Skutek podwyżki VAT z punktu widzenia portfela przeciętnej polskiej rodziny to będzie obciążenie nieprzekraczające kilkunastu groszy dziennie – zapewniał na początku sierpnia premier Donald Tusk tuż po ogłoszeniu decyzji o zmianie stawek podatku z 22 na 23 proc. Od tamtej pory redakcja „Dziennika Gazety Prawnej” zachodzi w głowę, w jaki sposób szef rządu wyliczył taką kwotę.
Konsternację budzi to, że 5 mld zł – tyle rząd chce uzbierać z podwyżki VAT – podzielone przez liczbę mieszkańców Polski i dni w roku daje kwotę 36 groszy dziennie, i to na osobę, a nie rodzinę. Z drugiej strony kilkanaście groszy, czyli maksymalnie 19, pomnożone przez liczbę dni w roku i mieszkańców naszego kraju daje sumę blisko 2,6 mld zł, a więc zaledwie połowę założonej przez rząd kwoty. – Od razu to zauważyłem i zdziwiła mnie stanowczość premiera, kiedy mówił o kilkunastu groszach – mówi były wiceminister finansów prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista Business Centre Clubu. Jego zdaniem premier Donald Tusk mógł mieć na myśli jedynie część kosztów związanych z podwyżką VAT. Kilkanaście groszy może odnosić się na przykład do wyższych wydatków na żywność. – Ta kwota pewnie pojawiła się w dokumentach Ministerstwa Finansów, ale została źle zinterpretowana przez premiera – domyśla się prof. Stanisław Gomułka.
W pomyłkę nie wierzy jednak Andrzej Sadowski, wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha. – Propagandowo kilkanaście groszy brzmi lepiej niż kilkadziesiąt. Podobnie było z hasłem podatku liniowego. Platforma lansowała ujednoliconą 15-proc. stawkę, choć nikt nie policzył, jak jej wprowadzenie wpłynie na gospodarkę i budżet państwa – mówi Sadowski. Jedno jest pewne: rządowe wyliczenia byłyby dużo prostsze, gdyby premier i minister finansów przy konstruowaniu budżetu kierowali się starym polskim przysłowiem, wedle którego grosz oszczędzony przerabia się w miliony.
ole