Zbigniew Chlebowski z Platformy Obywatelskiej powiedział kilka tygodni temu, że umowa koalicyjna polega na tym, że ktoś musi odpuścić. W świetle faktów znanych dziś, wygląda na to, że obie strony koalicji odpuściły sobie wzajemnie - przynajmniej jeśli chodzi o podatki.

MAREK BYTOF
doradca podatkowy w kancelarii Taxways
Polskie Stronnictwo Ludowe konsekwentnie odmawia racji bytu podatkowi liniowemu. Według polityków tej partii jest to podatek, który daje wielkie korzyści finansowe ludziom bogatym. Tym, którzy zarabiają mało, podatek liniowy nie daje nic. Na pierwszy rzut oka trudno polemizować z takim argumentem - po prostu jest prawdziwy. Ma też jeszcze jedną zaletę, niesłychanie ważną w świecie polityki - jest prosty, a przez to łatwo przyswajalny w medialnym przekazie.
Chwila refleksji prowadzi jednak do wniosku, że argument ów ma charakter czysto historyczny. Dotyczy rzeczywistości społecznej i ekonomicznej istniejącej przed kilkoma laty. Wtedy to 2 miliony Polaków przebywało jeszcze w rodzinnych stronach, a nie np. w Anglii. Wtedy też kolejnych kilka milionów fachowców podjęło ryzyko pozostania w ojczyźnie.
Teraz jedni i drudzy mają ten sam problem. Ci pierwsi, bo ich zarobki zwykle lokują się w okolicach trzeciego przedziału polskiej skali podatkowej. Ci drudzy, bo na skutek deficytu siły roboczej ich zarobki też rosną i niebezpiecznie zbliżają się do drugiego przedziału skali. Powstała całkiem spora grupa zwykłych ludzi, którzy na podatku liniowym mogliby sporo zyskać. Niestety, nic z tego. Polskie Stronnictwo Ludowe nie dostrzega zachodzących zmian. Jarosław Kalinowski uznał nawet, że propozycja rządu PiS (PIT na poziomie 18 i 32 proc.), to w istocie rzeczy także podatek liniowy. Platforma Obywatelska postanowiła odstąpić od pierwotnego planu. Zresztą z wypowiedzi J. Kalinowskiego i Z. Chlebowskiego wynika, że wszystkiemu winien jest prezydent Kaczyński. Ten bowiem ogłosił, że zawetuje projekt ustawy o podatku liniowym. Tak czy owak na tę chwilę zwykli ludzie wracający z Anglii muszą zadowolić się obietnicą abolicji podatkowej. W międzyczasie dowiedzieliśmy się, że jest możliwość zniesienia podatku Belki, czyli podatku od odsetek i zysków kapitałowych. Tym razem to PSL uczyniło ustępstwo na rzecz PO. Marek Sawicki z PSL powątpiewał w możliwość zniesienia belkowego. Asekuracyjnie mówił, że stanowisko partii nie jest w tej kwestii ostatecznie ustalone. Klarowne stanowisko zajął za to lider stronnictwa Waldemar Pawlak. W jednym z listopadowych wywiadów powiedział, że podatek Belki należy znieść jeszcze w tym roku. Budżet na tym nie ucierpi, bo państwo zyskuje z tytułu belkowego raptem nieco ponad 1mld rocznie - dodali zgodnie inni politycy PSL i PO. Być może faktycznie to niewiele, tyle że podatkowy program PSL-u wydaje się mało spójny.
Jeśli podatek liniowy jest szkodliwy, bo daje bogatym, to kto zyska na zniesieniu podatku od kapitału? Zdaje się, że osoby posiadające kapitał. Przeważnie są to osoby bogate. Dla nich głównym, o ile nie jedynym, źródłem przychodu, jest właśnie kapitał. Progresja, podatek liniowy to nie ich problem. Jest to problem tych, którzy dochody czerpią z wszelkich form pracy najemnej. Zyski kapitałowe już teraz można bezpodatkowo w całości zrealizować za granicą (stąd niewielki ślad w polskim budżecie). Niemniej, pewną przeszkodą jest bezpodatkowe sprowadzenie kapitału z powrotem do Polski dla zaspokojenia indywidualnych potrzeb osób fizycznych. Pomysł koalicjantów znosi tę przeszkodę. Czy na pewno o to chodzi w całej tej reformie?
(EM)
Marek Bytof, doradca podatkowy w kancelarii Taxways / DGP