Do zakończenia 2011 r. pozostało zaledwie kilka dni. Jest to czas postanowień i życzeń noworocznych. Czego więc sobie mogą życzyć na 2012 rok przedsiębiorcy oraz przeciętny Kowalski w kwestiach podatkowych?
Na pierwszy rzut oka nie wygląda to najlepiej. Już bowiem wiemy, że rok 2012 będzie rokiem podwyżek podatków. Premier w swoim expose dał jasno do zrozumienia, że czeka nas zaciskanie pasa i odbędzie się to kosztem finansujących podatki bezpośrednie oraz składki na ubezpieczenia społeczne. Część z tych podwyżek odczuwalna będzie dla przedsiębiorców już za kilka miesięcy, np. przez wzrost składki rentowej płatnika. Niektóre, po ich uchwaleniu w przyszłym roku, wpłyną na portfele podatników dopiero od stycznia 2013 r. Czy zatem w 2012 r. pozostaje nam jedynie wnikliwie kontrolowanie budżetów domowych i brak perspektyw na jakiekolwiek pozytywne zmiany?
Od czego jednak są życzenia? Rozumiejąc obecną sytuację finansów publicznych i akceptując związaną z tym konieczność szybkiego podniesienia podatków, życzyłbym sobie jednak, aby ustawodawca pomyślał jednocześnie o preferencjach podatkowych. Takich, które dziś nie uszczuplą budżetu państwa, a jednocześnie będą stymulacją do określonych działań podatników. Rozwiązaniem takim mogłoby być zwolnienie z opodatkowania aktywnych dochodów kapitałowych, pod warunkiem odpowiednio długiego (np. 2 lata) okresu inwestycji. Preferowanie długoterminowego oszczędzania w papierach wartościowych, w szczególności notowanych na giełdzie papierów wartościowych, powinno znaleźć zwolenników wśród tworzących i wykonujących prawo. Takie rozwiązanie, stosowane np. w systemach podatkowych w USA czy Niemczech, byłoby nie tylko z korzyścią dla podatników, ale stanowiłoby również istotne wsparcie programu akcjonariatu obywatelskiego.
Ot, takie jedno życzenie. Byłoby ono niespodziewaną, ale bardzo pozytywną łyżką miodu w garnku dziegciu podwyżek podatkowych w 2012 r.