Klauzula o rozstrzyganiu wątpliwości na korzyść podatnika nie jest martwym przepisem. Po raz pierwszy NSA odwołał się do niej wprost.
To przełomowe orzeczenie. W obliczu poważnych wątpliwości interpretacyjnych NSA zwykł kierować sprawy pod uchwałę siedmioosobowego składu, bądź zadawał pytanie Trybunałowi Sprawiedliwości UE. Tym razem sąd kasacyjny nie zdecydował się na żadne z tych rozwiązań.
Odwołał się natomiast do obowiązującej od roku zasady in dubio pro tributario, zapisanej w art. 2a ordynacji podatkowej. Wynika z niej, że niedające się usunąć wątpliwości co do treści przepisów prawa podatkowego należy rozstrzygać na korzyść podatnika. Do tej pory sądy, odwołując się do tej zasady, nie uzasadniały swoich rozstrzygnięć.
Tym razem NSA stwierdził, że skoro przepisy są na tyle nieprecyzyjne, że nie sposób na ich podstawie jednoznacznie określić, za co należy płacić daninę, to na podatnika trzeba spojrzeć przychylnym okiem. Nie można bowiem wyciągać wobec niego negatywnych konsekwencji tylko dlatego, że ustawodawca nie określił dokładnie przedmiotu opodatkowania – orzekł NSA.
Sprawa była tym bardziej nietypowa, że interpretacji indywidualnej nie udzielał minister finansów, tylko organ władzy lokalnej – burmistrz Międzyzdrojów. Podatniczka zadała mu pytanie, czy powinna płacić opłatę targową w sytuacji, gdy prowadzi działalność gastronomiczną na terenie miejskiego targowiska.
Sama uważała, że opłata targowa jest należna tylko w przypadku sprzedaży na targowisku. Twierdziła zatem, że skoro nie sprzedaje gotowych towarów, tylko serwuje potrawy, przygotowując je na miejscu z zakupionych wcześniej półproduktów, to nie musi uiszczać opłaty. Jej działalność polega bowiem na świadczeniu usług, a do tego ustawa się nie odnosi.
Sprzedaż to nie tylko handel
Burmistrz był jednak innego zdania. Uznał, że działalność gastronomiczna mieści się w pojęciu sprzedaży. Przypomniał, że ustawą z 15 kwietnia 2011 zmieniono brzmienie art. 15 ust. 2 ustawy o podatkach i opłatach lokalnych, zastępując słowo „handel” wyrazem „sprzedaż”.
Burmistrz stwierdził zatem, że obowiązujące w nowym stanie prawnym sformułowanie ma szerszy zakres niż przed nowelizacją. Obejmuje nie tylko wymianę towarów za pieniądze, ale również czynności, tj. oferowanie towaru, eksponowanie go, reklamowanie, prowadzenie negocjacji.
„Sprzedaż” należy więc rozumieć tak, że już sama „gotowość” jej dokonania, która przejawia się chociażby w zajęciu miejsca na targowisku, wystarcza, by pobrać opłatę targową – stwierdził burmistrz.
Nie ma podatku, jest opłata
Burmistrz wskazał ponadto, że podatniczka nie płaci podatku od nieruchomości (bo serwuje dania z wiaty sezonowej, która nie jest budynkiem ani jego częścią trwale związaną z gruntem). W takiej sytuacji nie może być zwolniona z opłaty targowej.
Stwierdził więc, że kobieta powinna płacić daninę liczoną od każdego mkw. zajętej powierzchni, jak przewiduje to uchwała rady miejskiej.
Bez zamówienia nie ma produktu
Podatniczka to zakwestionowała. W skardze do sądu podniosła, że w jej przypadku nie sposób nawet mówić o eksponowaniu produktu. Dopóki bowiem go nie przyrządzi (po odebraniu zamówienia), dopóty w ogóle on jeszcze nie istnieje.
Przywołała też definicję sprzedaży z art. 532 kodeksu cywilnego. Wywiodła z niej, że za ofertę sprzedaży uważa się wystawienie rzeczy w miejscu sprzedaży na widok publiczny. Gdy natomiast nie jest to możliwe, to nie dochodzi do oferty sprzedaży – twierdziła. Argumentowała, że w takiej sytuacji można mówić jedynie o świadczeniu usług.
WSA w Szczecinie podzielił jednak stanowisko organu.
Nazbyt wiele niejasności
Na korzyść podatniczki rozstrzygnął dopiero NSA. Uchylił zarówno wyrok sądu I instancji, jak i interpretację burmistrza. Stwierdził, że obowiązujące definicje słownikowe, na które powoływała się zarówno kobieta, jak i organ, nie pozwalają jednoznacznie określić, czym dokładnie jest „sprzedaż”. – Nie można wyprowadzić jednolitego wyjaśnienia, jaki jest zakres tego terminu – powiedział sędzia Krzysztof Winiarski.
NSA orzekł więc, że zastosowanie w tej sprawie znajdzie zasada in dubio pro tributario. – Nie można z góry wywodzić negatywnego rozstrzygnięcia dla podatnika, skoro ustawodawca nie sprecyzował zakresu pojęcia sprzedaży i nie określił jednoznacznie przedmiotu opodatkowania na gruncie ustawy – wyjaśnił sędzia Winiarski.
Odniósł się też do argumentu burmistrza, że pojęcie sprzedaż, które zastąpiło „handel” w art. 15 ust. 2b ustawy ma szerszy zakres pojęciowy. Stwierdził, że nie można wywodzić takich wniosków, bo celem ustawodawcy było przede wszystkim ujednolicenie terminów wykorzystywanych w ust. 1 i 2 ustawy, a nie rozszerzenie zakresu działań, które skutkują opodatkowaniem.
Ustawodawca nie sprecyzował zakresu pojęcia sprzedaży
ORZECZNICTWO
Wyrok NSA z 10 stycznia 2017 r., sygn. akt II FSK 3729/14.