła nie jest więc zbyt groźna. Resort dorzucił jednak w pakiecie: kolejne ograniczenie w postaci 60-proc. limitu zadłużenia, wprowadzenie nowych regulacji w tym roku oraz zmiany w planowaniu wieloletnim. Z tego pakietu tylko te ostatnie należy ocenić pozytywnie. Zmuszą bowiem jednostki do lepszego opracowania wieloletniej prognozy finansowej. Dwie pozostałe propozycje są dla mnie niezrozumiałe. Uważam, że dodanie drugiego wskaźnika jest zmianą reguł w trakcie gry. Przyjęcie, aby tzw. dniem zerowym, do którego ma odnosić się poziom deficytu, był stan z lutego 2011 r., też jest trudne do pojęcia. Mam jednak wrażenie, że w tych rozwiązaniach brak jest działań systemowych. Dominuje nastawienie na załatwienie doraźnych problemów.
Samorządy zwracają uwagę, że w przyszłości nie będą mogły się zadłużać, że ucierpią zadania dofinansowane ze środków unijnych w nowej perspektywie finansowej oraz że już w tym lub przyszłym roku istnieje ryzyko zerwania wcześ- niej zawartych kontraktów. Patrzą więc w przyszłość. Ministerstwo zwraca natomiast uwagę na zobowiązania Polski na ten rok. Patrząc na zaproponowane rozwiązania, wydaje się, że dziś tego nie rozstrzygniemy.
O tym, kto ma rację, zdecydują więc wydarzenia w najbliższych latach. Mam jedynie nadzieję, że w 2015 lub 2016 roku resort nie będzie musiał zmieniać znów przepisów tak, aby samorządy były w stanie wykorzystać środki unijne, które dostaniemy w nowej perspektywie finansowej.