W ostatnich tygodniach głośny stał się pomysł stworzenia rejestru beneficjentów ulg podatkowych. Chce tego minister koordynator ds. służb specjalnych w projekcie ustawy o jawności życia publicznego. Co o tym sądzi resort finansów?
Przychylnie oceniamy sam pomysł, bo żyjemy w epoce projektu BEPS (Base Erosion and Profit Shifting, czyli projekt OECD w uproszczeniu mający na celu opodatkowanie dochodu w kraju, gdzie został wypracowany – red.). Jedną z przewidzianych w nim rekomendacji jest właśnie więcej jawności danych podatkowych, co w założeniu ma mieć same zalety. Skorzystają podatnicy, bo będą wiedzieć np. o tym, ile dana firma zapłaciła podatku, skorzysta też społeczność lokalna, bo jawność stworzy presję na przedsiębiorstwach, aby rozliczały się w miejscu, gdzie działają. W tym kontekście trudno też nie popierać pomysłu, który pozwoli zainteresowanym poznać informacje o udzielonych przez fiskusa ulgach. Nie widzę powodu, aby utajnić np. informacje o umorzeniu zaległości podatkowej wartej miliony złotych.
Projekt nie dotyczy jednak tylko ulg wartych miliony złotych. Nie znajdziemy w nim żadnych dodatkowych limitów czy kryteriów. Tym samym jawne byłyby także dane np. o umorzeniu niewielkiej zaległości podatkowej na rzecz matki samotnie wychowującej dziecko. To dobry pomysł?
Prywatnie uważam, że nie. Projekt nie był jednak jeszcze z nami oficjalnie konsultowany i nie jest to w związku z tym stanowisko resortu finansów. Jeśli jednak to ja będę wyznaczony do rozmów z projektodawcą, to na pewno zaproponuję wprowadzenie limitu wielkości takiej ulgi. Sytuacja, o której pan wspomniał, naprawdę nie wymaga publikacji.
Czyli jest szansa, że umorzenie zaległości wartej np. 5 tys. zł może nadal pozostać tajne?
Nie wykluczam, że zaproponujemy nawet wyższy limit, niż ten wspomniany przez pana.
Dane o rozliczeniach z fiskusem największych podatników rozliczających się z CIT są już jawne. To dobry pomysł?
Uważamy, że tak. Tak jak już wspomniałem, ujawnienie takich informacji powinno się przełożyć na zwiększenie poziomu kontroli społecznej nad rozliczeniami największych firm. To przełoży się na społeczną odpowiedzialność przedsiębiorstw, które swoim prawidłowym postępowaniem przyczynią się do zwiększenia dobrobytu oraz wspierania uczciwej konkurencji podatkowej. W taki też sposób budowany jest obecnie sprawiedliwy system opodatkowania CIT na całym świecie.
Na etapie prac nad projektem rządowi prawnicy wskazywali, że jawność powinna dotyczyć też największych podatników PIT. Jest na to szansa?
Sądzę, że tak. Nie jest już tajemnicą, że pracujemy nad trzema nowymi ustawami o podatkach dochodowych. W jednym z tych dokumentów chcemy kompleksowo uregulować sytuację wszystkich przedsiębiorców, tj. zarówno tych rozliczających się obecnie z CIT, jak i z PIT. To zaś oznacza, że docelowo dane wszystkich największych firm byłyby jawne. Z kolei najmniejsi przedsiębiorcy mogliby np. korzystać z 15-proc. stawki daniny. To wszystko jednak są na razie tylko prace koncepcyjne i w związku z tym trudno przesądzać, czy takie rozwiązania szybko wejdą w życie.
Czy zwiększenie jawności nie posłuży przede wszystkim fiskusowi? Transparentność rozliczeń spółek giełdowych przekłada się na kolejne informacje o tym, że powinny dopłacać do budżetu gigantyczne kwoty.
Oczywiście w dużym stopniu skorzystamy na tym także my. Jeśli chodzi o giełdę, to takie komunikaty nie biorą się jednak znikąd i są efektem tego, że wcześniej spółki nie dopłacały podatku albo optymalizowały swoje rozliczenia. To zaś, jak widzimy, może nie przynosić najlepszego efektu. Z jednej strony zapewne poszerzenie skali jawności o rozliczeniach z fiskusem mogłoby więc ułatwić nam jeszcze bardziej pracę. Ale z drugiej strony będzie się też to wiązać z korzyściami. Dla przykładu myślimy nad ewentualną listą takich benefitów dla spółek giełdowych, które prawidłowo rozliczają się z urzędem skarbowym.
TO TYLKO FRAGMENT TEKSTU. CAŁY ARTYKUŁ PRZECZYTASZ W TYGODNIKU GAZETA PRAWNA>>