Ani dopiero co uchwalone prawo przedsiębiorców, ani przepisy, które rok temu miały na celu – jak brzmiał tytuł ustawy – poprawić otoczenie prawne przedsiębiorców nie uchronią podatników przed niezawinionym konfliktem z fiskusem. A w konsekwencji często także jego finansowymi skutkami.
Jak to możliwe? Ponieważ uchwalane przez posłów co rusz nowe przepisy, mające w założeniu sprzyjać przedsiębiorcom, zawierają mnóstwo wyłączeń dotyczących kontroli podatkowych i celno-skarbowych. Jest to uzasadnione licznymi nadużyciami i próbami unikania opodatkowania. Formalnie więc przepisy nie zabraniają prowadzenia jednocześnie kontroli podatkowej oraz postępowania podatkowego. Możliwe jest nawet prowadzenie dwóch postępowań względem tego samego podatku i tego samego okresu rozliczeniowego. Nie ma także przeszkód, aby kontrola była prowadzona jednocześnie przez urząd skarbowy i urząd celno-skarbowy. Pozwala to organom Krajowej Administracji Skarbowej wszczynać kontrole celno-skarbowe w trakcie prowadzonej już kontroli podatkowej, postępowania podatkowego bądź czynności sprawdzających. Na dodatek wprowadzona rok temu nowa instytucja, gwarantująca ochronę podatnikowi (protokół poprzedniej kontroli), miała już w swoim założeniu bardzo ograniczony zasięg. Wszystko to prowadzi do wniosku, że tam, gdzie w grę wchodzą zobowiązania wobec budżetu, nie ma co liczyć na zwiększanie uprawnień i poprawę prawnego otoczenia biznesu. Czasem niewiele nawet pomaga uzyskanie przez podatnika interpretacji indywidualnej. Zawsze bowiem może zostać podniesiony zarzut, że przedstawiony stan faktyczny mijał się z prawdą. Dobitnym przykładem na to jest sprawa, którą pod koniec ubiegłego roku rozstrzygał Sąd Rejonowy w Grudziądzu (sygn. akt II K 385/15). Co więcej, tego typu sytuacja równie dobrze może się zdarzyć dziś, jak i za pół roku. Ani bowiem ustawa z 16 grudnia 2016 r. o zmianie niektórych ustaw w celu poprawy otoczenia prawnego przedsiębiorców (Dz.U. poz. 2255 ze zm.) – będącą jedną z pięciu ustaw z Konstytucji biznesu – ani też ustawa z 6 marca 2018 r. – prawo przedsiębiorców (Dz.U. poz. 646; dalej prawo przedsiębiorców) nie uchronią firm przed działaniami fiskusa, jakie ten podjął względem podatniczki.
Zarzut przestępstwa z winy... organu
Sprawa, która zakończyła się wyrokiem Sądu Rejonowego w Grudziądzu, miała ścisły związek ze zmieniającymi się akurat przepisami. 1 lipca 2011 r. wchodziła bowiem w życie ustawa z 9 czerwca 2011 r. o zmianie ustawy o podatku od towarów i usług, ustawy o zasadach ewidencji i identyfikacji podatników i płatników oraz ustawy o transporcie drogowym. (Dz.U. Nr 134, poz. 780 ze zm.; dalej nowelizacja ustawy o VAT), która rozszerzyła zakres mechanizmu odwrotnego obciążenia oraz – w założeniu – doprecyzowała, które dostawy są nim objęte. W połowie czerwca 2011 r. podatniczka wystąpiła więc do dyrektora izby skarbowej o interpretację indywidualną, czy przy sprzedaży produkowanego przez nią aglomeratu, klasyfikowanego w PKWiU jako „odpady z tworzyw sztucznych”, obowiązek zapłaty VAT ciąży na nabywcy, czy dostawcy. Słowem, czy zawierane przez nią transakcje są objęte mechanizmem odwrotnego obciążenia. Firma podatniczki zajmowała się uzyskiwaniem z wcześniej zakupionych folii z tworzyw sztucznych aglomeratu w formie nieregularnych grudek, który następnie był odsprzedawany innym osobom.
Dyrektor izby miał trzy miesiące na wydanie interpretacji, więc do tego czasu w lipcowych i sierpniowych fakturach podatniczka wolała wykazywać VAT. Wskazywała tym samym swoim nabywcom, że obowiązek zapłaty podatku ciąży na niej. 14 września, na dzień przed upływem terminu, dyrektor izby wydał interpretację, w której stwierdził, że obowiązek zapłaty VAT obciąża nabywcę aglomeratu, a nie sprzedającego. W związku z tym podatniczka wystawiła faktury korygujące za lipiec i sierpień i wystąpiła do urzędu skarbowego o zwrot nadpłaty podatku. Sama zaś, w efekcie wystawienia korekt faktur, zwróciła kontrahentom zapłacony wcześniej przez nich podatek.
W grudniu urząd skarbowy zwrócił jej nadwyżkę podatku, ale już w kwietniu następnego roku urząd wszczął kontrolę za październik. W jej trakcie zwrócił się do Głównego Urzędu Statystycznego o to, jak należy klasyfikować aglomerat, który powstaje z kupowanych u kontrahentów odpadów folii. Do wniosku urząd załączył sporządzony przez podatniczkę opis procesu uzyskiwania aglomeratu z folii z tworzyw sztucznych. W odpowiedzi departament metodologii, standardów i rejestrów GUS stwierdził, że aglomerat powstały w wyniku przetworzenia odpadów z folii tworzyw sztucznych mieści się w grupowaniu PKWiU „surowce wtórne z tworzyw sztucznych”. Wskutek tego w sierpniu tego samego roku naczelnik urzędu skarbowego nakazał podatniczce zapłacić należny VAT. W uzasadnieniu decyzji napisał, że nie miała ona prawa stosować mechanizmu odwrotnego obciążenia, czyli nie mogła przerzucać obowiązku zapłaty podatku na nabywców aglomeratu. Jednocześnie urząd oskarżył podatniczkę o przestępstwo skarbowe. Miało ono polegać na podaniu danych niezgodnych ze stanem rzeczywistym, przez co podatniczka miała wprowadzić w błąd naczelnika urzędu skarbowego i narazić go na nienależny zwrot VAT (art. 76 par. 2 kodeksu karnego skarbowego).
Podatniczka nie przyznała się do popełnienia zarzucanego jej czynu. Tłumaczyła, że nie chciała wprowadzić nikogo w błąd i dlatego nie tylko poradziła się doradcy podatkowego, ale też wystąpiła o interpretację do dyrektora izby skarbowej. A gdy już ją otrzymała, postępowała zgodnie z jej treścią. Sąd Rejonowy w Grudziądzu dał wiarę jej wyjaśnieniom. Wskazał, że niezgodność powstała na tle tego, jak zakwalifikować aglomerat sprzedawany przez podatniczkę – czy były to „odpady z tworzyw sztucznych”, czy – jak ustalił organ podatkowy w toku kontroli – „surowce wtórne z tworzyw sztucznych”.
Świadek z Głównego Urzędu Statystycznego zeznał przed sądem, że przedsiębiorca nie ma obowiązku uzyskania opinii GUS co do zakwalifikowania danego aglomeratu do określonej grupy PKWiU. Co więcej, z zeznań tego świadka wynikało, że w owym czasie pracownicy GUS zamiennie używali określeń „odpady” i „surowce wtórne”. Mało tego, w trakcie składania zeznań, po odczytaniu wniosku urzędu skarbowego o klasyfikację aglomeratów produkowanych przez podatniczkę, świadek z GUS nie był w stanie jednoznacznie powiedzieć, czy są to surowce wtórne, czy odpady. „Mając te zeznania na uwadze, nie sposób stawiać oskarżonej, będącej zwykłym przedsiębiorcą, wymagań dalej idących niż pracownikom GUS, zajmującym się na co dzień klasyfikacją danego rodzaju towarów, i twierdzić, że oskarżona celowo wprowadziła w błąd naczelnika danego urzędu skarbowego w zakresie klasyfikacji produkowanych przez nią aglomeratów” – stwierdził sąd w Grudziądzu (sygn. akt II K 385/15).
GazetaPrawna.pl
Sąd podkreślił, że we wniosku o interpretację podatniczka nie fałszowała stanu faktycznego. Przeciwnie, w prawdziwy sposób opisała proces wytwarzania przez nią aglomeratów. A po otrzymaniu interpretacji wydanej przez dyrektora izby skarbowej złożyła wniosek o zwrot VAT, działając w zaufaniu do otrzymanej interpretacji. Nie oznacza to więc, że podała dane niezgodne ze stanem rzeczywistym i że wprowadziła w błąd pracowników organu podatkowego, narażając ich w efekcie na uszczuplenie VAT. Tym bardziej że skorygowała wystawione wcześniej faktury, które dokumentowały rzeczywiste transakcje – zauważył sąd. Orzekł więc, że nie popełniła ona przestępstwa.
Sprawa zakończyła się dla podatniczki pomyślnie, ale tylko ze względu na ocenę przez sąd okoliczności sprawy. Gdyby miała ona liczyć jedynie na przepisy, niewiele by wskórała.