Rząd w ramach porządkowania systemu emerytalnego zabrał się za finansowanie emerytur duchownych. Od 2014 r. zamiast z Funduszu Kościelnego składki za nich mają opłacać Kościoły i związki wyznaniowe. By zrekompensować likwidację funduszu, wierni będą mogli przeznaczyć na swój Kościół część podatków.

Bez zmian pozostanie sytuacja osób zatrudnionych w wojsku czy w szkołach. Składki za nich lub ich emerytury będzie opłacał ich publiczny pracodawca.

Część PIT zamiast tacy

By zrekompensować likwidację funduszu, wierni będą mogli przeznaczyć na swój Kościół część podatków. Według propozycji Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji podatnicy mogliby przekazywać 0,3 proc. należnego podatku wynikającego z rozliczenia z PIT.
Gdyby wszyscy podatnicy skorzystali z możliwości odpisu – zakładając wpływy z PIT na poziomie 40,25 mld zł – do Kościołów mogłoby trafić nawet 121 mln zł. Projektodawcy zakładają jednak, że nie wszyscy podatnicy zdecydują się dokonać odpisu i wyliczają skutek finansowy na ok. 100 mln zł.
– Nasze kalkulacje oparliśmy na dwóch punktach odniesienia.
Jeden to liczba osób uczestniczących w obrzędach religijnych przynajmniej raz w miesiącu.
Drugi to gotowość podatników do odliczania 1 proc. podatku na rzecz organizacji pożytku publicznego. Przyjęliśmy, że będzie to podobna grupa plus emeryci i renciści – mówił w czwartek minister administracji i cyfryzacji Michał Boni.
Jeśli prognozy MAiC się potwierdzą, to zmiana systemu finansowania oznaczałaby zachowanie status quo, bowiem w budżecie na ten rok zaplanowano dotację do Funduszu Kościelnego w wysokości prawie 94,4 mln zł. To ponad 5 proc. więcej niż w 2011 r., kiedy dotacja miała wynieść 89,2 mln zł.
To pokazuje, że dla systemu finansów publicznych proponowana zmiana będzie raczej neutralna.

Na wojnę nie pójdziemy...

Dla Kościoła katolickiego propozycja MAiC to punkt wyjścia do dyskusji. – Wojnę religijną mieliśmy przez 50 lat za PRL-u i wszyscy mamy jej dosyć. Jesteśmy otwarci na dialog i rzeczowe rozmowy – mówił abp Sławoj Leszek Głódź.
Postawa episkopatu sugeruje, że na taki wariant może się zgodzić, choć pewnie będzie chciał, by procent przekazywanych podatków był większy. Największe obawy budzi to, ile osób skorzysta z prawa do odpisu podatkowego na Kościół.
Podobny system odliczeń funkcjonuje w odniesieniu do organizacji pozarządowych. Od 2004 r. możemy na nie przeznaczać 1 proc. podatku. Dziś korzysta z tego ok. 38 proc. podatników. W rozliczeniu za 2010 r. zdecydowało się na to niewiele ponad 10 mln osób.
Organizacje dostały 400 mln zł, czyli w sumie ok. 0,67 proc. podatku należnego, a nie 1 proc., jak wynikałoby to z teorii. Ale na początku było jeszcze gorzej. Osiem lat temu na oddanie 1 proc. zdecydowało się niewiele ponad 80 tys. osób, które w sumie przekazały 10,4 mln zł.
Obecnie jednak system działa dużo sprawniej, np. osoby rozliczające się elektronicznie mogą z listy podpowiedzi wybrać sobie fundację, którą chcą obdarować.



Kościoły bardziej krytyczne
Inne Kościoły i wyznania są zdecydowanie bardziej krytyczne niż episkopat. Są mniejsze, słabsze finansowo, a ich przedstawiciele mówią otwarcie, że Kościół katolicki jako największy sobie poradzi, podczas gdy one będą miały kłopot. Do tego mniejsze Kościoły czy wyznania korzystały z Funduszu Kościelnego także jako instytucji finansującej renowacje zabytków czy inwestycje.
Tak jest z Kościołem prawosławnym czy ewangelickim. Ewangelików jest w Polsce 70 tys., z czego część to niepłacące podatków dzieci. – Jesteśmy przeciwko znoszeniu funduszu, ma on rację bytu, dopóki działa komisja regulacyjna, która zajmuje się zwrotem zabranych Kościołom nieruchomości – mówi rzecznik Kościoła ewangelicko-augsburskiego ks. Wojciech Pracki.
Równie sceptyczne są gminy żydowskie. Ich zdaniem proces powinien być rozłożony na kilka lat. Mają też obawy dotyczące mechanizmu wspierania wyznania.
– Pomysł otwartego deklarowania odpisów podatkowych dla mniejszości żydowskiej wobec trudnej historii w mojej ocenie będzie budzić obawy – komentuje Piotr Kadlcik, przewodniczący Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Polsce.
OPINIE
ikona lupy />
profesor Józef Baniak Uniwersytet im. Adama Mickiewicza
Obawiam się, że może być poważny problem z nakłonieniem Polaków do takiego rozwiązania. Duża część podatników odczyta to jako kolejny ukryty podatek i bardzo niechętnie będzie w zeznaniach podatkowych zaznaczać związki wyznaniowe i Kościoły.
Oficjalnie episkopat wyraża poparcie dla tej formy finansowania, bo jak podkreśla, przecież ponad 90 proc. Polaków jest wyznania katolickiego. Ale w rzeczywistości będzie musiał włożyć sporo pracy, by skłonić Polaków do samoopodatkowania się, a właśnie to może realnie pokazać, ilu jest tak naprawdę praktykujących wiernych w Polsce.
profesor Jacek Patyk, Wyższa Szkoła Bankowa w Toruniu
Nowa metoda finansowania związków wyznaniowych i Kościołów ma szansę realnie zadziałać. Jednak pod warunkiem dopracowania szczegółów. Rząd powinien bliżej przyjrzeć się rozwiązaniom włoskim i hiszpańskim, w których bardzo podobnie obywatele wyznaczają Kościół, który chcą wspomóc swoim podatkiem.
Oczywiście jest też grupa – i na pewno będzie taka również w Polsce – która nie wyznaczy żadnego, czy to ze względu na brak wyznania, czy po prostu lenistwo podczas wypełniania zeznania podatkowego. W Hiszpanii ten problem rozwiązano, przyjmując, że podatek od obywateli, którzy nie wyznaczyli Kościoła, jest przekazywany proporcjonalnie w stosunku do tego, jak wybrała reszta podatników.