Po raz kolejny potwierdził to Naczelny Sąd Administracyjny. To już drugi taki wyrok sądu kasacyjnego, ale – jak podkreśla Małgorzata Samborska, doradca podatkowy i partner w Grant Thornton – ważne jest spełnienie kilku warunków. Po pierwsze – brak zorganizowania pracownikowi powierzchni biurowej. Drugi warunek dotyczy charakteru wykonywanej pracy. W przypadku prac pomocniczych, wspierających, łatwiej jest uzasadnić brak istnienia zakładu w Polsce – tłumaczy ekspertka.
Kiedy zakład podatkowy?
Co oznacza powstanie zakładu zagranicznego? – Zasadniczo przedsiębiorcy (osoby prawne) są opodatkowani w tym kraju, w którym mają swoją siedzibę lub zarząd. Jeżeli jednak zaczynają działać również w innym państwie, to może powstać zagraniczny zakład. W konsekwencji dochody osiągane dzięki temu zakładowi trzeba opodatkować w kraju, gdzie się ten zakład znajduje – tłumaczył Daniel Więckowski, doradca podatkowy i partner zarządzający w LTCA, podczas niedawnej XXVI Ogólnopolskiej Konferencji Podatkowej ELSA.
Sprzyjała pandemia
Problem – jak podkreślił ekspert – nasilił się w czasie pandemii COVID, gdy pracownicy zaczęli wykonywać swoje obowiązki zdalnie z innych krajów niż z tego, w którym znajduje się siedziba firmy. Fiskus uznał, że jeżeli zagraniczna firma zatrudnia osoby, które pracują zdalnie z Polski, to w naszym kraju powstaje zakład podatkowy tej firmy.
Zagraniczni przedsiębiorcy nie zawsze się z tym zgadzają, stąd spory, które trafiają do sądów. Zapadł właśnie kolejny pozytywny dla nich wyrok NSA.
Zadania wykonywane online
Chodziło o niemiecką spółkę konsultingową, która zajmuje się wspieraniem procesów rekrutacyjnych. Zatrudnia ona na umowę o pracę osoby mieszkające w Polsce, będące polskimi obywatelami. Ich zadaniem jest m.in.: wsparcie rozwiązań technicznych, tworzenie projektów w systemie wewnętrznym, generowanie raportów i formularzy. Zatrudnieni pracują zdalnie we własnych mieszkaniach. Do wykonywanych zadań wykorzystują laptopy przekazane przez przedsiębiorcę.
Niemiecka spółka nie wynajmuje w Polsce żadnej nieruchomości ani biur, dlatego uznała, że nie ma w naszym kraju zakładu podatkowego. Tłumaczyła, że:
- nie ma w Polsce stałej placówki (ze względu na brak możliwości dysponowania miejscem, w którym pracownicy wykonują swoje obowiązki),
- nie prowadzi w Polsce sprzedaży towarów ani usług. Wszystkie istotne decyzje dotyczące sprzedaży, w szczególności ustalanie cen i indywidualnych warunków umów, zapadają w Niemczech.
Nie zgodził się z nią dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej. W interpretacji indywidualnej z 17 lutego 2022 r. (sygn. 0111-KDIB1-2.4010.655.2021.2.BD) stwierdził, że przedstawiony przez spółkę model zatrudnienia oznacza powstanie zakładu podatkowego w Polsce. Wyjaśnił, że zakład powstanie, jeżeli oprócz czynności przygotowawczych lub pomocniczych wykonywana jest działalność zasadnicza, nawet w relatywnie niewielkim zakresie. Tak właśnie jest w tej sprawie, bo w Polsce jest wykonywana w części podstawowa działalność niemieckiej spółki – stwierdził dyrektor KIS.
Uznał więc, że niemiecka spółka musi płacić CIT od generowanych dzięki zakładowi podatkowemu dochodów.
Home office to nie placówka
Spółka wygrała w sądach obu instancji. Najpierw interpretację fiskusa uchylił Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gliwicach. W wyroku z 5 maja 2022 r. (I SA/Gl 547/22) orzekł: „Praca wykonywana przez pracowników w systemie home office będzie wykorzystywana wyłącznie do czynności względem właściwej działalności pomocniczej (administracyjnej; pracownicy nie będą tam odbywali spotkań z klientami, a nawet miejsce to nie będzie oznaczone jako służące do prowadzenia działalności spółki)”. W konsekwencji – uznał – home office nie będzie stałą placówką spółki.
Wyrok ten utrzymał w mocy sąd kasacyjny. Orzekł więc, że nie można za taką placówkę uznać mieszkań pracowników, w odniesieniu do których zagraniczna spółka nie ma żadnego prawa korzystania.
– NSA uznał, tak samo jak sąd I instancji, że w tej sprawie działalność pracowników ma charakter pomocniczy i przygotowawczy, ponieważ nie jest tożsama z zasadniczą działalnością spółki – relacjonuje wyrok Małgorzata Samborska. Podkreśla, że kluczowe znaczenie dla sądu miał brak stałej placówki w Polsce.
– Aby można było mówić o zakładzie podatkowym, musi przede wszystkim istnieć stała placówka, przez którą całkowicie lub częściowo prowadzona jest działalność przedsiębiorstwa. Samo przekazanie sprzętu komputerowego do zdalnego wykonywania pracy nie powoduje wyodrębnienia przestrzeni do dyspozycji pracodawcy i nie tworzy stałej placówki – tłumaczy ekspertka. Wyjaśnia, że oceny, czy działalność pracowników ma charakter pomocniczy czy nie można dokonać dopiero w drugiej kolejności, jeśli taka placówka istnieje. I jeśli wówczas odpowiedź na to pytania jest twierdząca, zakład podatkowy nie powstaje nawet mimo istnienia stałej placówki.
Małgorzata Samborska podkreśla, że praca zdalna może być wykonywana na sprzęcie mobilnym właściwie w każdym miejscu, chociażby w parku czy restauracji, wystarczy bowiem dostęp do internetu. – Jeśli spółka nie dysponuje żadnym adresem, nie ma prawa do nieruchomości, nie można mówić o stałej placówce – twierdzi ekspertka.
Usługi administracyjne i księgowe - home office
O podobnym rozstrzygnięciu przypomniał Daniel Więckowski podczas wspomnianej konferencji podatkowej ELSA. Chodzi o wyrok NSA z 19 lutego 2025 r. (II FSK 609/22). W tym przypadku sprawa dotyczyła duńskiej spółki z branży ubezpieczeń turystycznych, która planowała zatrudnić zdalnie polskich rezydentów, by świadczyli oni usługi administracyjne i księgowe (tzw. back office). Pracownicy nie musieliby wykonywać swoich obowiązków z konkretnego miejsca ani udostępnić spółce jakiejkolwiek przestrzeni. Ważne było tylko, żeby gwarantowali bezpieczeństwo firmowych danych.
We wniosku o interpretację spółka podkreśliła, że zadania, które planuje powierzyć polskim rezydentom, są proste, wymagają wyłącznie podstawowej znajomości języka i nie są w żaden sposób związane z pozyskiwaniem nowych klientów.
W tym przypadku dyrektor KIS również uznał, że będzie to podatkowy zakład, ale NSA się z tym nie zgodził. Wyjaśnił, że zagraniczny pracodawca, który zatrudnia zdalnie polskiego pracownika, nie zawsze płaci polski CIT, nawet jeżeli przekazał tu swój firmowy sprzęt komputerowy. Prywatne mieszkanie pracownika wykorzystywane w charakterze home office czy każda inna powierzchnia, którą spółka nie dysponuje ani nie włada w Polsce, nie stanowi placówki – wyjaśnił sąd kasacyjny.
Daniel Więckowski zwraca szczególnie uwagę na ustne uzasadnienie wyroku. Jak zauważył wtedy sędzia sprawozdawca, argumentacja fiskusa mogłaby prowadzić do kuriozalnych wniosków, gdyby praca była świadczona np. na pokładzie samolotu czy w pociągu.
NSA zgodził się zarazem ze spółką, że w tej sprawie wykonywane w Polsce zadania nie są kluczowe dla jej działalności.
Umowy nie z tej epoki
Małgorzata Samborska zwraca natomiast uwagę na inny problem. Umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania były projektowane, gdy internet nawet nie istniał, i w wielu aspektach nie przystają one do współczesnej gospodarki.
– W obliczu wszechobecnej pracy zdalnej pojawia się coraz więcej wątpliwości, czy formuła opodatkowania zysków przedsiębiorstw międzynarodowych, oparta na zasadzie fizycznej obecności, nie powinna być jednak poddana ponownej analizie – mówi ekspertka.
Podobnego zdania jest Daniel Więckowski – umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania czy też sama konwencja OECD to legislacja epoki przedinternetowej.
– Dziś widać, że konieczne są zmiany w celu bardziej sprawiedliwego przypisania dochodów do miejsca ich powstawania – mówi ekspert.
Małgorzata Samborska podkreśla, że obecnie firmy mogą z łatwością generować zyski w danym kraju, bez fizycznej w nim obecności. Wszystko to dzięki nowym możliwościom cyfrowym, rozwojowi usług online, istnieniu platform streamingowych i e-commerce. – Pojawia się więc pytanie, gdzie faktycznie powstaje wartość dodana? – stawia pytanie ekspertka.
Potrzebna jest reforma
Małgorzata Samborska zwraca uwagę na to, że pewne działania legislacyjne już mają miejsce. Chociażby w ramach tzw. projektu BEPS (Base Erosion and Profit Shifting) oraz reformy Pillar One i Pillar Two kraje OECD oraz Unii Europejskiej podejmują próby zmiany zasad – tak by część zysków była przypisywana do krajów, w których znajdują się użytkownicy lub konsumenci.
– To dowód, że światowe instytucje również uznają, iż dotychczasowa formuła wymaga reformy – mówi ekspertka. ©℗
orzecznictwo
Podstawa prawna
Wyrok NSA z 28 października 2025 r., sygn. akt. II FSK 163/23 www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia