W ubiegłym tygodniu pisaliśmy o tym, że internetowe sklepy spożywcze w Danii znalazły sposób jak sprzedawać towary z niższym VAT. Zdaniem eksperta ten sam problem mógłby dotyczyć polskiego podatku od sprzedaży detalicznej.

Duńskie sklepy internetowe zmuszone zostały do kreatywności z powodu dużych różnic w stawkach VAT na żywność między krajem Christiana Andersena, a sąsiadami. O ile w Danii obowiązuje tylko jedna stawka VAT (25 proc.), o tyle w Niemczech i Szwecji jest ona niższa. W Niemczech w zależności od konkretnego stanu faktycznego sprzedawca powinien naliczyć 7 albo 19 proc. VAT, a w Szwecji tylko 12 proc.

To właśnie wykorzystują duńskie internetowe sklepy spożywcze. Ich klienci mogą kupić tańszą żywność z niemieckim bądź szwedzkim VAT. Na stronie sklepu znajduje się też odnośnik do witryny współpracującego z nim przewoźnika, który dowiezie kupioną potrawę „aż pod dom”. Szczegóły takiej dostawy zamawia sam klient. Duński tradycyjny sektor detaliczny protestuje i twierdzi, że nie ma szans na wygranie konkurencji z internetowymi sprzedawcami. Duńska Izba Handlowa zaapelowała do polityków, aby albo obniżyli VAT na żywność, albo uznali za transakcję wewnątrzwspólnotową tylko taką sprzedaż przy której klient może własnoręcznie odebrać ze sklepu zamówiony towar.

Łukasz Warmiński doradca podatkowy i partner w GALT: To nie tylko duński problem
Zasada swobodnego przepływu towarów zapisana została w Traktacie ustanawiającym Wspólnotę Europejską. Także dyrektywa VAT precyzuje, że każdy przedsiębiorca może sprzedać towar w dowolnym miejscu UE w ramach procedur ich wewnątrzwspólnotowej dostawy i nabycia. Dostawca w takim wypadku stosuje stawkę podatku 0 proc., a nabywca rozlicza daninę według stawki obowiązującej w kraju nabycia (np. w Polsce 23 proc.).
Nie można jednak wymagać od konsumentów, aby rozliczali VAT od każdego zakupu w ramach sprzedaży wysyłkowej. Dlatego ustanowiono zasadę zgodnie z którą podatek płaci dostawca zgodnie ze stawkami kraju swojej siedziby do momentu w którym przekroczy ustalony próg. Nie może być on niższy niż 35.000 euro i wyższy niż 100.000 euro. W Polsce jest to 160 tys. zł, a w Danii wynosi 280 000 DKK czyli obecnie około 164 tys PLN. Niemniej jednak Dania stosuje jednolitą, wysoką stawkę 25 proc. i naraża się w ten sposób na ogromną konkurencję ze strony dostawców z krajów, w których stawki na np. żywność są obniżone (np. w Polsce stawka na żywność wynosi 8%).
Ale warto zauważyć, że sprzedażą wysyłkową jest dostawa towarów wysyłanych lub transportowanych przez podatnika VAT. Jeśli jednak towar kupiono za granicą, a jego dostawy dokonuje sam konsument lub pomaga mu w tym zamówiony przez niego przewoźnik, to nie ma mowy o sprzedaży wysyłkowej. Dzięki temu sklepy sprzedające ze Szwecji mogą sprzedawać swoje towary w Danii z obniżoną stawką VAT. A jak się to ma do Polski? Generalnie tak, że jeśli zostanie ustalone, że miejscem dostawy towaru jest sklep zagraniczny, to przewoźnik dokonuje przewozu towaru należącego już do konsumenta, a więc nie od sprzedawcy detalicznego. Zatem nie powinien się w tym przypadku należeć też podatek od sprzedaży detalicznej. Poczekajmy jednak na nowy projekt ustawy. Obawiam się, że opodatkowanie e-commerce się w nim obroni. Niestety kosztem przenoszenia działalności przez polskie sklepy internetowe za granicę.