Patrząc na poczynania fiskusa w walce z agresywną optymalizacją podatkową, można odnieść wrażenie, że w każdym przypadku podatnik jest zobowiązany wybrać taki model, który wiąże się z maksymalizacją obciążeń podatkowych
/>
Niedługo dojdziemy być może do wniosku, że nielegalne są np. wszelkie rabaty i ceny promocyjne w handlu detalicznym, bo wszak w ten sposób przedsiębiorca uszczupla sobie i dochód do opodatkowania, i podstawę podatku VAT.
Obecnie daje się obserwować wyraźny trend w kierunku myślenia propaństwowego, co jest reakcją na nazbyt bezczelne metody agresywnej optymalizacji podatkowej, stosowanej przez międzynarodowych gigantów biznesu. Aczkolwiek do uzyskania solidaryzmu międzypaństwowego niezbędnego dla osiągnięcia w tej batalii sukcesu, jest chyba daleko. Wystarczy wskazać na stanowisko Irlandii w sprawie Apple’a której rząd doszedł do wniosku, że lepiej aby płacili cokolwiek u nich, niż uciekli do raju podatkowego. Albo politykę rządu Czech, zachęcającą polskie firmy do zmiany domicylu na czeski.
Czy podpisanie Konwencji Wielostronnej służącej wdrożeniu środków przewidzianych w projekcie BEPS (Base Erosion and Profit Shifting Action Plan) cokolwiek w praktyce zmieni? – o tym przekonamy się dopiero za jakiś czas. Na razie obserwujemy na krajowym podwórku „wzmożenie” prewencyjno-regulacyjne ze strony ustawodawcy, jak i Ministerstwa Finansów – jak się zdaje pod hasłem „łapaj złodzieja”. Rodzi się atmosfera, w której do jednego worka wrzuca się gangsterów organizujących karuzele VAT, jak i przedsiębiorców korzystających z legalnych rozwiązań, umożliwiających bezpodatkowe reinwestowanie zysków (a nie bezpodatkową ich konsumpcję!).
Sam pomysł Ministerstwa Finansów, aby komunikować się z przedsiębiorcami za pomocą ostrzeżeń prewencyjnych, należy uznać za ze wszech miar trafiony. Pozwala to przedsiębiorcom wycofać się – bez ponoszenia wstecznie rujnujących skutków podatkowych – ze struktur oraz transakcji, które zgodnie z ostrzeżeniem będą na przyszłość uważane przez fiskusa za działanie celem obejścia przepisów prawa podatkowego w rozumieniu tzw. klauzuli GARR.
Reinwestowanie to nie optymalizacja
Nie wydaje się jednak, aby fiskus podejmował w walce z optymalizacją podatkową same trafne decyzje. Przemawia za tym przykład zasadniczej zmiany w modelu opodatkowania funduszy inwestycyjnych zamkniętych, tj. zastąpienie zwolnienia podmiotowego z CIT zwolnieniem przedmiotowym, czyli obejmującym tylko wskazane kategorie inwestycji kapitałowych. Odbyło się to pod hasłem walki z optymalizacją dokonywaną przede wszystkim przez struktury międzynarodowe. W ten sposób co do zasady wyeliminowano możliwość wykorzystywania tzw. FIZAN (funduszy inwestycyjnych zamkniętych aktywów niepublicznych) do optymalizowania CIT od dochodów operacyjnych także rodzimych przedsiębiorstw. Wydaje się, że ustawodawca pomylił tutaj agresywną optymalizację podatkową z mechanizmem służącym bezpodatkowemu reinwestowaniu zysków.
Oczywiście można twierdzić, jak to czyni premier Morawiecki, że podmiotowe zwolnienie FIZAN z podatku CIT stanowiło zachętę do nieuczciwej konkurencji, gdyż przedsiębiorca mający przedsiębiorstwo zorganizowane w strukturze FIZAN korzystał z „dźwigni podatkowej” niedostępnej dla tego, kto tego nie robił, jednak argument ten nie jest nie do odparcia. Przecież z instytucji prawno-organizacyjnych, funkcjonujących w porządku prawnym, może skorzystać każdy przedsiębiorca należący do kręgu firm, dla których dane rozwiązanie jest adekwatne. Możemy więc oczekiwać od zaradnego przedsiębiorcy, należącego do segmentu „mid-cap”, że skorzysta on z takiej formy prawnej działalności, która zapewni mu reinwestycyjną dźwignię podatkową.
Zwolnienie podmiotowe FIZAN z CIT nie było zatem mechanizmem wspomagającym nieuczciwą konkurencję, ale raczej mechanizmem służącym przyspieszonej akumulacji kapitału inwestycyjnego, skierowanym do tych, którzy reinwestowanie zysków przedkładali nad ich konsumpcję. Pozbawiliśmy się tego instrumentu, mylnie utożsamiając mechanizm bezpodatkowego reinwestowania zysków z agresywną optymalizacją podatkową. Decydenci zapomnieli przy tym chyba, że polscy przedsiębiorcy mieli na akumulację kapitału tylko dwadzieścia kilka lat, a ich zagraniczni konkurenci kilkaset.
Jeżeli w ramach Planu Morawieckiego zachęca się polskie firmy do międzynarodowej ekspansji, a jednocześnie wykreśla się z porządku prawnego instytucję służącą polskim firmom – o odpowiedniej do tego kapitalizacji – jako mechanizm przyspieszonej akumulacji kapitału inwestycyjnego, to w działaniach takich wolno krytykowi dostrzec niejaką sprzeczność.
Cios w krajowych deweloperów
Co gorsza, rządzący zdają się iść za ciosem. Ten cios, wymierzony przeciwko FIZAN, uderzył między innymi, a może przede wszystkim w sektor deweloperski, gdzie funkcjonowanie w ramach takich funduszy było w zasadzie standardem, i gdzie średnio i długoterminowe biznes plany były układane przy założeniu trwałości reinwestycyjnej dźwigni podatkowej. Na tym założeniu także opierało się bankowe finansowanie przedsięwzięć deweloperskich.
W ramach zmiany kończącej z podmiotowym zwolnieniem podatkowym FIZAN zachowano – przy pewnych ograniczeniach techniczno-prawnych, o które tu mniejsza – zwolnienie przedmiotowe funduszy w przypadku inwestycji nieruchomościowych. Teraz jednak, przy okazji dyskusji o REIT-ach (spółki wynajmu nieruchomości) dowiadujemy się, że tylko podmioty spełniające kryteria prawno-organizacyjne REIT,U mogą liczyć na zwolnienie albo ulgi w CIT. Natomiast wraz z wejściem w życie nowej ustawy zostanie odebrane stosowne zwolnienie przedmiotowe w CIT inwestycyjnym funduszom nieruchomościowym. Jest to klasyczne wylanie dziecka z kąpielą i trudny do racjonalnego wytłumaczenia cios zadawany rodzimemu biznesowi deweloperskiemu.
Polskie firmy deweloperskie nie będą spełniały warunków wymaganych od publicznych spółek wynajmu nieruchomości także dlatego, że pozycjonują się one na rynku ściśle deweloperskim, a nie na komercjalizowaniu wybudowanych nieruchomości w formie ich wynajmu. Natomiast potężne korporacje międzynarodowe, zajmujące się zarówno realizacją inwestycji na rynku nieruchomościowym jak i ich komercjalizowaniem – jak najbardziej. Dlaczego rządzącym zależy na preferowaniu międzynarodowych gigantów sektora rynku nieruchomości kosztem krajowych firm deweloperskich?
FIZ: jakoś sobie poradzicie
„Wzmożenie antyoptymalizacyjne” o wątłych podstawach merytorycznych daje się dostrzec także w treści ostrzeżeń prewencyjnych. Pierwsze z nich w największym skrócie głosiło, że stanowi niedozwoloną optymalizację zamiana aktywów dotychczas posiadanych przez fundusz inwestycyjny zamknięty (FIZ) na obligacje wydawane funduszowi przez spółki, do których trafiają te aktywa. W szczególności fiskus nie będzie uznawał po stronie tych spółek za koszt podatkowy odsetek od tych obligacji.
Uszło jednak uwadze ministerialnych interpretatorów to, że na przełomie roku dokonano fundamentalnej zmiany podatkowej bez żadnego sensownego okresu przejściowego. A na pytania przedstawicieli TFI zarządzających funduszami, jak rządzący wyobrażają sobie wdrożenie w ciągu kilku tygodni w podmiotach, które zwolnione były z CIT, całego instrumentarium organizacyjnego, kadrowego, informatycznego, księgowego itd., służącego obliczaniu i odprowadzaniu podatku (nie mówiąc już o kosztach), usłyszeć można było: „jakoś sobie poradzicie”. Co przy tym charakterystyczne, strona rządowa nie była nawet w stanie odpowiedzieć na tak zasadnicze pytanie, jak to, czy ten podatek ma być płacony zaliczkowo co miesiąc, czy może tylko w okresach rocznych.
Zupełny brak przygotowania przemyślanych norm prawnych dedykowanych do specyficznych podatników, jakimi niemal z dnia na dzień stały się fundusze inwestycyjne, przyczynił się do chaosu i stanu niepewności, jaki obecnie można obserwować w tej materii. Jeżeli zatem ministerialni interpretatorzy pytają o ekonomiczne uzasadnienie dokonanej „zamiany” dotychczasowych aktywów na obligacje, to odpowiedź jest bardzo prosta: przyczyną tą jest praktyczna niemożność obsługiwania przez fundusze działań związanych z techniczną stroną wprowadzonego opodatkowania. W związku z wprowadzoną „na wariata” zasadniczą zmianą prawa podatkowego funduszom uniemożliwiono praktyczne zarządzanie posiadanymi dotychczas aktywami. W tej sytuacji nie pozostało im nic innego jak w drodze odpowiednio zaprojektowanych transakcji kapitałowych dokonać zamiany posiadanych aktywów na takie, którymi fundusze władne są zarządzać i jednocześnie „delegować” kwestie związane z opodatkowaniem do spółek portfelowych, które dysponują infrastrukturą mogącą obsłużyć tę materię. Celem ekonomicznym takich transakcji nie było unikanie opodatkowania, ale zapewnienie funduszom podstaw do dalszej możliwości funkcjonowania.
Wszystko wskazuje na to, że rodzimi przedsiębiorcy będą musieli jakoś przetrwać obecne wzmożenie, aż rządzący być może dostrzegą, że efektem ich działań jest osłabienie pozycji konkurencyjnej polskich przedsiębiorców, w sytuacji gdy międzynarodowe korporacje, o które podobno przede wszystkim chodzi w całej tej awanturze, nadal mieć będą się jak najlepiej. Nie liczyłbym jednak na to, że rządzący powiedzą nam wtedy: „przepraszamy, chcieliśmy dobrze, a wyszło jak zwykle”.
Ustawodawca myli agresywną optymalizację podatkową z mechanizmem służącym bezpodatkowemu reinwestowaniu zysków