- Od sierpnia 2017 r. krajowe skażalniki, w tym węgierski i estoński, mają w ogóle zniknąć z rynku - zauważa Szymon Parulski, doradca podatkowy i wspólnik w Parulski i Wspólnicy.
Czy przepisy, które przyjął wczoraj rząd, rozwiążą problem oszustw związanych ze sprowadzaniem całkowicie skażonego alkoholu z innych państw UE?
Zmiany pomogą, ale ich skuteczność zależy od wejścia w życie pakietu przewozowego i skutecznej weryfikacji, jaki produkt jest faktycznie wwożony do Polski. Od strony formalnej przyjęcie pakietu spirytusowego utrudni działanie przestępcom, ale nie wyeliminuje ich działalności z rynku.
Dużo się mówi o nielegalnym wykorzystywaniu tzw. metody węgierskiej całkowitego skażenia alkoholu. Na rynku pojawiła się jednak również metoda estońska.
Jest ona wykorzystywana od niedawna. Stosują ją nie tylko oszuści, ale również legalnie działające podmioty w Polsce, zużywające całkowicie skażony alkohol. Warto bowiem pamiętać, że na polskim rynku działają nie tylko oszuści, ale też wiele legalnych firm, które korzystają z alkoholu węgierskiego w sposób zgodny z prawem. Robią to po to, aby ominąć ograniczenia związane z handlem częściowo skażonym alkoholem (szczególny nadzór, normy zużycia, normy ubytków). Chodzi przykładowo o niektóre duże zakłady chemiczne i kosmetyczne. Skażalnik estoński może zastąpić węgierski, gdy alkohol skażany metodą węgierską zniknie z rynku. Niestety, ze skażalnika estońskiego mogą korzystać również oszuści, którzy sprowadzają alkohol z Węgier, a deklarują, że pochodzi on z Estonii.
Zwróćmy jednak uwagę, że od sierpnia 2017 r. krajowe skażalniki, w tym węgierski i estoński, mają w ogóle zniknąć z rynku.
Co będzie oznaczać wyeliminiowanie tych skażalników?
Z jednej strony uderzy to w oszustów, z drugiej – również w podmioty, które legalnie zużywają całkowicie skażony alkohol, wykorzystując łagodniejsze (mniej toksyczne) metody skażania z innych krajów. To wiązałoby się z utrudnieniami np. dla branży rozpuszczalników, producentów płynów do spryskiwaczy itp. Nie można uznawać, że wszyscy z tych branż są oszustami.
Z tego, co pan mówi, wynika, że obecnie alkohol skażony metodą węgierską jest wykorzystywany również do legalnej produkcji.
Tak, wykorzystuje się go dzięki ułatwieniom w prowadzeniu działalności gospodarczej (np. można uniknąć mechanizmów kontroli akcyzowej). Oczywiście żaden przedsiębiorca nie chwali się tym, że do produkcji np. kosmetyków wykorzystuje całkowicie skażony alkohol. Nie byłoby to zachętą dla konsumentów.
Co zatem pakiet alkoholowy zmieni dla takich właśnie legalnych firm?
Nie będą one mogły w dalszym ciągu korzystać z alkoholu zwolnionego z akcyzy, a to wiąże się ze wzrostem obciążeń podatkowych. Po wprowadzeniu pakietu spirytusowego do 1 sierpnia 2017 r. część podmiotów będzie więc próbowała wykorzystywać skażalniki innych krajów. Część będzie zmuszona do stosowania euroskażalnika, który jednak może być wykorzystywany w niewielkiej liczbie branż. Pozostałe podmioty będą skazane na stosowanie skażalnika krajowego, określonego w rozporządzeniu ministra finansów. Te ostatnie będą musiały nie tylko zmienić rodzaj alkoholu wykorzystywanego do produkcji swoich wyrobów, ale zostaną również objęte kontrolą akcyzową i innymi procedurami. Co więcej, takie podmioty staną się mniej elastyczne, ponieważ częściowo skażony alkohol można kupować wyłącznie z polskich składów podatkowych. Nie można nabyć go bezpośrednio np. z Niemiec. To powoduje, że np. niektóre polskie zakłady produkujące kosmetyki muszą zakładać własne składy podatkowe. Tworzą je po to, aby elastycznie decydować zakupie alkoholi, czyli raz z Francji, innymi razem z Niemiec lub Polski. Problem polega na tym, że tego rodzaju alkoholu nie ma w Polsce w wystarczającej ilości, a ponadto jego cena jest wyższa niż cena alkoholu sprowadzanego np. z Niemiec. A zatem bardziej opłaca się sprowadzać z innych krajów alkohol syntetyczny, ponieważ jest on tańszy i lepszy.