Biała lista usług dozwolonych dla audytorów, pięcioletni okres rotacji, ograniczenia w podzlecaniu usług – to kształt przepisów przyjętych w zeszłym tygodniu przez Sejm.
Na tak restrykcyjne regulacje nie zdecydował się żaden z krajów europejskich. Pytanie więc, czy to genialne posunięcie polskiego rządu, czy rozwiązanie, które doprowadzi do załamania rynku audytorskiego.
Przez dwa lata pracy nad nową ustawą ścierały się różne grupy interesów. Biegli rewidenci próbowali wpływać na złagodzenie pierwotnie zaproponowanych zmian, inni, jak np. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz doradcy podatkowi, przeciwnie – na ich zaostrzenie.
Najbardziej restrykcyjne regulacje zostały wprowadzone dopiero na ostatnim etapie prac, co wzbudziło niemałe zdziwienie. Nagle, po miesiącach prac w sejmowej podkomisji, rząd zadecydował 21 marca o wprowadzeniu kontrowersyjnej autopoprawki: całkowitego zakazu świadczenia przez biegłych rewidentów usług dla audytowanych jednostek zainteresowania publicznego (JZP-np. banków, spółek giełdowych).
Bój o rynek usług
Rządowa poprawka na ostatniej prostej była dla środowiska biegłych rewidentów ogromnym zaskoczeniem, mimo że od samego początku, od rozpoczęcia sejmowych prac, audytorzy nie mieli pewności, jaki będzie ostateczny kształt projektu. W kuluarach szeptano o niebywałej skuteczności doradców podatkowych, którzy postulowali rozdzielenie usług audytorskich i doradczych. Miał ich w tym wspierać Związek Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP).
Jak zmieniał się pomysł na rozdzielenie usług audytorskich i doradczych / Dziennik Gazeta Prawna
Poczucia niepewności nie zniwelowała nawet (jak się potem okazało całkiem słusznie) decyzja sejmowej podkomisji o nierozdzieleniu usług. Biegli rewidenci ciągle liczyli się z tym, że w najmniej oczekiwanym momencie któryś z posłów może zaproponować drobną z pozoru poprawkę, która wywróci z trudem wypracowany kompromis. Nikt z nich jednak nie spodziewał się, że stanie się to na posiedzeniu rządu. Nie brano pod uwagę wariantu, że w ostatniej chwili projektem raz jeszcze zajmie się Rada Ministrów.
Naciski doradców
Pierwsze postulaty rozdzielenia usług pojawiły się na początku 2016 r. w pismach konsultacyjnych Jadwigi Glumińskiej-Pawlic, przewodniczącej Krajowej Rady Doradców Podatkowych i ZPP. Padły argumenty: należy wzmocnić niezależność biegłych rewidentów i zapobiegać nieprawidłowościom.
Stało się to w momencie, gdy po wielu miesiącach prac nad nowymi przepisami i pod wpływem postulatów biegłych rewidentów Ministerstwo Finansów odstąpiło już od pierwotnej koncepcji „białej listy”, tj. usług dozwolonych dla biegłych rewidentów (poza audytem). Resort przyjął inne rozwiązanie – „czarną listę”, czyli wykaz usług zakazanych, a także usług warunkowo dopuszczonych. Koncepcję tę zaakceptował następnie rząd.
Swoje zastrzeżenia odnośnie do łączenia usług zgłaszał wprawdzie UOKIiK, ale nie rekomendował całkowitego rozdzielenia usług.
Listy z różnych stron
Nerwowo zrobiło się wtedy, gdy projektem zajęła się sejmowa podkomisja. Do jej szefa Artura Sobonia zaczęły z rozmaitych stron spływać listy, w których wyraźnie ścierały się interesy obu grup: firm doradczych i biegłych rewidentów.
Korespondencję zapoczątkowało pismo 25 firm doradczych. Poprzedziło je spotkanie prasowe o znaczącym tytule „Czy sędzia może orzekać we własnej sprawie, czyli przypadki audytora”.
Wzięli w nim udział: prof. Adam Mariański, partner zarządzający w Kancelariach Mariański Group, Artur Cmoch, wspólnik zarządzający GWW TAX, Michał Gwizda, wspólnik Crido Taxand, Michał Rumiński, partner w EEC Ventures.
Wszyscy, niczym jeden mąż, mówili o konieczności wzmocnienia niezależności audytorów. Jako przykład zagrożenia płynącego z jej utraty podawano skandal, w wyniku którego ponad 15 lat wcześniej upadł Enron, a z rynku zniknęła duża firma audytorska Arthur Andersen. Żeby nadać problemowi bardziej aktualny charakter, przypomniano o niedawnych problemach Facebooka. Nie padł jednak żaden przykład z polskiego podwórka. Mimo pytań dziennikarzy nie odniesiono się też do innych zmian, które w założeniu miały zapewnić niezależność biegłego rewidenta.
Sejmowe przepychanki
Problem rozdzielenia usług wrócił na ostatnie posiedzenie sejmowej podkomisji 9 marca.
Pierwszy zabrał głos Krzysztof Burnos, prezes Krajowej Rady Biegłych Rewidentów. Uprzedzając zarzuty doradców podatkowych, zaczął od przypomnienia, że nawet Komisja Europejska nie rekomenduje pełnego rozdzielenia usług (a nowa ustawa o biegłych rewidentach ma na celu wdrożenie do polskiego prawa unijnych przepisów). Podkreślał, że firmy, które dziś postulują całkowite rozdzielenie usług, same będą jej beneficjentami. Zwrócił też uwagę na to, że projekt ogranicza już możliwość świadczenia dodatkowych usług (nie mogą one wpływać na jakość badania).
Do wypracowanych rozwiązań przekonywali także m.in. Jacek Hryniuk, partner zarządzający EY, Tomasz Grunwald, doradca podatkowy w KPMG, i Piotr Kamiński, wiceprezydent Pracodawców RP.
Przeciwne stanowisko prezentował z ramienia Krajowej Rady Doradców Podatkowych Roman Namysłowski (z Crido Taxand), a z ramienia ZPP jej wiceprezes Marcin Nowacki i Andrzej Puncewicz (również z Crido Taxand).
Wtedy wiceminister finansów Wiesław Janczyk po raz pierwszy zapowiedział, że może się pojawić rządowa autopoprawka. Stwierdził to w rozmowie z PAP: „To jest projekt rządowy, a parametr, o którym mówimy (chodzi o rozdzielenie usług – red.) jest na tyle istotny, że powinien być korygowany poprawką rządową, która zostałaby przedłożona do rozstrzygnięcia Sejmowi”.
Zaraz potem pojawiły się informacje, o konflikcie pomiędzy Janczykiem (rzekomo przeciwnym poprawce) a wicepremierem Mateuszem Morawieckim (podobno przekonanym o jej słuszności). Trudno stwierdzić, czy faktycznie był konflikt. Niewątpliwie już na posiedzeniu sejmowej komisji finansów publicznych wiceminister Janczyk z pełnym przekonaniem bronił rządowej autopoprawki. – Rząd przyjął bardzo odważne rozwiązanie, ale w wyniku doskonale przemyślanej decyzji – zapewniał.
Włączony mikrofon
Ostatecznie rząd zdecydował się tylko na zakaz świadczenia dodatkowych usług dla audytowanych JZP, ale w trakcie prac sejmowej komisji nie godził się już na żadną propozycję złagodzenia projektu. Dowiodła tego wypowiedź przedstawicieli resortu podczas jednej z przerw, gdy przy nadal włączonych mikrofonach można było usłyszeć jednoznaczne: nie ma zgody rządu na popieranie jakiejkolwiek zmiany.
Nie przeszedł zatem postulat wydłużenia okresu rotacji firm audytorskich badających JZP. Nie było też szans na zmiany w przepisach o podwykonawstwie. Ministerstwo Finansów jeszcze na etapie prac w sejmowej podkomisji zaproponowało wykluczenie możliwości podzlecania całego badania innym firmom. I tego do końca się trzymało.
Nie było zgody nawet na poprawki redakcyjne. Powołany kilka dni wcześniej nowy wiceminister finansów Paweł Cybulski (zastępujący przez krótki czas w pracach sejmowej komisji wiceministra Janczyka) przy każdej zgłaszanej poprawce nieustannie powtarzał formułę: „Nie ma zgody”.
Konsekwencje zmian
Sejm, za rekomendacją komisji, przyjął bardzo restrykcyjne rozwiązania. Takich nie przewidziano w jakimkolwiek innym kraju unijnym. W kwestii rozdzielenia usług nawet Holandia, która ma duże ograniczenia, pozostawiła możliwość wykonywania usług atestacyjnych.
Podobnie jest z rotacją. W większości krajów jej wymagany okres wynosi 10 lat, u nas będzie to 5 lat.
Pytanie więc, czy rozwiązania wprowadzone w ustawie zabezpieczą odbiorców sprawozdań przed brakiem obiektywizmu audytora. Czy to tylko efekt lobbingu wąskiej grupy przedsiębiorców, przez co ucierpią badane podmioty? Bo że będzie drożej, nikt nie ma wątpliwości.