Wzrost VAT negatywnie odczują przedsiębiorcy. Nieunikniony jest również wzrost cen żywności, mimo objęcia produktów podstawowych stawką preferencyjną.
Opublikowany przez Ministerstwo Finansów projekt nowelizacji ustawy o VAT podnosi stawki tego podatku o 1 pkt proc. (z 22 proc. do 23 proc. oraz z 7 proc. do 8 proc.). Jednocześnie wprowadza preferencyjną stawkę 5-proc. na tzw. podstawowe produkty żywnościowe.

Zaokrąglenie w górę

Zgodnie z uzasadnieniem projektu, w efekcie zastosowania obniżonej stawki na podstawowe produkty (m.in. chleb, nabiał, przetwory mięsne, makaron czy soki), przeciętna stawka na żywność ma nie wzrosnąć.
Zdaniem ekonomisty dr. Janusza Jankowiaka z Polskiej Rady Biznesu, na co dzień konsument kupuje zróżnicowane produkty, objęte różnymi stawkami. To od jego indywidualnych gustów zależy, co znajdzie się w koszyku.
– Dla konsumenta przeciętna stawka nie występuje w realnym życiu – dodaje.
Co więcej, w opinii prof. dr. hab. Feliksa Grądalskiego ze Szkoły Głównej Handlowej, specjalizującego się w teorii opodatkowania, będzie to doskonała okazja dla sprzedawców takich produktów do podniesienia cen.
Jeśli konsumenci będą coraz bardziej odnosić wrażenie, że ceny żywności rosną, to wpłynie to na oczekiwania inflacyjne i w konsekwencji nastąpi wzrost ogólnego poziomu cen.

Koszty firmy

W teorii VAT powinien być neutralny dla przedsiębiorców. W praktyce jednak często się zdarza, że przedsiębiorcy nie odliczają VAT (część jest również zwolniona), i tym samym stają się ostatnim ogniwem w łańcuchu tego podatku.
– Nie można powiedzieć, że wzrost stawek, choćby o 1 pkt proc. będzie dla przedsiębiorców obojętny – dodaje Janusz Jankowiak.
Dodatkowe koszty powstaną również przy dostosowaniu rozliczeń i dokumentacji podatkowo-księgowej.

Działania pozorne

W opinii prof. Feliksa Grądalskiego wzrost stawek VAT (bez różnicy czy okresowy, czy długotrwały) z punktu widzenia kondycji budżetu państwa i gospodarowania jest decyzją nieprzemyślaną.
– Nominalne wpływy do budżetu nie zależą przecież tylko od wzrostu podatków, lecz od struktury systemu podatkowego, w tym kosztów procesu fiskalnego. W Polsce skala fiskalizmu została już dawno przekroczona. Każdy wzrost podatków będzie przynosił tylko negatywne skutki – stwierdza.
Jego zdaniem, jeśli rząd już zdecydował się na wzrost VAT, to równocześnie powinien znacznie obniżyć obciążenie podmiotów gospodarczych z tytułu podatków dochodowych (PIT, CIT).
Według prof. Feliksa Grądalskiego podatki dochodowe to swoista kara za aktywność gospodarczą i inwestycyjną. Obniżanie podatków dochodowych daje w efekcie zwiększenie makroekonomicznej efektywności gospodarowania. Popatrzmy na przykłady Słowacji, gdzie przeszło połowa gospodarstw nie płaci PIT, czy Estonii, gdzie gdy zysk w spółkach jest reinwestowany, to CIT wynosi zero.
Nowe stawki będziemy stosować od 1 stycznia 2011 roku.