Z początkiem czerwca minęło 12 lat obowiązywania regulacji dotyczących ulgi na złe długi. W tym czasie kilkakrotnie zmieniały się zasady korzystania z niej, ale cel jej wprowadzenia wciąż pozostaje ten sam – przeciwdziałanie zatorom płatniczym w firmach.

Zasada ogólna tej preferencji jest w uproszczeniu taka – ulga ma chronić sprzedawcę (wierzyciela) przed ponoszeniem ciężaru VAT należnego za transakcję sprzedaży, za którą nie dostał on zapłaty od nabywcy towaru lub usługi (dłużnika). Eksperci są zgodni co do tego, że możliwość odzyskania VAT należnego z niezapłaconej transakcji to dla sprzedającego bardzo dobre rozwiązanie. Jednak, jak pokazują dane resortu finansów, liczba podmiotów korzystających z ulgi na złe długi od kilku lat maleje. Zapewne i tak będzie w tym roku. Dlaczego? Diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach. Jeden z warunków ogranicza czas skorzystania z tej preferencji do dwóch lat. To dla podatników zdecydowanie za mało.

Ostatnio jednak WSA w Gliwicach w wyroku z 23 marca 2017 r. (sygn. akt III SA/Gl 1411/16, nieprawomocny) przyznał im rację uznając, że na skorygowanie podatku powinni mieć więcej czasu. Kolejny wymóg dotyczy statusu podatnika VAT. Tu sytuacja znacznie się pogorszyła od początku tego roku. Organy podatkowe uzyskały bowiem szersze kompetencje w zakresie wykreślania podatników z rejestru VAT, a przedsiębiorcy nie nadążają ze śledzeniem, czy i kiedy niepłacący kontrahent jeszcze w nim figurował. Jeśli do tego dodamy kolejną grupę podatników wyłączonych od początku tego roku z możliwości korzystania z omawianej ulgi, czyli część firm budowlanych objętych odwrotnym obciążeniem, to odpowiedź na postawione pytanie mamy gotową. Cała nadzieja w Ministerstwie Finansów. Na razie prowadzi ono analizy przepisów podatkowych, w tym także w zakresie ulgi na złe długi w VAT. Miejmy nadzieję, że ewentualne zmiany pozwolą dobrze korzystać z dobrej ulgi.

ZAINTERESOWAŁ CIĘ TEN TEMAT? CZYTAJ WIĘCEJ W TYGODNIKU E-DGP >>