Przedsiębiorca może skorygować podstawę opodatkowania VAT o kwotę nieściągalnych wierzytelności, nawet jeśli w dniu korekty dłużnik nie był już czynnym podatnikiem – orzekł Trybunał Sprawiedliwości UE.
ikona lupy />
DGP
Wyrok z 8 maja 2019 r. (sygn. akt C-127/18) dotyczył wprawdzie jednej z czeskich firm, ale może mieć kolosalne znaczenie dla rozliczeń w Polsce. Warunek, który zakwestionował unijny trybunał, istnieje bowiem również w naszym kraju. Co więcej, to w jego sprawie Naczelny Sąd Administracyjny zadał 6 grudnia 2018 r. pytanie prejudycjalne (sygn. akt I FSK 2261/15).
– Można przypuszczać, że także w tym przypadku TSUE orzeknie, że państwo członkowskie nie może żądać od podatnika większej kwoty VAT niż przypadająca na tę część wynagrodzenia, którą faktycznie otrzymał – komentuje Daniel Więckowski, doradca podatkowy i dyrektor w RSM Poland.
To zaś może otworzyć puszkę Pandory.

Szansa dla wierzycieli

Dlaczego ulga na złe długi jest tak istotna? Zgodnie z art. 89a ustawy o VAT pozwala ona wierzycielom, którzy wykonali usługę lub dostarczyli towar, ale nie dostali za nie zapłaty, skorygować podstawę opodatkowania VAT i podatek należny po upływie 90 dni od wystawienia faktury. Potem wierzytelność, jeśli nie była uregulowana ani zbyta w jakiejkolwiek formie, będzie uznana za nieściągalną.
Prawo do ulgi jest jednak obwarowane pewnymi warunkami. Wygasa, jeśli od daty wystawienia faktury miną dwa lata (liczone od końca roku, gdy została wystawiona), a także gdy dłużnik lub wierzyciel zostali wykreśleni z listy podatników VAT lub dłużnik jest w trakcie postępowania restrukturyzacyjnego, upadłościowego lub likwidacyjnego. To o te właśnie ograniczenia toczą z fiskusem spór wierzyciele, którzy twierdzą, że są one zbyt restrykcyjne i daleko wykraczają poza to, na co pozwala unijna dyrektywa VAT.

Porażka fiskusa

TSUE podzielił ich punkt widzenia. Chodziło o spółkę, której jeden z klientów był objęty postępowaniem upadłościowym. W deklaracji za IV kw. 2011 r. postanowiła ona skorzystać z ulgi na złe długi i zażądała zwrotu około 21 tys. euro, uznając, że jej wierzytelności wobec upadającego kontrahenta są nieściągalne. Czeski fiskus odmówił prawa do preferencji, zwracając uwagę, że w dniu złożenia deklaracji dłużnik nie był już podatnikiem VAT. To zaś wyklucza odzyskanie podatku należnego. Spółka odwołała się od decyzji, a spór trafił aż do czeskiego NSA, który postanowił zadać pytanie prejudycjalne.
TSUE nie miał większych wątpliwości, że rację miała spółka i powinna mieć prawo do odzyskania VAT. Podkreślił, że ostateczne wykreślenie dłużnika z rejestru VAT jest raczej kolejnym dowodem na nieściągalność wierzytelności, a nie warunkiem, który może uniemożliwiać korektę rozliczeń. Takie warunki mogą dotyczyć tylko „niepewności związanej z niewywiązywaniem się z płatności lub jej ostatecznym charakterem” – podkreślił unijny trybunał. Dodał, że odmowa prawa do korekty rozliczeń w takim przypadku jest naruszeniem zasady neutralności VAT.
Trybunał odwołał się do swojego orzecznictwa, w tym do głośnego wyroku w sprawie Di Maura z 23 listopada 2017 r. (sygn. akt C-246/16). TSUE wyjaśnił wtedy, że przedsiębiorca nie musi czekać nawet dekady (jak w przepisach włoskich), aż zakończy się postępowanie upadłościowe dłużnika, ale może skorygować rozliczenia już z chwilą, gdy takie postępowanie się zacznie. Musi jedynie udowodnić, że dług jest nieściągalny.

Co czeka Polskę

Ministerstwo Finansów zapytane przez DGP zwróciło uwagę, że nie zapadł jeszcze wyrok w polskiej sprawie, który mógłby zobowiązać nasz kraj do zmiany przepisów. Zbyt wcześnie jest więc, aby decydować się na zmianę przepisów.
Zdaniem Daniela Więckowskiego trudno jednak spodziewać się, że TSUE zmieni zdanie, rozpatrując polskie pytanie prejudycjalne.
– To oznaczałoby szansę na odzyskanie podatku zarówno dla firm, których dłużnicy zniknęli z rejestru VAT, jak i dla dostawców usług masowych dla ludności – mówi ekspert.
Zwraca uwagę, że obowiązujące przepisy wykluczają możliwość skorzystania z ulgi na złe długi, kiedy dłużnikiem jest osoba fizyczna niebędąca podatnikiem VAT. Dostawcy mediów, usług komunalnych i telekomunikacyjnych są więc w o wiele gorszej sytuacji, niż gdyby prowadzili swoją działalność tylko na rzecz podatników VAT.
– Dane statystyczne są nieubłagane. Liczba upadłości z roku na rok rośnie, miasta borykają się z rosnącym zadłużeniem mieszkańców, wydłuża się też średni czas oczekiwania na zapłatę. Warto, aby resort finansów miał to wszystko na uwadze i już dziś liczył się z perspektywą korekty rozliczeń przez wielu nieuprawnionych obecnie przedsiębiorców i wznawianiem przez nich postępowań zakończonych prawomocną decyzją fiskusa – podsumowuje Daniel Więckowski.