Ministerstwo Finansów nie zrezygnuje z publikowania danych podatkowych największych firm. Zakończyło się zbieranie opinii do zmian w ustawie o CIT, których celem jest ujawnianie podstawowych danych podatkowych ok. 1 proc. największych firm rozliczających się z fiskusem w tej formule.
/>
Zgodnie z projektem takie dane jak przychody, koszty ich uzyskania czy wielkość należnego podatku będą publiczne w przypadku 4500 największych przedsiębiorstw. MF tłumaczy to potrzebą większej społecznej kontroli nad poczynaniami przedsiębiorców, której efektem miałaby być mniejsza skłonność do unikania podatków.
Choć z pozoru rozwiązanie obejmie tylko niewielką grupę podatników, to w rzeczywistości będzie ono miało wpływ na większość obrotu raportowanego przez przedsiębiorców rozliczających podatek dochodowy od osób prawnych. Z najnowszych, niepublikowanych jeszcze danych Ministerstwa Finansów wynika, że 1 proc. największych podatników CIT uzyskało w 2016 r. łącznie 186 mld zł dochodów. To aż 71 proc. łącznych dochodów wypracowanych przez wszystkie firmy odprowadzające podatek od osób prawnych.
Dane resortu pokazują skalę koncentracji: stosunkowo niewielka liczba firm (1 proc. całości) uzyskuje prawie trzy czwarte dochodów. Co więcej, 1 proc. największych „citowców” odpowiada za lwią część wpływów z tej daniny. Podatek należny od największych firm w 2016 r. wyniósł bowiem 25 mld zł. Tymczasem wpływy łączne (z tym, co oprócz centralnego budżetu trafia też do samorządów) wynosiły 33,8 mld zł. Z wcześniej publikowanych przez resort informacji wynika, że w zasadzie te firmy, których nowe prawo nie obejmie, to w zdecydowanej większości drobnica z punktu widzenia podatkowych wpływów do budżetu. Resort, wprowadzając niższą, 15-procentową stawkę CIT (która obowiązuje od początku tego roku) dla firm uzyskujących mniej niż 1,2 mln euro przychodu rocznie, szacował, że skorzysta z niej ok. 400 tys. przedsiębiorstw, czyli ok. 90 proc. podatników.
I dlatego niektórzy eksperci są zdania, że MF zatrzymało się w pół kroku, bo powinno ujawnić dane wszystkich podatników CIT. Z punktu widzenia całego systemu niewiele by to już zmieniło (skoro dane kluczowych podatników byłyby jawne), ale argument o dyskryminowaniu jednej grupy byłby nieaktualny. W czasie konsultacji używały go niektóre organizacje przedsiębiorców, ale również Rządowe Centrum Legislacji (pisaliśmy o tym we wtorkowym DGP). RCL nazwało proponowane przepisy restrykcyjnymi i piętnującymi. Jeden z podstawowych zarzutów dotyczył tego, że ustawa obejmuje wybraną arbitralnie grupę firm, których jedyną „winą” jest to, że mają duże przychody.
Maciej Żukowski, dyrektor departamentu podatków dochodowych Ministerstwa Finansów, odrzuca zarzuty RCL. Jego zdaniem informacje finansowe, o których mowa, i tak są jawne, bo przedsiębiorcy muszą je ujawniać choćby w Krajowym Rejestrze Sądowym, i nie widzi podstaw do stawiania zarzutów o dyskryminację. Choć pomysłu rozszerzenia zakresu ustawy tak, by ujawniane były dane podatkowe wszystkich citowców, nie odrzuca. – To ciekawa koncepcja, przyjrzymy się jej – mówi Żukowski.
Ministerstwo nie zamierza natomiast ujawniać danych dużych podatników PIT prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą. W ich przypadku koncentracja najbardziej zamożnych też występuje, choć nie jest tak duża, jak wśród podatników CIT. MF podzieliło się danymi dotyczącymi działalności rozliczanej w formule 19-proc. liniowego PIT. Wynika z nich, że w ubiegłym roku 1 proc. najbardziej zamożnych liniowców uzyskał 24 mld zł, czyli ok. jednej piątej dochodu wszystkich rozliczających się w ten sposób z fiskusem.