Fiskus identyfikuje coraz więcej dużych dłużników podatkowych. Ale to pierwszy krok – ten łatwiejszy. Znacznie trudniej odzyskać należne pieniądze.
/>
Duzi dłużnicy podatkowi to tacy, którzy zalegają fiskusowi z zapłatą danin na minimum milion złotych. Z opublikowanych właśnie danych Ministerstwa Finansów wynika, że na koniec ubiegłego roku było ich już ponad 11,5 tys. To o 17 proc. więcej niż rok wcześniej. W sumie są winni państwu 97 mld zł. Trend utrzymuje się i w tym roku. Na koniec kwietnia ogólna kwota zaległości była większa o 38 proc. w porównaniu z tym samym okresem roku ubiegłego. Liczba dłużników wzrosła o 19 proc.
„Wzrost zaległości oraz liczby podmiotów jest także pochodną coraz skuteczniejszych działań administracji skarbowej, która dzięki już wprowadzonym rozwiązaniom jest w stanie zdecydowanie szybciej wykrywać nieprawidłowości” – podaje resort finansów.
Choć ministerstwo nie precyzuje, skąd konkretnie biorą się długi, to w ciemno można obstawiać dwie przyczyny.
Pierwsza to celniejsze kontrole w VAT, które spowodowały bardzo duży wzrost ujawnionych należności w podatku od towarów i usług. W ubiegłym roku kwota niezapłaconych podatków pośrednich (czyli VAT i akcyzy) znalezionych przez kontrolerów skarbowych wzrosła o ok. 35 proc.
Druga przyczyna to zagęszczenie kontrolnego sita w podatku dochodowym od firm. Skarbówka wypowiedziała wojnę cenom transferowym. Tropi też nieuczciwe sposoby optymalizacji podatkowej.
Ceny transferowe to zawyżenie lub zaniżenie w stosunku do średnich rynkowych wartości transakcji – po to, by osiągnąć korzyść podatkową. Według danych, którymi dysponuje Najwyższa Izba Kontroli, organy kontroli skarbowej w ubiegłym roku przeprowadziły w tej dziedzinie o 35,8 proc. więcej kontroli niż w 2015 r. Efekt: kwota ujawnionych zobowiązań podatkowych wzrosła z 29,2 mln zł do 945,8 mln zł, a zawyżonych niesłusznie (zdaniem fiskusa) strat zwiększyła się z 93,3 mln zł w 2015 r. do... 2,8 mld zł.
Na razie ze ściągalnością nie jest najlepiej. Według raportu NIK w ubiegłym roku z należności z tytułem egzekucyjnym udało się odzyskać ok. 32 proc. kwoty. To i tak lepszy wskaźnik niż w 2015 r., kiedy było to 24,8 proc.
Jeśli większość zobowiązań dużych dłużników podatkowych to niezapłacony VAT, fiskus może mieć problem. Bo gros tych należności to puste faktury, wystawiane przez firmy słupy, bez żadnego majątku. Mówiąc inaczej, taki dług trudno wyegzekwować. Łatwiej może być z zaległościami CIT, bo optymalizację zazwyczaj stosują firmy, które mają rzeczywisty obrót. Eksperci od rynku wierzytelności są zdania, że fiskus w konfrontacji z takimi podmiotami mógłby wiele ugrać – o ile zastosuje odpowiednią strategię.
– Zwykle w windykacji, gdy kwota zobowiązania jest naprawdę duża, a dłużnik nie jest oszustem, stosuje się metody mieszane: najczęściej ujawnia się dane dłużnika w biurze informacji gospodarczej i jednocześnie przystępuje do negocjacji z nim – mówi Andrzej Kulik z Krajowego Rejestru Długów.
MF przygotowuje się też do zastosowania innej metody powszechnej na komercyjnym rynku wierzytelności. Od początku 2018 r. ma zacząć działać Rejestr Należności Publicznoprawnych – lista dłużników podatkowych, których zobowiązania wymagalne wobec fiskusa przekroczyły 5 tys. zł. Listy dłużników to miękka windykacja. Polega to na tym, że upublicznienie informacji o długu utrudnia dłużnikowi zaciąganie innych zobowiązań. Czy zadziała dyscyplinująco na tych, którzy są winni fiskusowi więcej niż 1 mln zł? Andrzej Kulik uważa, że na pewno taki rejestr nie zaszkodzi i można go potraktować jako listę ostrzeżeń przed trefnymi kontrahentami w obrocie gospodarczym.
Podobnego zdania jest Michał Chmiel z BIG Infomonitor. – Jeśli zgodnie z przyjętymi założeniami faktycznie zapewniony zostanie powszechny i łatwy dostęp do danych w RNP – m.in. konsumentom, przedsiębiorcom, BIG-om i BIK-owi – to z pewnością zawarte w nim dane nie ujdą uwadze zainteresowanych. Trudno sobie wyobrazić, że ktoś zawiera poważne kontrakty leasingowe czy też udziela kredytu nawet dużej znanej firmie, jeśli jednocześnie widzi, że ma ona ponad milion złotych zaległości z tytułu niezapłaconych podatków lub ceł – ocenia Chmiel. Gorzej z funkcją dyscyplinującą – według niego duże firmy są bardziej odporne na wpisy do publicznych rejestrów dłużników niż małe i średnie, które w obecności na czarnej liście dłużników widzą większe ryzyko reputacyjne. Dla tych, z których nie da się ściągnąć w ogóle należności, rejestr dłużników podatkowych nie będzie miał większego znaczenia.