Jako mały chłopiec lubiłem budować w piaskownicy wymyślne fortyfikacje, które później z zapałem zdobywałem, zamieniając przy okazji górę piachu w płaską, rozsypaną minipustynię. To wspomnienie o górze piasku rozpływającej się powoli w płaski twór rozrzucony w nieładzie po podwórku pojawiło się u mnie nieprzypadkowo i wbrew pozorom ma całkiem spory związek z tym, czym przychodzi mi się zajmować w dorosłym, zawodowym już życiu. Chociaż z piaskiem niewiele ma to już wspólnego. Rzecz dotyczy bowiem VAT.
Nie chodzi jednak o przedyskutowaną już na wszystkie strony kwestię wyższych stawek tego podatku. A może inaczej. Chodzi i o to, ale w zupełnie innym niż dotychczas kontekście. Dotyczy to pewnej wątpliwości, która zaczyna pojawiać się, gdy myślę o tym, jak nowe przepisy przyjdzie nam stosować. Rzecz w tym, że resort finansów przygotował nie tak dawno kilka propozycji zmian ustawy o VAT. Jedna z nich dotyczy wprowadzenia przejściowych ograniczeń w odliczaniu VAT od zakupionych samochodów osobowych. Nieco później pojawił się projekt z wyższymi stawkami podatku. Jego treść była jednak znacznie bogatsza i dotyczyła także kilku innych kluczowych dla podatników kwestii. I tu pierwsza trudność. Tuż przed posiedzeniem rządu projekt rozpadł się na dwa kawałki. Jeden trafił do ustawy okołobudżetowej. Z drugim nie bardzo wiadomo co dalej. Ma być, tyle że okrojony i odrębny. Nowych przepisów rozsianych po różnych projektach jest już całkiem sporo. Zastanawiam się jak w tym rozsypanym po podwórku piasku zmian połapie się zwykły podatnik, któremu przyjdzie te osobliwe kawałki poskładać w jakąś tam, w miarę poukładaną całość. Trudne to zadanie.
Sporym kłopotem będzie też kilkanaście przepisów przejściowych rozrzuconych wiatrem radosnej twórczości legislacyjnej po kilku ustawach. Kłopot tym większy, że przy tworzeniu ujednoliconych tekstów ustawy (czyli takich, których nie przygotowuje ustawodawca, lecz powstają z prywatnej inicjatywy) zwykle przepisy te się albo pomija, albo wrzuca na szarym końcu. Skutkiem jest to, że mało kto spośród zwykłych podatników przepisy te w ogóle czyta. Mimo że to do nich właśnie są one adresowane. I to one wyznaczają reguły postępowania w najtrudniejszym okresie: na przełomie obowiązywania starych i nowych rozwiązań.
Ta legislacyjna burza w VAT-owskiej piaskownicy nie świadczy niestety o tym, by wszystko to, co jest dziś robione, było szczególnie przemyślane. Nie jest też dowodem tego, by rządzący mieli do podatników większy szacunek. Tak jak i ja nie miałem go, marnując trud dziadka zgarniającego wytrwale porozrzucany piasek w jedną hałdę. To, co jednak można wybaczyć dziecku, tego prawodawcy się nie wybacza.