We czwartek w Sejmie odbyło się pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy wprowadzającej podatek od niektórych kopalin. Przepadł wniosek PiS o jego odrzucenie. Projektem zajmie się teraz sejmowa komisja finansów.
Projekt zakłada minimalną stawkę podatkową w wysokości 0,5 proc. średniej ceny miedzi, a maksymalną na poziomie 16 tys. zł/t. Zgodnie z projektem ustawy MF przyjętym we wtorek przez rząd podatek od wydobycia niektórych kopalin przyniesie w 2012 roku budżetowi około 1,8 mld zł, a w kolejnych latach po ok. 2,2 mld zł.
"To będzie ustawa, która będzie drenowała najlepszą polską firmę, niszczy polski zakład, jeden z niewielu, który dobrze funkcjonuje na rynku. Jeżeli ta ustawa zostanie przyjęta będzie to skutkowało zwiększeniem liczby bezrobotnych, będą miały kłopoty gminy. Rząd w ogóle nie zwraca na to uwagi, tylko za wszelką cenę, szukając pieniędzy do łatania budżetu, wprowadza złe prawo" - powiedziała podczas piątkowej konferencji prasowej w Sejmie wiceszefowa PiS Beata Szydło.
Poseł Paweł Szałamacha zaznaczył, że projekt wprowadza najwyższą na świecie stawkę podatku od kopalin i wprowadza ją "z dnia na dzień".
"Jeżeli koalicja ostatecznie przeforsuje ustawę w parlamencie to złożymy wniosek do Trybunału Konstytucyjnego. Uważamy, że nie można tworzyć ustawy skierowanej do tylko jednego podatnika, która mówi do tylko jednej firmy w Polsce: +już za miesiąc będziesz płacić podatek, który zabierze ci połowę zysków+. Będziemy chcieli zapytać Trybunał, czy można w Polsce z dnia na dzień takie decyzje podejmować" - zapowiedział Szałamacha.
Według rządowego projektu, podstawę opodatkowania stanowi ilość miedzi oraz srebra zawarta w wyprodukowanym koncentracie. Wprowadzeniu podatku w formie, którą proponuje w projekcie ustawy Ministerstwo Finansów, sprzeciwiają się związkowcy z KGHM. Jego wymiar krytykuje również zarząd województwa dolnośląskiego uważając, że jest on za wysoki i negatywnie odbije się na kondycji KGHM oraz regionu.
Na piątkowej konferencji prasowej politycy PiS skrytykowali też powołanie na nowego prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej wiceminister administracji i cyfryzacji Magdaleny Gaj. "Bez podanej właściwie jakiejkolwiek przyczyny wprowadza się na to stanowisko urzędnika, który ma chronić przede wszystkim interesy rządu" - oceniła Szydło.
Poseł PiS Przemysław Wipler zarzucił Gaj zaniedbania legislacyjne. "Nie wydała trzech kluczowych rozporządzeń dla prawa telekomunikacyjnego (...) Powołano osobę, która zajmowała się procesem legislacyjnym dotyczącym cyfryzacji naziemnej multipleksów, nie zadbała o to, żeby był transparentny tryb udzielania koncesji. Powołano osobę, której departament był merytorycznie odpowiedzialny za jakość umowy ACTA. Ta pani przepuściła przez swoje ręce bez większego pochylenia się nad tym umowę, która tak bardzo bulwersuje Polaków" - stwierdził Wipler.
Sejm w piątek powołał Gaj na prezesa UKE. Zastąpiła ona Annę Streżyńską. Dla Gaj to powrót do urzędu, w którym pracowała przez osiem lat, zanim w 2009 r. została wiceministrem infrastruktury.
Premier Donald Tusk ocenił w piątek, że Gaj wypełni obowiązki prezesa UKE równie dobrze, jak Streżyńska. Szef rządu powiedział, że gdyby miał choć najmniejsze wątpliwości, nie zaproponowałby tej kandydatury.