Komentarz tygodnia
W starym, bo pochodzącym z 2011 r. projekcie ustawy o podatku od niektórych instytucji finansowych roiło się od nieścisłości. Wtedy jednak nie było szans na nadanie mu biegu legislacyjnego (można było nie przejmować się niedoróbkami), a teraz szanse są bardzo duże. Nie tylko bowiem autorzy pomysłu, ale i kilka innych środowisk zabiegających o miejsca w parlamencie popiera propozycję opodatkowania sektora finansowego. W grę wchodzi podatek od banków (czy wciąż także od innych instytucji finansowych?) oraz podatek od transakcji finansowych (ze stawkami: podstawową 0,14 proc. i dla obrotu – jak liczonego? – instrumentami pochodnymi 0,07 proc.). Dla niektórych nie jest to alternatywa, ale dwa uzupełniające się mechanizmy. W drugim przypadku nie ma niestety żadnego, nawet starego, projektu, który zawierałby nie tylko ideę, ale i szczegóły. Tłem do ich oceny mogłyby być efekty prac Komisji Europejskiej nad wspólnym podatkiem od transakcji finansowych, który część unijnych krajów wdrożyła lub zamierza wkrótce to zrobić. W propozycjach unijnych mówi się o opodatkowaniu niemal wszystkich transakcji zakupu i sprzedaży instrumentów finansowych (akcje, obligacje, jednostki uczestnictwa, produkty strukturyzowane, derywaty, w tym z rynku walutowego itd.), gdy jej stroną (lub reprezentantem strony) jest instytucja finansowa z siedzibą w UE, działająca we własnym imieniu bądź w imieniu innego podmiotu. Przy spełnieniu tego warunku opodatkowanie mogłoby dotyczyć obydwu stron transakcji. Wyłączenia z kolei miałyby dotyczyć tak oczywistych przypadków, jak operacje z udziałem banku centralnego, czy tak istotnych w kontekście wspierającej inwestycje alokacji kapitału, jak emisje na rynku pierwotnym (akcji i obligacji). Być może z uwagi na oczekiwaną prostotę systemu nie ma mowy o zwolnieniach w odniesieniu np. do inwestycji długoterminowych. Nie padła też propozycja zróżnicowania stawek w zależności od rynku (np. regulowany i OTC) czy charakteru operacji (wyjąwszy niższą stawkę dla derywatów). A to są kwestie istotne. Dlaczego?
Podatek od banków wydaje się prosty, jak budowa cepa, choć i tu dobrze byłoby wcześniej upewnić się co do szczegółów i np. planowanego terminu wprowadzenia w życie, zwłaszcza gdyby miał objąć również inne instytucje finansowe. Danina od transakcji wymaga większego wyrafinowania. W obu przypadkach konieczna jest precyzyjna kalkulacja, w której pod uwagę zostałyby wzięte nie tylko cele budżetowe. Należy zawczasu – przed szkodą – pomyśleć, jak interesy fiskalne wkomponować w mechanizmy rynku finansowego, by co najmniej nie gorzej niż dziś służył polskiej gospodarce.