Od początku 2019 r. kierowcy, którzy przewożą np. paliwo bądź skażony alkohol, a mają niesprawny lokalizator GPS, ryzykują mandatem w wysokości nawet 7,5 tys. zł.
Jeszcze więcej, bo 10 tys. zł, zapłaci przewoźnik, który zapomni o takim urządzeniu.
Fiskusowi może być jednak trudno ściągnąć te pieniądze. Mogą pojawić się te same problemy, jakie dały o sobie znać dotychczas przy nakładaniu sankcji za inne przewinienia z tzw. pakietu przewozowego. Zapadło już wiele wyroków stwierdzających nieważność decyzji o ukaranie. Powodem były kwestie proceduralne, bo okazało się, że odwołania ukaranych firm rozpatrywały niewłaściwe organy fiskusa.

Dwie możliwości

Obowiązek posiadania lokalizatorów GPS wszedł w życie w październiku 2018 r. wraz z nowelizacją ustawy o systemie monitorowania drogowego i kolejowego przewozu towarów, czyli tzw. pakietu przewozowego (Dz.U. z 2018 r. poz. 1539). Wynika z niej, że firma transportowa, która decyduje się na przewóz tzw. towarów wrażliwych (np. paliwo, skażony alkohol, susz tytoniowy, olej rzepakowy), musi wyposażyć kierowcę w lokalizator GPS (smartfon, tablet, laptop) wykorzystujący technologię pozycjonowania satelitarnego opartą na standardzie GSM/GPRS. Na takim lokalizatorze zainstalowane musi być także specjalne oprogramowanie udostępnione przez szefa Krajowej Administracji Skarbowej.
Alternatywą mogą być elektroniczne systemy pozycjonowania pojazdów, które pozwalają widzieć na bieżąco, gdzie aktualnie znajduje się ciężarówka z towarem. Niezależnie od tego, którą opcję wybierze przedsiębiorca, to cel fiskusa pozostaje ten sam – nadzór w czasie rzeczywistym nad trasą przewozu szczególnie podejrzanych towarów.

Jest obowiązek, są i kary

Kary za niewypełnienie nowego obowiązku weszły w życie dopiero z początkiem 2019 r. Przewoźnik, który nie wyposaży ciężarówki w lokalizator i nie zadba o to, aby urządzenie przekazywało aktualne dane, zapłaci nawet 10 tys. zł. Ukarany mandatem w wysokości od 5 do 7,5 tys. zł może być także kierowca, który będzie kontynuował jazdę z niesprawnym bądź wyłączonym lokalizatorem.

Chaos z odwołaniami

Nakładanie kar nie będzie jednak skuteczne, jeżeli fiskus nie wyciągnie wniosków z dotychczasowych doświadczeń z nakładaniem innych sankcji z pakietu przewozowego. Problemem okazała się właściwość organu przy składaniu i rozpatrywaniu odwołań od decyzji naczelników urzędów celno-skarbowych.
– Fiskus przekazywał je do izby administracji skarbowej właściwej dla organu, który wydał pierwotną decyzję nakładającą karę – tłumaczy doradca podatkowy Jacek Arciszewski.
Natomiast ukarane firmy kwestionowały to, twierdząc, że odwołanie powinien rozpatrywać dyrektor izby administracji skarbowej właściwej według siedziby kontrolowanego.
– Przykładowo, jeśli mandat na firmę, która ma siedzibę w Warszawie, nałoży dyrektor urzędu z woj. lubuskiego, to odwołanie powinno być kierowane do stolicy – wyjaśnia Jacek Arciszewski.
Takie stanowisko jednolicie podtrzymują wojewódzkie sądy administracyjne, np. w wyrokach o sygn. akt III SA/Gd 394/18, III SA/Lu 500/18, I SA/Ol 462/18, II SA/Go 567/18. Część z tych orzeczeń jest już prawomocna.
W efekcie w listopadzie 2018 r. szef KAS rozesłał do organów terenowych wskazówki, aby rozpatrywały odwołania zgodnie z podejściem prezentowanym przez sądy. Część urzędów już się do tego zastosowała, część wstrzymuje kroki i ponownie rozważa problem właściwości.
– Nie mam wątpliwości, że podobne problemy mogą dotyczyć nakładania kar za niesprawne lokalizatory – komentuje Jacek Arciszewski.

Nie karać za drobne pomyłki

Na inny aspekt sprawy zwraca uwagę adwokat Dawid Korczyński – fiskus zbyt często nakłada na przedsiębiorców mandat 10 tys. zł za drobne, niegroźne dla budżetu przewinienia (np. literówki w zgłoszeniu czy pomyłki w numerze ważnej licencji), za to w ogóle nie korzysta z instytucji odstąpienia od nakładania kar.
– Mam nadzieję, że zmieni takie podejście przy okazji nakładania nowych kar za niesprawne lokalizatory – mówi ekspert.
Dodaje, że wprawdzie zapadły już pierwsze wyroki, w których sądy zobowiązywały skarbówkę do ewentualnego odstąpienia od kary (gdy np. wiązałoby się to z bankructwem firmy), ale ubolewa, że ciągle nie jest to dominująca linia orzecznicza.
– Dobrze byłoby, gdyby ustawodawca zmienił przepisy i każdy przedsiębiorca, który popełnił nieumyślnie niewielką pomyłkę, mógł uniknąć wysokich mandatów od fiskusa – uważa Dawid Korczyński.
Podobnego zdania jest Jacek Arciszewski. W jego ocenie przy obecnych przepisach faktyczny ciężar walki z szarą strefą ponoszą legalnie działające firmy transportowe. – Nie o to chyba chodziło ustawodawcy, gdy wprowadzał pakiet przewozowy – mówi ekspert.