Jako naród zaprawiony w bojach z kapryśnym losem doskonale opanowaliśmy sztukę przetrwania w zmiennych warunkach. Wrodzona energia, przedsiębiorczość i pomysłowość pomogły nam zaadaptować się do wymogów kapitalistycznej gospodarki.
Jest jednak pewne „ale”. Kraj wyglądałby inaczej, a jego sukcesy byłyby bez porównania większe, gdybyśmy pozbyli się jednej, dość za to poważnej wady. Chodzi o, niestety dość dla nas charakterystyczną, bylejakość. I nie mam na myśli stanu dróg (starych i nowych), Stadionu Narodowego i rozmaitych dzieł, które nas otaczają. Mam na myśli prawo.
Opisywaliśmy w minionym tygodniu kilka istotnych problemów podatkowych, dotyczących np. podatku od nieruchomości w odniesieniu do garaży wielostanowiskowych czy opodatkowania akcjonariuszy (osób fizycznych) spółek komandytowo-akcyjnych. Dziś piszemy o rozliczeniach podatkowych różnic kursowych, w tym takich, które są wyłącznie wymysłem urzędników, gdyż w rzeczywistości nie występują.
Wszystkie te sprawy mają wspólny mianownik. Otóż zajmują się nimi organy podatkowe, sądy i oczywiście podatnicy. Machina działa. Toczą się postępowania urzędowe, procesy itd. Płynie czas, płyną pieniądze. A mogłoby tych problemów po prostu nie być.
To jasne, że prawo musi mieć czasem ogólny charakter, że nie jest w stanie objąć, opisać i przewidzieć każdej sytuacji, jaka się może zdarzyć w życiu. Jasne jest też, że przepisy zawsze będą rozmaicie interpretowane i stosowane, a spory są nieuniknione. Chodzi jednak o coś innego – o oczywisty brak precyzji, o ewidentne niedoróbki, o niedobór logiki, językowe potknięcia, stylistyczne rafy, wyraźne sprzeczności. O bylejakość, którą można by usunąć jednym pociągnięciem pióra czy naciśnięciem przycisku w parlamentarnej maszynce do głosowania. I do której w ogóle nie powinniśmy dopuszczać.
Poprawne sformułowanie przepisu sprawiłoby zapewne, że dyskusja o opodatkowaniu SKA i ich udziałowców nie toczyłaby się od ponad 10 lat. Drobna korekta regulacji dotyczących podatku od nieruchomości rozwiałaby wszelkie wątpliwości związane z opodatkowaniem dużych garaży. Odrobinę większa staranność przy nowelizacji (!) ucięłaby dyskusję, jakie kursy walutowe stosować, a więc czy i jakie różnice kursowe rozliczyć podatkowo.
Dostrzegamy bylejakość rzeczy. Jest kosztowna i irytująca, jak np. wybrakowana nawierzchnia nowej autostrady czy dach stadionu, którego nie można zamknąć podczas deszczu. Bylejakość prawa jest kosztowna i irytująca nie mniej. I nie mniej nam wszystkim szkodzi.