Nie rozumiem, dlaczego miałabym pytać fiskusa, czy darowizna, którą chcę przekazać synowi, nie jest aby sztuczną konstrukcją mającą na celu unikanie opodatkowania. I jeszcze na dodatek płacić za to 20 tys. zł? Kogo stać, niech płaci.

Mnie wystarczy obowiązujący od ponad pół wieku kodeks cywilny. Nic mi nie wiadomo o tym, żeby w ostatnim czasie coś się zmieniło w zapisanej w nim definicji darowizny. Owszem, zdaję sobie sprawę z tego, że kodeks cywilny to nie Twitter ani Facebook i że zagląda się do niego znacznie rzadziej. Jeśli w ogóle. Dlatego pozwolę sobie przypomnieć: „przez umowę darowizny darczyńca zobowiązuje się do bezpłatnego świadczenia na rzecz obdarowanego kosztem swego majątku” (art. 888).

Gdyby ktoś czuł niedosyt wiedzy, polecam zajrzeć jeszcze do art. 889, gdzie jest mowa o tym, co darowizną nie jest. A w razie dalszych wątpliwości – choćby do niedawnego wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego, doskonale tłumaczącego istotę darowizny (sygn. akt II FSK 2186/14).

Darowizna między najbliższymi członkami rodziny jest zwolniona z podatku od spadków i darowizn (art. 4a ustawy o tej daninie). Koniec kropka. Nie zamierzam składać w tej sprawie wniosku o opinię zabezpieczającą, która miałaby mnie rzekomo uchronić przed zastosowaniem klauzuli przeciwko unikaniu opodatkowania. I to niezależnie od tego, czy moja darowizna będzie większa, czy mniejsza niż 100 tys. zł. Po pierwsze, limit ten nie dotyczy kwoty darowizny, tylko potencjalnej korzyści podatkowej, a w żadnej daninie w Polsce nie ma (jeszcze) stawki 100 proc. podstawy opodatkowania. Po drugie, darowizna jest darowizną, nie ma o co pytać.

Gdy czytam, że taka czynność między najbliższymi w rodzinie „może być obejściem prawa podatkowego”, zastanawiam się, czy świadomość prawna w Polsce jest faktycznie na tak niskim poziomie. Jeszcze bardziej zdumiewa mnie kolejne zdanie, że tak rzekomo twierdzi fiskus i że za spokojny sen każe sobie zapłacić 20 tys. zł. Czyżby na pewno tak twierdził? A może żąda 20 tys. zł za wydanie opinii zabezpieczającej dla doradcy, który następnie za jej przepisanie weźmie od klienta kilkakrotnie więcej?

Dlatego bez obaw przekażę synowi darowiznę. Nie potrzebuję potwierdzenia za 20 tys. zł. Śpię spokojnie.