DORIAN LISZCZ - Za pozwolenie na dopuszczenie kas fiskalnych na rynek przez prezesa Głównego Urzędu Miar trzeba będzie zapłacić. Dodatkowo za dopuszczenie kasy niespełniającej określonych norm firma otrzyma 5 tys. zł kary. To zniszczy rynek urządzeń fiskalnych
Kogo będzie dotyczyć kara za dopuszczenie do obrotu niewłaściwych kas fiskalnych?
Podmiot wprowadzający do obrotu kasę to ten, który sprzedaje, a nie ten, który kupuje. Kara 5 tys. zł dotyczy dostawców kas rejestrujących.
Jak zapowiedź tej sankcji odbiera branża zajmująca się rynkiem kas?
Kara ta tworzy pewien precedens. Można pokusić się o twierdzenie, że płacąc 5 tys. zł, można darować sobie konieczność uzyskania homologacji. Skoro ustawa przewiduje i precyzuje karę za jej brak lub za niezgodność urządzenia z dopuszczeniem do sprzedaży, to inne kary w stosunku do tego czynu nie będą mogły być wymierzane.
Za uzyskanie pozwolenia prezesa GUM na dopuszczenie kasy do obrotu będzie trzeba zapłacić. Co to oznacza dla rynku?
To pomysł wyeliminowania z rynku małych dostawców kas w skutek wprowadzenia opłat za uzyskanie dopuszczenia do obrotu dla danego modelu kasy, na okres trzech lat. Wkrótce okaże się, że w branży mamy dwie kategorie firm dostawców: ci, którzy zdążyli i rehomologowali kasy za darmo, i ci, którzy za każdy model będą musieli zapłacić spore pieniądze.
Liderzy wśród dostawców mają już nowe homologacje urządzeń z kopią elektroniczną. Inne firmy są słabsze. Czas na skonstruowanie takiego urządzenia mają o wiele dłuższy niż duże korporacje posiadające własne biura konstrukcyjne. Duże firmy otrzymały już homologacje na nowe kasy od Ministerstwa Finansów za darmo.
Z projektu ustawy i uzasadnienia wynika, że GUM zamierza przerzucić koszty funkcjonowania certyfikacji kas na firmy uzyskujące homologacje.
To prawda. Wyliczono nawet te koszty na 0,4 mln zł rocznie. Te 0,4 mln zł w pierwszym roku będą musieli pokryć głównie ci mali producenci, którzy nie zdążyli dotąd otrzymać dopuszczeń za darmo.
Czy uważa pan, że ministerialny projekt powinien zostać zmodyfikowany?
Ustawa nie powinna utrudniać dostępu do rynku mniejszym firmom. Wręcz powinna traktować je parytetowo, dbając w ten sposób o zdrową konkurencję. Przedmiotem decyzji wydawanych przez GUM będą dopuszczenia do obrotu na okres trzech lat, a więc kluczem wyceny wartości takiego dopuszczenia powinien być obrót, a nie czas pracy urzędnika.
Prawo Unii Europejskiej jest bardzo wyczulone na punkcie zagwarantowania równego dostępu do rynku, a projekt zmian do ustawy jest wyraźnym ograniczeniem tego dostępu i zawężeniem liczby dostawców do bogatych firm korporacyjnych. A to dzięki małym firmom ceny urządzeń kasowych pozostają na względnie niskim poziomie. Ceny kas oscylują w granicach 1 tys. zł. Tymczasem ceny drukarek fiskalnych, których mali dostawcy nie produkują, oscylują w granicach 3 tys. zł.
Po wyeliminowaniu małych dostawców nic nie będzie stało na przeszkodzie, aby również ceny kas fiskalnych osiągnęły poziom cenowy drukarek fiskalnych, a za wszystko zapłaci państwo ze względu na refundacje zakupów oraz na wyższe koszty uzyskania przychodu przez podatnika, który będzie musiał nabyć droższą kasę fiskalną.
Czy wprowadzenie opłat pobieranych przez GUM spowoduje, że małe firmy przestaną uczestniczyć w rynku dostawców urządzeń fiskalnych?
Niestety tak. Z prostego wyliczenia wychodzi, że jedna homologacja kosztować będzie około 20 tys. zł na trzy lata. W skali małej kilkuosobowej firmy to olbrzymia kwota.
A jakie rozwiązanie byłoby lepsze?
Złotym środkiem byłoby naliczanie opłat np. od przydzielonych firmie numerów unikatowych (unikalny numer pamięci fiskalnej), a nie od sztuki dopuszczenia modelu. To z kolei pomogłoby w lepszym monitorowaniu rzeczywistej sprzedaży u wszystkich dostawców.