Projekt nowelizacji VAT wymaga jeszcze wielu poprawek. Dostosowanie do dyrektywy UE polega nie na kopiowaniu jej przepisów, ale osiągnięciu tego samego celu - mówi Andrzej Nikończyk, doradca podatkowy, partner w KMPD.
Andrzej Nikończyk, doradca podatkowy, partner w KMPD, fot. Wojciech Górski
Ministerstwo Finansów opracowało projekt nowelizacji ustawy o VAT. O części rozwiązań, m.in. przedłużaniu zakazu odliczania VAT od paliwa, informowaliśmy jako pierwsi w DGP z 2 kwietnia. Jednak zmiany obejmą sporą część przepisów. Czy rzeczywiście są potrzebne?
Zmiany są drugim imieniem VAT. Rok 2012 jest w tym zakresie przełomowy, bo to cały rok bez zmian w VAT. W historii obowiązywania VAT w Polsce będzie to trzeci rok bez zmian VAT w trakcie – poprzednio było tak w 1996 r. i wcześniej w 1994 r. Pewnie Ministerstwo Finansów nie chce, by podatnicy się nudzili, więc znów pomysł nowelizacji. Projekt nie ma jeszcze ostatecznego kształtu, ale za to ma bardzo szeroki zakres. Część zmian jest konieczna, część potrzebna, choć pewnie kilka uznalibyśmy za zbędne, ale nie to nas powinno martwić.
A co jest niepokojące w proponowanej nowelizacji?
Każda zmiana wymaga dostosowania systemów księgowych, szkoleń pracowników i powoduje liczne błędy w okresach przejściowych – to duże obciążenie dla przedsiębiorców, tym bardziej w czasach kryzysu. Planowane zmiany dotkną praktycznie wszystkich przedsiębiorców w Polsce. Może to zaburzyć długofalowe planowanie i przyjęte strategie w rozliczania podatku, zatem nad tym projektem nikt nie może przejść obojętnie. Rewolucja nie ominie też podatników VAT zwolnionych.
Ale zmiany te resort finansów przedstawia jako probiznesowe. Czy takie nie są?
Niestety dość ciężko ułatwić życie przedsiębiorcom, nie rozumiejąc ich problemów, a z tym po stronie urzędników nie jest u nas najlepiej. Pokutuje też błędne nastawianie do konsultacji społecznych i lobbingu. Na świecie konsultuje się pomysły, a nie dopiero gotowe projekty i to na pewno lepsza droga. Zmiany proponowane przez biznes do gotowego projektu są często odrzucane jako lobbingowe, bez szczegółowej analizy. W efekcie zmiany nie przynoszą zakładanych rezultatów po żadnej ze stron, jedynie podnoszą koszty funkcjonowania przedsiębiorców, a ciągłe dostosowywanie się do zmian generuje błędy w rozliczeniach, co potem kończy się decyzjami wymiarowymi.
Nie możemy jednak stwierdzić, że wszystkie zmiany są złe, np. te w zakresie przekazywania prezentów niepodlegających VAT?
Przedsiębiorcy od paru lat zgłaszali, że kwoty limitów dla tych prezentów są niewystarczające. Przy ciągłym wzroście cen czy osłabieniu złotego naprawdę trudno znaleźć coś, co kosztuje mniej niż 10 zł i czym chcemy nagrodzić kontrahenta, nie wzbudzając u niego mieszanych uczuć. Możemy postrzegać jako korzystną zmianę podniesienie tych progów dwukrotnie (200 zł przy prowadzeniu ewidencji i 20 zł bez rejestracji). Z mojego punktu widzenia jest ona po prostu spóźniona. Warto by od razu prowadzić automatyczne mechanizmy waloryzacji tych kwot lub upoważnić ministra finansów do ich podwyższania w rozporządzeniu.
Część zmian z kolei trudno merytorycznie oceniać w kategoriach lepsze – gorsze, po prostu wprowadzamy inne mechanizmy. Dotyczy to np. momentu powstania obowiązku podatkowego czy zasad odliczania VAT. To najdalej idąca zmiana, bo dotyczy wszystkich podatników.
Kiedy powstanie obowiązek podatkowy w VAT?
Obecnie obowiązek ten powstaje, co do zasady, w momencie, wystawienia faktury, czyli w ciągu siedmiu dni od sprzedaży (istnieje jednak wiele wyjątków od tej zasady). Zmiana ma polegać na tym, że obowiązek podatkowy, co do zasady, powstanie na koniec miesiąca, w którym ta usługa została wykonana (dokonano sprzedaży), zniknie też większość wyjątków.
A czy ujednolicenie momentu powstania obowiązku podatkowego nie uprości rozliczania zapłaty w walucie?
Jeden moment powstania obowiązku umożliwi przeliczenie całości obrotu według jednego kursu waluty. Dodatkowo będzie można wybrać sobie korzystniejszy kurs NBP lub EBC i zapłacić mniej lub więcej podatku. Tylko że znowu będziemy przeliczać każdą fakturę dwoma kursami, innym dla podatków dochodowych, innym dla VAT.



Jednak skutki tej zmiany z punktu widzenia budżetu nie są znaczne, w większości przypadków będziemy płacić VAT dokładnie w tym samym momencie?
Praktycznie tak, ale to właśnie każe się zastanowić nad jej celowością. Spowoduje ona konieczność dostosowania wszystkich programów księgowych w Polsce u wszystkich podatników, to są olbrzymie koszty, a zysk w skali całości wpływów pewnie niewielki. Złośliwie można by powiedzieć, że nawet niewielki zysk fiskusa jest zawsze większy niż koszty ponoszone przez przedsiębiorców.
Przyczyną tych zmian jest pełniejsze dostosowanie do zasad wynikających z dyrektywy oraz uproszczenia przepisów. Tylko że upraszczanie przepisów nie oznacza uproszczenia rozliczeń, a nawet przeciwnie. Moim zdaniem trzeba wziąć pod uwagę, że od 1993 r. rozliczamy VAT właśnie w ten sposób, a dyrektywa daje możliwość wystąpienia o prawo do stosowania odstępstw upraszających rozliczenie. Jednak nikt nie informuje o takich próbach, na pewno byłoby to tańsze dla przedsiębiorców i równie zgodne z dyrektywą. Moim zdaniem przyczyną tych zmian są po prostu przegrane sprawy przed sądami administracyjnymi. Dziś podatnik może rozliczać się albo zgodnie z naszą ustawą, albo dyrektywą (jeśli jest niezgodność). Mamy już kilka wyroków, gdzie po dwuinstancyjnym postępowaniu podatkowym sąd uchyla decyzje, bo działanie było zgodne z dyrektywą. I tu jest przyczyna zmiany, dostosujemy przepisy i będzie tylko jeden moment rozliczeń i nie będzie już przegranych spraw. To jest wartość tej zmiany, reszta to marketing. To, że takie rozwiązania obowiązują w innych krajach, nie jest żadnym argumentem, tam one są od zawsze, a u nas to rewolucja.
Możne zmiany uproszczą tekst ustawy o VAT i przez to zwiększą jej zrozumiałość?
Może niektóre, jak oderwanie się od pojęcia obrotu i odniesienie się do samej zapłaty. Jednak pewne rozwiązania budzą znaczne wątpliwości, jak np. wprowadzenie pojęcia usługi podzielnej w sensie gospodarczym, dla której określono zapłatę. Jeśli wykonam część takiej usługi w kwietniu, to obowiązek podatkowy powstanie w kwietniu, nawet jeśli zapłatę otrzymam w maju. Jeśli jednak to nie będzie usługa podzielna w sensie gospodarczym, to obowiązek powstanie jak dla zaliczki w maju.
Niestety uznanie danej usługi za podzielną w sensie gospodarczym jest pojęciem tak nieprecyzyjnym i niejasnym, że bez interpretacji trzeba liczyć się ze sporem z urzędnikami. Bezpiecznie będzie można stosować ten przepis dopiero, gdy ukształtuje się orzecznictwo sądów, pewnie po 3 – 4 latach. Czy stan zamknięty budynku jest częścią podzielnej usługi? Z punktu widzenia wykonawcy pewnie tak, skoro resztę może dokończyć kto inny, ale z punktu widzenia nabywcy raczej w takim budynku nie zamieszka.
Ta zmiana ma doprecyzować częściowe wykonanie usługi, czy ten cel zostanie zrealizowany?
Skoro odwołuje się do pojęcia nieokreślonego i nieznanego polskiej praktyce prawnej, raczej tylko zwiększy liczbę sporów z organami, niż im zapobiegnie. Oczekiwałbym bardziej precyzyjnej regulacji na gruncie prawa podatkowego. To że takie rozwiązanie działa w innych państwach europejskich, nie jest żadnym argumentem.
Część zmian jest konieczna i wynika z przepisów dyrektywy.
Na pewno, tylko czy rzeczywiście realizują one to założenie. Tu można podyskutować. Dostosowanie przepisów do wymagań dyrektywy polega na osiągnięciu tego samego celu w prawie krajowym, nie trzeba kopiować rozwiązań. Poza tym z dostosowywaniem też jest różnie, dobrym przykładem jest planowana regulacja w zakresie potwierdzania faktur korygujących. Zgodnie z orzeczeniem TSUE podatnik, który nie ma możliwości uzyskania takiego potwierdzenia ma obowiązek m.in. wykazać, że transakcja została w rzeczywistości zrealizowana na warunkach określonych w korekcie faktury. Projekt przewiduje obowiązek zgromadzenia dokumentacji, z której by wynikało, że nabywca ma wiedzę, że transakcja została zrealizowana na warunkach określonych w fakturze korygującej. Różnica wydaje się niewielka, ale jak z moich dokumentów ma wynikać posiadanie określonej wiedzy przez nabywcę – nie wiem. Przecież nawet potwierdzenie odbioru faktury korygującej nie gwarantuje, że ktoś ją przeczytał i posiadł wiedzę w niej zawartą. To mogą wydawać się drobnostki, ale tylko do czasu pierwszej kontroli. Dziwi trochę tak jawne naruszanie warunków określonych w wyroku, który zapadł wobec Polski w styczniu tego roku.
Mam wrażenie, że projekt jest niepotrzebny i tylko pogorszy rozliczanie VAT.
Ależ skąd. Najbardziej ucieszą się mali podatnicy korzystający ze zwolnienia, bowiem próg 150 tys. zł dla zwolnienia zostaje na stałe. Wprowadzono wyłączenie z podstawy opodatkowania VAT zwrotu wydatków ponoszonych w cudzym imieniu i na jego rzecz.