Nie tylko niższa, 17-procentowa stawka PIT, ale i wyższe, niż pierwotnie planowano, koszty uzyskania przychodów. Taki ostateczny kształt mogą przybrać rządowe zmiany w podatkach.
Do końca tygodnia powinny wykrystalizować się główne założenia podatkowej reformy, którą zapowiedzieli w sobotę prezes PiS Jarosław Kaczyński i premier Mateusz Morawiecki. Ministerstwo Finansów intensywnie pracuje nad ich przygotowaniem. Rozważane są różne warianty, gdyż rozwiązania podatkowe mają się wzajemnie uzupełniać. Resort zastanawia się, jak skalibrować zmiany, by nie stały się okazją do unikania podatków, tylko trafiły do tych, do których są skierowane.
Niższy PIT i jeszcze wyższe koszty. Rząd zastanawia się, czy koszty uzyskania przychodu nie powinny być wyższe, niż zapowiedzieli to Kaczyński i Morawiecki. Mówili o podwojeniu obecnego limitu, który wynosi 1335 zł rocznie. – Promując to rozwiązanie, będziemy zachęcali pracodawców do podwyżek – mówi nam osoba z rządu. Tyle że podatnik zyska niewiele, nieco ponad 20 zł miesięcznie. To rozwiązanie będzie tworzone łącznie z obniżką stawki PIT dla osób o niższych dochodach. Obniżona stawka wyniesie prawdopodobnie 17 proc. Ale nie wiadomo, jaki byłby górny pułap dochodów. – To gest wobec mniej zarabiających – mówi jeden z naszych rozmówców. Wcześniejsze zapowiedzi z rządu wskazywały, że preferencja ma dotyczyć osób zarabiających do wysokości średniej krajowej. W takim przypadku próg dotyczyłby rocznego dochodu maksymalnie na poziomie 60 tys. zł.
PIT dla młodych. Ta ulga ma dotyczyć głównie pracujących do 26. roku życia. Dlatego, jak wynika z naszych informacji, nie będą mogły z niej skorzystać osoby prowadzące działalność gospodarczą. Zerowy PIT nie będzie także dotyczył podatku od zysków kapitałowych. Dodatkowo zapewne zostanie wprowadzony limit dla dochodów zwolnionych z daniny. Według RMF byłby on na poziomie obecnego progu podatkowego, czyli 85 528 zł. Emerytura plus. Tu główna wątpliwość dotyczy tego, co zrobić z osobami, których świadczenie jest niższe od minimalnego. Jeden z pomysłów polega na tym, by otrzymały swoje świadczenie podwojone (z zastrzeżeniem, że kwota nie przekroczy 1100 zł, które dostanie ogół emerytów i rencistów).
Rządowe plany zmian w podatkach nabierają kształtów. Obecnie skupiają się one na dwóch najważniejszych aspektach. Pierwszy to ostateczny kształt zwolnienia z podatku dochodowego osób poniżej 26. roku życia. Drugi: w jaki sposób oprócz podniesienia kosztów uzyskania przychodów obniżyć także stawkę PIT do 17 proc. Czyli – czy zastosować nowy próg dochodów – co oznaczałoby kolejną stawkę podatku (rozwiązanie preferowane), czy odnieść to do obecnego progu 85,5 tys. zł, co oznaczałoby obniżenie dotychczasowej stawki podatku.
Najwięcej dylematów jest przy pierwszym rozwiązaniu, bo całkowite zwolnienie z podatków dochodów osób młodych to zaproszenie do optymalizacji podatkowej. Urzędnicy Ministerstwa Finansów zastanawiają się więc, jakie ograniczenia zastosować, by możliwości kombinowania było jak najmniej. Prawdopodobnie ze zwolnienia zostaną wyłączone np. dochody kapitałowe, czyli uzyskiwane np. ze sprzedaży akcji na giełdzie czy z dywidendy. Bo można sobie wyobrazić sytuację, w której rodzice będący właścicielami rodzinnej firmy przepisują udziały na dzieci, by wypłacana potem z tych udziałów dywidenda była wolna od podatku.
Ale nawet decyzja, że z podatku zwalniamy tylko dochody z pracy, też wszystkiego nie załatwia. Bo trzeba odpowiedzieć na pytanie, jakiej formuły pracy miałoby to dotyczyć.
‒ Trzeba zdecydować, czy od podatku miałyby być wolne tylko zarobki uzyskiwane na podstawie umowy o pracę, czy też te z umów-zleceń i umów o dzieło – mówi Łukasz Kozłowski, ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.
Oba warianty mają swoje plusy i minusy. Pozbawienie zwolnienia umów cywilnoprawnych znacząco ograniczyłoby przestrzeń do kombinowania z podatkami. Trudniej byłoby zastosować np. schemat fikcyjnego zatrudniania młodych na umowach-zleceniach, by w ten sposób zalegalizować proceder wypłacania części wynagrodzeń w firmie „pod stołem”. Pieniądze formalnie otrzymywaliby młodzi pracownicy, którzy potem dzieliliby się nimi z innymi. A firma ujawniałaby koszt pełnych wynagrodzeń, co pomniejszałoby jej należność podatkową, ale nie generowałoby dodatkowych obciążeń.
‒ Objęcie umów cywilnoprawnych zachęcałoby do optymalizacji, bo część z nich, np. umowy o dzieło, nie jest obłożona składkami na ZUS. Ale z drugiej to właśnie na umowach o dzieło i zleceniach wielu młodych dorabia w czasie studiów. I byłoby to pozbawienie ich preferencji podatkowej – wskazuje Kozłowski.
Kolejny dylemat: czy zwolnienie miałoby dotyczyć całości dochodów, czy też powinno się stosować jakiś limit. Na przykład do poziomu progu dochodowego w skali PIT. Zwolnienie bez ograniczeń premiowałoby również tych, którzy na rynku pracy radzą sobie świetnie.
‒ Ale wprowadzenie progu dla zwolnienia de facto tworzyłoby alternatywną skalę podatkową dla osób w wieku poniżej 26 lat. W ich przypadku najniższa stawka wynosiłaby 0 proc. ‒ mówi ekspert FPP.
Według niego każde zmniejszenie obciążeń nakładanych na pracę to sposób na zwiększanie aktywności zawodowej (w tym przypadku osób młodych). Ale może się okazać, że inna propozycja podatkowa PiS – czyli zwiększenie kosztów uzyskania przychodów – będzie bardziej efektywna. Młodzi wchodzący na rynek pracy zwykle zarabiają niewiele, więc znaczne podniesienie kosztów uzyskania przychodów wspierałoby właśnie ich. Na razie na stole mamy podwojenie kosztów do 2670 zł rocznie. Ale nie jest wykluczone, że podwyżka będzie większa właśnie po to, by mocniej ograniczyć tzw. klin podatkowy dla wynagrodzeń poniżej średniej krajowej. Przy podwojeniu kosztów ktoś, kto dostaje pensję minimalną (dziś 2250 zł brutto), po zrealizowaniu obietnicy otrzyma na rękę o ok. 15 proc. więcej. Dla zarabiającego średnią krajową podwyżka netto nie przekroczy 7 proc.
Rozważania na temat większej podwyżki kosztów uzyskania przychodów trwają, bo równolegle MF kalibruje obniżkę stawki PIT do 17 proc. Efekt tej zmiany tylko pozornie będzie taki sam jak przy zwiększeniu kosztów uzyskania przychodów.
‒ Koszty to stała kwota, więc jej podniesienie działa mocniej w przypadku niskich płac. Obniżenie stawki zadziała proporcjonalnie, chyba że MF zaproponuje dla niej dodatkowy próg dochodowy. Jeśli nie, to niższą stawkę najbardziej docenią osoby o średnich płacach ‒ zauważa Łukasz Kozłowski.
Dylematem jest także to, kiedy i na jakich zasadach zmiany mają wejść w życie. Według zapowiedzi lidera PiS i premiera miałoby się stać to jeszcze w tym roku. Tyle że oznacza to istotne zmiany w trakcie roku podatkowego. Wprawdzie nie ma zagrożenia niekonstytucyjnością, bo są one na korzyść podatnika, ale pytanie, czy technicznie możliwe jest ich wdrożenie. To np. kwestia rozliczania zaliczek za podatek przez płatników. W tej chwili najbardziej prawdopodobny wariant to wdrożenie ustaw w tym roku, ale z zastosowaniem przy okazji rocznego rozliczenia podatku za 2019 r. To pozwala także przesunąć koszty budżetowe całej operacji.
Kolejna kwestia do rozwiązania to emerytura plus. Mieliby otrzymać ją wszyscy emeryci i renciści. Ale jest problem, co zrobić ze świadczeniami niższymi od minimalnego, w tym z emeryturami groszowymi. W jednostkowych przypadkach emerytura została obliczona na podstawie jednej wpłaconej składki. Pojawił się pomysł, by na potrzeby emerytury plus podwoić obecnie pobierane świadczenie.