Projekt ustawy wprowadzającej opodatkowanie akcyzą saszetek nikotynowych nie został wprawdzie jeszcze przyjęty przez rząd, ale wydaje się to już tylko kwestią czasu. Ustawodawca może pójść nawet dalej. Rozważany jest bowiem zakaz sprzedaży takich produktów.
- Szybko zastępują papierosy
- Obawy o zdrowie
- Nie wszyscy się boją
- Branżowa samoregulacja
- Czas na podatki
Które podejście ostatecznie zwycięży, pozostaje kwestią otwartą. Eksperci zgadzają się co do jednego. Obrót popularnymi saszetkami nikotynowymi musi zostać uregulowany. Tego chce sama branża, która we wrześniu ub.r. przyjęła w tym celu Kodeks dobrych praktyk.
Regulacje wprowadzają także inne państwa. Zmiany są więc kwestią czasu.
– Trudno się też temu dziwić, bo czasy, gdy na szeroko pojętym rynku wyrobów tytoniowych królowały tradycyjne papierosy, przeszły już do historii. Ustawodawca musi na to reagować – komentuje Piotr Leonarski, ekspert podatkowy Federacji Przedsiębiorców Polskich.
Szybko zastępują papierosy
Saszetki nikotynowe są często określane jako snusy, choć jest to forma błędna. Oryginalne snusy to używka sporządzana na bazie wilgotnego sproszkowanego tytoniu, która jest zakazana w Unii Europejskiej od 1992 r. Wyjątkiem jest Szwecja, która wynegocjowała odstępstwo w tym zakresie, wchodząc do UE w 1995 r.
W Polsce podstawą zakazu dla snusów jest art. 7 ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych (t.j. Dz.U. z 2024 r. poz. 1162), zgodnie z którym „zabrania się produkcji i wprowadzania do obrotu tytoniu do stosowania doustnego”. Snusy są produktem zawierającym tytoń umieszczanym pod górną wargą, gdzie nikotyna i inne substancje chemiczne są wchłaniane przez błonę śluzową. Podobny zakaz nie dotyczy woreczków nikotynowych, które nie zawierają tytoniu, ale syntetyczną nikotynę oraz inne dodatki, takie jak: włókna roślinne, guma arabska, korektor pH, stabilizatory, słodzik. Woreczki są sprzedawane w podobnych opakowaniach i funkcjonują na rynku w podobny sposób do snusów. Wśród młodzieży stały się już atrakcyjną alternatywą dla tradycyjnych papierosów. Kupujący uważają, że skoro jest to produkt, który nie wymaga spalania i wdychania dymu papierosowego, to jest też mniej groźny dla zdrowia. Jak wynika z danych Eurostatu, wartość rynku saszetek nikotynowych osiągnęła w 2022 r. poziom 796 mln euro. W 2015 r. była zaś bliska zeru. Za wspomniane statystyki w dużym stopniu odpowiada głównie Szwecja, gdzie – jak informują tamtejsze media – snusy i saszetki nikotynowe zażywa co siódmy mieszkaniec kraju. Zdaniem Szwedów jest to jeden z powodów, dla których w ich kraju mieszka już niecałe 5 proc. palaczy, a w przyszłości ma się on stać całkowicie wolny od dymu tytoniowego. Dlaczego zatem inne kraje nie podzielają entuzjazmu?
Obawy o zdrowie
Głównym powodem jest obawa o skutki zdrowotne, jakie wiążą się z uzależnieniem od saszetek nikotynowych. Na stronach rządowych znajdziemy ostrzeżenia publikowane przez niektóre powiatowe stacje sanitarno-epidemiologiczne, w których przestrzega się, że saszetki są równie groźne dla zdrowia jak tradycyjne produkty tytoniowe.
1 woreczek ma zawierać 50–60 mg nikotyny, podczas gdy papieros zawiera 10–20 mg nikotyny. Wskazywał na to również Marek Waszczewski, rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Sanitarnego, w październikowej rozmowie z TVN. Mówił wtedy, że jeden woreczek nikotynowy może mieć w sobie tyle nikotyny, ile cała paczka papierosów. – To jest ta sama nikotyna co w papierosie i ona tak samo fizycznie i psychicznie uzależnia – tłumaczył rzecznik GIS.
Brak jakichkolwiek regulacji ustawowych i atrakcyjna cena produktu (woreczki można kupić za kilkanaście złotych) sprawiają, że uzależnienie od modnego i łatwego do zakupienia produktu jest bardzo łatwe. Problem mają szczególnie dzieci i młodzież, co potwierdza opublikowany pod koniec lipca 2023 r. raport Światowej Organizacji Zdrowia.
We wspomnianym dokumencie publikowanym przez powiatowe stacje sanitarno-epidemiologiczne przypomniano zaś, że uzależnienie od nikotyny wiąże się z wieloma poważnymi zagrożeniami dla zdrowia, takimi jak np.:
- zwiększone ryzyko chorób sercowo-naczyniowych, w tym zawałów serca i udarów,
- podwyższone ciśnienie krwi i zaburzenia rytmu serca,
- zaburzenia pracy mózgu, zmniejszona zdolność koncentracji i nauki,
- uszkodzenia błon śluzowych jamy ustnej, prowadzące do chorób dziąseł, erozji zębów, a nawet nowotworów jamy ustnej.
Nie wszyscy się boją
W przestrzeni publicznej można znaleźć także inne głosy. W 2016 r. Brytyjskie Królewskie Kolegium Lekarzy zachęcało w raporcie „Nikotyna bez dymu” do znalezienia takiej formy dostarczania nikotyny, która byłaby akceptowalna i skuteczna jako substytut papierosów. Zdaniem organizacji można by w ten sposób uratować miliony istnień ludzkich. Jako dobry przykład była podawana Szwecja i tamtejsza popularność snusów oraz saszetek nikotynowych. Takie głosy znajdziemy również w naszym kraju, czego przykładem jest dr Krzysztof Łanda, były wiceminister zdrowia, który mówił, że „Ludzie są uzależnieni od nikotyny, bynajmniej nie od kilku tysięcy toksyn, które zawiera dym tytoniowy. Jeżeli możemy dostarczyć im nikotynę i ograniczyć albo w ogóle wyeliminować dostarczanie bardzo szkodliwych substancji, które znajdują się w dymie papierosowym, to bez wahania zróbmy to”. Podobnego zdania jest również prof. Halina Car z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. W jej opinii saszetki są znacznie mniej szkodliwe (o 95–97 proc.) niż tradycyjne papierosy. „Oczywiście saszetki w żadnej mierze nie powinny trafiać do osób niepełnoletnich, ale mogą być produktem przejściowym dla osób, które chcą zerwać z paleniem papierosów” – mówiła ekspertka. Tłumaczyła, że 20 mg nikotyny w saszetce daje efekt wypalenia jednego papierosa, jednak – jak zaznaczyła – stężenie nikotyny narasta wolniej, a uczucie zaspokojenia głodu nikotynowego trwa dłużej. „Taka charakterystyka wchłaniania i wydalania nikotyny dostarczanej w postaci saszetek może być jednym z elementów wyprowadzania z nałogu” – uważa profesor Car. Krytyczna pozostaje za to Ulrika Arehed Kagstrom ze szwedzkiego stowarzyszenia odpowiedzialnego za walkę z rakiem. Tamtejsze liberalne podejście do wspomnianych produktów z uwagi na ich skutki zdrowotne określiła jako „bajkę skutecznie sprzedaną przez przemysł tytoniowy”.
Branżowa samoregulacja
Niezależnie od tego, która strona ma rację, pewne jest jedno. Sprzedaż saszetek nikotynowych nie pozostanie nieuregulowana. Pierwszy krok zrobiła sama branża tytoniowa. We wrześniu 2023 r. branża (BAT Polska Trading Sp. z o.o., Imperial Tobacco Polska S.A., Philip Morris Polska Distribution sp. z o.o. oraz Swedish Match) przyjęła Kodeks dobrych praktyk, który reguluje standardy sprzedaży saszetek nikotynowych. Spółki zobowiązały się m.in. do ich sprzedaży tylko osobom dorosłym, umieszczania na opakowaniach ostrzeżeń zdrowotnych i podstawowych informacji dla konsumentów, m.in. o składnikach, zawartości nikotyny w woreczku, jego wadze, dacie produkcji i przydatności do spożycia.
Czas na podatki
Następny krok zrobi ustawodawca. W grze pozostają dwa podejścia. Pierwsze zakłada, że sprzedaż saszetek pozostanie legalna, ale zostaną one opodatkowane akcyzą. Tym samym produkt podrożeje i zmaleje jego atrakcyjność rynkowa.
Nałożenia zharmonizowanego podatku nie wyklucza Komisja Europejska, która pracuje nad nowelizacją unijnej dyrektywy 2011/64/UE w sprawie struktury oraz stawek akcyzy stosowanych do wyrobów tytoniowych. Państwa członkowskie nie muszą jednak czekać na krok Brukseli i mogą już dziś nałożyć krajowy podatek. Danina od nikotynowych woreczków jest pobierana m.in. w Szwecji, Danii, Estonii, we Włoszech i w krajach bałtyckich. Od początku 2025 r. do tej listy miała dołączyć Polska. Opodatkowanie saszetek nikotynowych zakłada projekt nowelizacji ustawy o podatku akcyzowym, który trafił już pod obrady Rady Ministrów. Nie został jednak dotąd przyjęty. Zaskoczenia z tym związanego nie kryje grupa posłów, która wystąpiła z interpelacją nr 5926 do ministra finansów, ministra zdrowia oraz do premiera. Zadane przez nich pytania o legislacyjne opóźnienia nie znalazły dotąd odpowiedzi. W innej interpelacji nr 5897 poseł zwrócił uwagę, że rząd zakładał, iż opodatkowanie nikotynowych saszetek miałoby przynieść ok. 150 mln zł w przyszłorocznym budżecie. Takie wpływy zapewne więc okażą się przeszacowane. Ponadto w uzasadnieniu projektu resort finansów kładł mocny nacisk zarówno na konieczność zyskania kontroli nad sprzedażą produktu, jak i na kwestie zdrowotne. Przypomnijmy, iż projekt zakłada opodatkowanie zarówno nikotynowych saszetek, jak i innych wyrobów nikotynowych (zawierających nikotynę lub jej związki lub pochodne, które mogą być używane do wchłaniania nikotyny lub jej związków lub pochodnych przez organizm ludzki, innych niż wyroby tytoniowe, płyn do papierosów elektronicznych, wyroby nowatorskie i saszetki nikotynowe). Stawka akcyzy na saszetki nikotynowe i inne wyroby nikotynowe miałaby w 2025 r. wynieść 150 zł/kg, w 2026 r.– 200 zł/kg, a docelowo tj. w 2027 r. – 250 zł/kg. Nowe wyroby akcyzowe musiałyby być oznaczane znakami akcyzy (banderolami), a ich produkcja zasadniczo ma się odbywać w składzie podatkowym.
– Podzielam zaskoczenie posłów, którzy zapytali w interpelacji o powody legislacyjnego opóźnienia. Im szybciej projekt zostanie zaakceptowany i przejdzie pełną ścieżkę legislacyjną, tym mniejsza będzie szansa, że Polska powtórzy błędy popełnione przy wprowadzaniu podatku od e-papierosów i podgrzewaczy do tytoniu – mówi Piotr Leonarski. Ekspert uważa, że zbyt późne opodatkowanie obu produktów mogło być jednym z powodów, dla których rozwinęła się ich szara strefa.
A może jednak zakaz
Niewykluczone jednak, że państwo nie pobierze podatku od woreczków nikotynowych, bo staną się one produktem zakazanym (podobnie jak oryginalne snusy). Nie wyklucza tego resort zdrowia, którego przedstawiciele informowali niedawno o trwających pracach nad nowelizacją ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych. Projekt zmian w tym zakresie nie został jeszcze opublikowany.
Posłowie, którzy wystąpili ze wspomnianą interpelacją nr 5926, są zaś zdania, że odpowiednie regulacje mogłyby się znaleźć w projekcie autorstwa resortu finansów. Zapytali w związku z tym o to, dlaczego nie uwzględniono w nim m.in. przepisów o zakazie sprzedaży saszetek nikotynowych na rzecz nieletnich, zakazie sprzedaży przez internet, obowiązku oznaczania opakowań ostrzeżeniami zdrowotnymi i limicie nikotyny w jednej saszetce. Nie można więc wykluczyć, że projekt będący na zaawansowanym etapie legislacyjnym zostanie odpowiednio poprawiony.