Już kilka tysięcy islandzkich ateistów i przedstawicieli niszowych religii nawróciło się na zuizm. Nowa religia wymaga od nich wiary w sumeryjskich bogów, ale w zamian oferuje ucieczkę przed fiskusem.

Dziś około ¾ populacji wyspy (330 tys. osób w 2015 r.) należy do islandzkiego kościoła luterańskiego. Kilka procent to katolicy, oraz zielonoświątkowcy, adwentyści dnia siódmego, prawosławni itp. Na wyspie obecni są także muzułmanie, buddyści itp. Pozostali, niestowarzyszeni w żadnej religii to ponad 11 proc.

Dlaczego te dane są tak ważne?

Rząd Islandii wymaga, aby wierni płacili podatek na funkcjonowanie kościoła, który wyznają. Jeśli są ateistami, bądź wyznawcami mało znanych i nieujętych w statystykach religii oddają pieniądze państwu. Islandzcy ateiści i inni przeciwnicy takich zasad postanowili więc wykorzystać zarejestrowany jeszcze w 2013 r. zuizm (wiara w starożytnych sumeryjskich bogów), aby odzyskać pieniądze. Zuiści płacą oczywiście podatek kościelny, ale potem organizacja zwraca im kwotę daniny.

Część polityków nawołuje już do delegalizacji nowej religii powołując się na to, że „masowe nawrócenia” nie wynikają np. z nagle odkrytej wiary w Inannę (sumeryjska bogini miłości i wojny”, a powodowane są chęcią ucieczki przed fiskusem. Zuiści protestują jednak argumentując, że nie ma obiektywnego miernika „wiary” i powinni albo w pełni korzystać z praw przewidzianych dla innych religii, albo też dzisiejsze przepisy powinny zostać znowelizowane bądź całkowicie zniesione.