ANALIZA
To już pewne, że podatku liniowego szybko się nie doczekamy. Nie ma też co liczyć w najbliższym czasie na dalsze obniżanie podatków i obciążeń fiskalnych. Premier Donald Tusk zapowiedział, że wszystkie większe reformy - w tym również, a może przede wszystkim, podatkowe - zostają wstrzymane. To skutek trudnej sytuacji gospodarczej i ekonomicznej. Co jednak ciekawe, odkładanie reform fiskalnych na później zdaje się nie dotyczyć tych przypadków, w których obciążenia te mają wzrosnąć. Rząd nadal podtrzymuje plan podniesienia składki na ubezpieczenie zdrowotne z obecnych 9 do 10 proc.

Pożegnanie z liniowym

Plan wprowadzenia podatku liniowego w zakresie PIT deklarowany był tak naprawdę tylko na etapie prezentacji programu PO w czasie kampanii wyborczej. Później plan ten odsuwany był coraz dalej w przyszłość. Pytany przez GP o podatek liniowy wiceminister finansów Maciej Grabowski mówił, że na razie duże zmiany w podatkach - a taką jest niewątpliwie podatek liniowy - trzeba na chwilę odłożyć.
- Po pierwsze, mamy spowolnienie gospodarcze. Po drugie, duże zmiany w systemie podatkowym zawsze oznaczają większą niepewność, jeśli chodzi o przychody budżetowe. W takiej sytuacji duże zmiany nie są wskazane ze względu na ryzyko dla finansów publicznych. Poza tym zbliżyliśmy się już mocno do podatku liniowego - tłumaczył wiceminister.
W tym ostatnim przypadku wiceminister Maciej Grabowski odniósł się do tego, że z chwilą wprowadzenia nowej skali podatkowej z dwoma stawkami (18 i 32 proc.) oraz wysokim progiem między nimi ponad 99 proc. podatników znalazło się w pierwszym przedziale skali podatkowej. Można zatem w pewnym uproszczeniu mówić o tym, że już dziś płacą oni podatek liniowy.
I to właśnie dlatego do koncepcji upraszczania podatków, np. poprzez wprowadzenie podatku liniowego, rząd wróci najwcześniej w 2010 roku. Jeśli w ogóle wróci.
Zdaniem ekspertów to nie powinno jednak dziwić. Zmieniają się bowiem pryncypia rządu w zakresie polityki fiskalnej.

Stabilna progresja

Według Pawła Tomczykowskiego, doradcy podatkowego, partnera Spółki Doradztwa Podatkowego Ożóg i Wspólnicy, obserwując działania rządu, trudno mówić o typowych narzędziach ekspansywnej polityki fiskalnej, stosowanych zwykle, by pobudzić gospodarkę, jak np. obniżanie podatków czy wzrost wydatków budżetowych.
- Wydaje się, że mówiąc o przesunięciu reform na 2010 r. premier Tusk miał na myśli m.in. konieczność dostosowania narzędzi makroekonomicznych do utrzymania stabilności gospodarki, a nie, jak do tej pory - stymulowania jej tendencji, wzrostowej - ocenia ekspert.
Tym, co potrzebne jest dziś gospodarce, jest stabilizacja.
- Teoretycznie każde zmniejszenie obciążeń podatkowych powinno stymulować rozwój gospodarki, ale postępując w ten sposób, szybko doszlibyśmy do absurdu - przekonuje dalej ekspert.
Przyznaje też, że niezależnie od ogólnoświatowego kryzysu polski system podatkowy może i powinien być upraszczany. Podejmowane działania muszą być jednak dopasowane do sytuacji makroekonomicznej. Dlatego lepiej dziś myśleć o takich zmianach, jak wprowadzenie jednej ustawy o podatkach dochodowych od przedsiębiorców czy upraszczanie procedur. Natomiast liniowy PIT i niższy VAT muszą poczekać.



Uzasadnione obawy

Agnieszka Tałasiewicz, partner w Ernst & Young, podkreśla, że wprowadzenie podatku liniowego byłoby decyzją, której następstwa można by zaobserwować dopiero w dłuższej perspektywie. Stąd trudno się dziwić, że wola do przeprowadzenia takich zmian jest obecnie znacznie mniejsza.
- U podstaw planowanej reformy systemu podatkowego leży chęć optymalizacji wpływów podatkowych. Cel to większe wpływy przy mniejszym obciążeniu administracyjnym i uciążliwości dla podatnika - tłumaczy Agnieszka Tałasiewicz. Od razu też ostrzega, że z tego punktu widzenia odroczenie decyzji o reformie może oznaczać brak konsekwencji w działaniach w tym zakresie i niższe wpływy w przyszości.
- A w trudnych czasach klarowna wizja i jej konsekwentna realizacja są szczególnie ważne - podsumowuje ekspert.

Trudne czasy

Czy taka wizja istnieje, trudno dziś ocenić. Z naszej analizy harmonogramu prac Ministerstwa Finansów wynika, że tej konsekwencji brakuje. Jedyne związane z kryzysem zmiany dotyczą podniesienia limitów amortyzacji jednorazowej dla niektórych firm oraz zmiany zasad zaliczania w koszty zaniechanych inwestycji. To zbyt mało, by można było mówić o klarownej polityce podatkowej.
Eksperci są jednak ostrożni w ocenie działań resortu finansów. Katarzyna Bieńkowska, doradca podatkowy, zwraca uwagę, że obecna sytuacja gospodarcza wskazuje na to, że konieczne jest raczej szukanie oszczędności i uzupełnianie wpływów tak, by możliwie ograniczyć deficyt budżetowy, a nie planować gruntowne zmiany podatkowe.
- Należy mieć nadzieję, że nie będzie konieczne sięganie po podwyżki podatków pośrednich czy likwidowanie istniejących ulg podatkowych - stwierdza Katarzyna Bieńkowska

Spóźniony ustawodawca

Eksperci, którzy z nami rozmawiali, byli zgodni: najlepsza pora na reformy podatkowe, w tym wprowadzenie podatku liniowego, została przegapiona.
Katarzyna Bieńkowska stwierdza, że wszelkie radykalne decyzje, np. o obniżce VAT czy wprowadzeniu podatku liniowego, należało podejmować przy dobrej koniunkturze. W tej chwili - mimo że przeciętny podatnik może się poczuć zawiedzony tym, że obietnice wyborcze zostaną odłożone na przysłowiową półkę - decyzja o odroczeniu reform ma swoje konkretne uzasadnienie.
- W sytuacji dramatycznego spadku wpływów budżetowych i spowolnieniu gospodarki dalsza redukcja wpływów do budżetu byłaby niebezpieczna z punktu widzenia stabilności finansowej państwa - wyjaśnia Katarzyna Bieńkowska.

Informacyjny chaos

Eksperci zwracają uwagę także na informacyjny chaos. Arkadiusz Michaliszyn, prawnik, partner w CMS Cameron McKenna, zwraca uwagę, że z jednej strony mówi się, że przyczyną światowej zapaści była zbyt nonszalancka polityka kredytowa, ale z drugiej strony, gdy banki zaostrzyły wymogi stawiane kredytobiorcom, wskazuje się potrzebę wzmożenia akcji kredytowej. Z jednej strony, twierdzono, że konsumenci kupowali zbyt dużo, z drugiej, rząd zachęca obywateli do kupowania samochodów na kredyt. Przykładów takich sprzeczności można mnożyć.
- W tym kontekście nie wiem, czy pomysłem rządu na złe czasy jest obniżenie podatków (aby zwiększyć popyt), czy też ich podniesienie (aby zmniejszyć deficyt). Jedno wiem na pewno - obie polityki się wzajemnie wykluczają - podsumowuje Arkadiusz Michaliszyn.
530 mln zł
planowane oszczędności w resorcie finansów w 2009 roku
ikona lupy />
Ze względu na trudną sytuację gospodarczą wszystkie reformy zostały wstrzymane. Na reformy podatkowe podatnicy będą musieli poczekać do 2011 roku. / DGP