Kasowy PIT wybrało niespełna 1673 podatników – wynika z danych Ministerstwa Finansów przesłanych DGP. Gdy pracowano nad nowymi przepisami, resort szacował, że uprawnionych do takiego sposobu rozliczeń będzie 2,3 mln przedsiębiorców.

Kasowy PIT miał ułatwić życie przedsiębiorcom, bo pozwala rozliczać podatek dochodowy dopiero po faktycznym otrzymaniu zapłaty od kontrahenta. Jednak zainteresowanie nim okazało się bardzo małe. Eksperci nie są tym zaskoczeni.

– Problemy były sygnalizowane już na etapie prac nad tymi przepisami. W teorii wszystko wyglądało korzystnie, ale w praktyce nowe rozwiązanie oznacza dla firm duże obciążenie księgowe i dodatkowe obowiązki administracyjne – komentuje Paweł Nocznicki, partner w Stone&Feather Tax Advisory.(patrz: komentarz w ramce).

Kasowy PIT tylko dla niektórych

Przypomnijmy, że przepisy o kasowym PIT weszły w życie z początkiem 2025 r. Pozwalają one na płacenie podatku dochodowego nie w momencie wystawienia faktury, tylko dopiero po otrzymaniu należności od odbiorcy towarów lub usług. Metodę tę można stosować jedynie do transakcji między przedsiębiorcami (B2B). Nie jest dozwolona przy sprzedaży na rzecz konsumentów.

Kasowy PIT wolno wybrać niezależnie od tego, czy przedsiębiorca rozlicza się z fiskusem według skali podatkowej, według liniowej stawki 19 proc. PIT, ryczałtem od przychodów ewidencjonowanych, czy stosuje 5-proc. stawkę PIT (ulga IP Box).

Ale nowa metoda nie jest dostępna dla wszystkich podatników PIT. Mogą ją stosować tylko przedsiębiorcy uzyskujący przychody z jednoosobowej działalności gospodarczej. Nie ma ona zastosowania do przychodów z działalności prowadzonej w formie spółki cywilnej, jawnej lub partnerskiej.

Co więcej – nowy sposób rozliczeń jest przewidziany tylko dla mniejszych przedsiębiorców, tj. takich, których przychody z samodzielnie prowadzonej działalności gospodarczej nie przekroczyły w poprzednim roku 1 mln zł. Z kasowego PIT mogą korzystać także podatnicy rozpoczynający biznes.

Słabe punkty

Eksperci nie ukrywają, że ograniczenia i utrudnienia w stosowaniu kasowego PIT nie sprzyjają tej formie rozliczeń.

Przede wszystkim należy monitorować wpływ środków finansowych, a wpłaty mogą być dokonywane na różne sposoby.

– W efekcie przedsiębiorca musi prowadzić bardziej skomplikowaną księgowość, śledzić status każdej płatności i regularnie weryfikować dokumenty. To dodatkowe obciążenie wpływa także na koszty obsługi księgowej, które są szczególnie istotne dla mikroprzedsiębiorców,czyli podmiotów, do którychto rozwiązanie miało być właśnie skierowane – podkreśla Paweł Nocznicki.

Przed wyborem metody kasowej odstrasza też - według ekspertów- skomplikowany sposób rozliczeń. Jest to szczególnie uciążliwe, gdy klientami podatnika są zarówno konsumenci (tu metoda kasowa jest wykluczona), jak i firmy. Wówczas nie tylko przychody, ale i część kosztów trzeba rozliczyć kasowo, a część memoriałowo.

Małgorzata Samborska,partner w Grant Thornton, zwraca uwagę na to, że największe zatory płatnicze są w branżach, w których przedsiębiorcy często osiągają przychody wyższe niż 1 mln zł, natomiastich dochody są dużo niższe, bo ponoszą oni znaczne koszty, np. w budownictwie, w handlu hurtowym, w przemyśle (patrz: komentarz w ramce)

Podatnikow może przybędzie?

Według początkowych obliczeń Ministerstwa Finansów po kasowy PIT mogłoby sięgnąć nawet 2,3 mln podatników. Należy jednak pamiętać, że liczba ta została oszacowana przy założeniu, że metoda ta będzie dla podatników o przychodach do 250 tys. euro. W trakcie sejmowych prac obniżono ten limit do 1 mln zł. Różnica niby niewielka, ale sprawiła, że uprawnionych mogło być mniej niż pierwotnie zakładano.

Podana przez ministerstwo liczba 1673 (według stanu na 25 lutego 2025 r.) może jeszcze wzrosnąć do końca roku.

Zasadniczo, jeżeli ktoś chce skorzystać z tej formy rozliczeń w danym roku, musi do 20 lutego złożyć właściwemu naczelnikowi urzędu skarbowego pisemne oświadczenie z taką deklaracją. Jednak kasowy PIT mogą też wybrać podatnicy, którzy rozpoczną działalność gospodarczą w trakcie roku. Wówczas powinni złożyć oświadczenie o jego wyborze:

• do 20. dnia miesiąca następującego po miesiącu rozpoczęcia działalności gospodarczej,

• do końca roku podatkowego, jeżeli rozpoczęcie działalności gospodarczej nastąpi w grudniu.

Z rozwiązania wyłączono tych, którzy najbardziej go potrzebują

Małgorzata Samborska, doradca podatkowy i partner w Grant Thornton

Nie jestem zdziwiona tym, że tak mało podatników korzysta z tzw. kasowego PIT.

Metoda kasowa ma kilka istotnych ograniczeń i utrudnień, które sprawiają, że nie jest atrakcyjna dla większości przedsiębiorców. Kasowy PIT jest dostępny tylko dla firm, które nie przekraczają progu przychodów 1 mln rocznie, a więc dla mikroprzedsiębiorców. Problem w tym, że największe zatory płatnicze występują w branżach, gdzie przedsiębiorcy często osiągają wyższe przychody, bo sami ponoszą znaczne koszty, np. w budownictwie, w handlu hurtowym, w przemyśle. W efekcie firmy, które mogłyby najbardziej skorzystać z tej metody, są z niej wykluczone. W przypadku mikroprzedsiębiorców z jednym lub kilkoma odbiorcami kwestie płatności są najczęściej poukładane.

Kasowy PIT nie jest dostępny też dla przedsiębiorców działających w formie spółek, takich jak spółka cywilna czy jawna, ani dla tych prowadzących księgi rachunkowe – co również ogranicza krąg tych, którzy mogą skorzystać.

Kolejny problem – kasowy PIT można zastosować tylko przy transakcjach z przedsiębiorcami. To natomiast mocno komplikuje rozliczenia i zasady ustalania kosztów dotyczących transakcji B2B, które mogą być objęte kasowym PIT, oraz transakcji B2C, które są z niego wykluczone.

Poza tym metoda kasowa wymaga szczegółowego monitorowania momentu faktycznego wpływu środków, co niby nie jest skomplikowane, ale oznacza obowiązek prowadzenia dodatkowej ewidencji, a tym samym wyższe koszty księgowe, dla tych, którzy chcą tak się rozliczać. A to powoduje, że wielu mikroprzedsiębiorców woli nie ponosić dodatkowych kosztów i pozostać przy standardowych zasadach rozliczeń.

Dodatkowa biurokracja i ryzyko błędów

Paweł Nocznicki, partner w Stone&Feather Tax Advisory

Trudno się dziwić nikłemu zainteresowaniu nową formą rozliczenia. Problemy, które stanowią główną barierę jej stosowania, były już sygnalizowane przez ekspertów na etapie prac nad tym rozwiązaniem. Kasowy PIT miał ułatwić życie przedsiębiorcom, pozwalając na rozliczanie podatku dopiero po faktycznym otrzymaniu zapłaty. W teorii brzmiało to korzystnie, ale w praktyce oznacza duże obciążenie księgowe i dodatkowe obowiązki administracyjne. Każda faktura musi być powiązana z konkretną płatnością, co wymaga stałej kontroli rachunku bankowego i prowadzenia szczegółowej ewidencji wpływów. Dodatkową trudność stanowi różnorodność metod płatności – gotówka, kompensaty, płatności w ratach, przelewy czy BLIK – co komplikuje proces właściwego przypisania wpłat do faktur. Jeśli do tego dodamy częste nieprecyzyjne opisy przelewów, które utrudniają ich identyfikację, powstaje złożony system wymagający stałego monitorowania i dopasowywania dokumentów.

Dodatkowe trudności pojawiają się przy podziale na transakcje z firmami i konsumentami, ponieważ te drugie nie podlegają metodzie kasowej. Osobno rozlicza się także sprzedaż środków trwałych i wartości niematerialnych, które również są wyłączone z tej formy opodatkowania.

W efekcie przedsiębiorca musi prowadzić bardziej skomplikowaną księgowość, śledzić status każdej płatności i regularnie weryfikować dokumenty. To dodatkowe obciążenie wpływa także na koszty obsługi księgowej, które są szczególnie istotne dla mikroprzedsiębiorców – a to właśnie do nich miało być skierowane to rozwiązanie.

Kasowy PIT miał wspierać małe firmy, jednak zamiast realnych ułatwień wprowadził dodatkową biurokrację i zwiększył ryzyko błędów w rozliczeniach. Nic więc dziwnego, że przedsiębiorcy podchodzą do niego z rezerwą.