Omawiając oferowane przez naszego ustawodawcę preferencje podatkowe, nie sposób pominąć ulgi prowzrostowej. Pozwala ona bowiem firmom na odliczenie 100 proc. określonego rodzaju kosztów podatkowych do 1 mln zł rocznie.

Ulga na ekspansję produktową, zwana też prowzrostową, nie ma nic wspólnego z pracami rozwojowymi i może być rozliczana zupełnie niezależnie od ulgi B+R. Jej podstawowym celem jest promocja działań przedsiębiorstw produkcyjnych związanych ze zwiększeniem przychodów ze sprzedaży wytwarzanych produktów. To wprowadzone od 2022 r. rozwiązanie pozwala na odliczenie kosztów związanych m.in. z udziałem w targach promocyjnych lub związanych z tworzeniem materiałów i treści marketingowych, informacyjnych czy reklamowych.

Niestety korzystna dla podatników linia interpretacyjna została przerwana przez niezbyt udaną propozycję objaśnień podatkowych dotyczących tej ulgi (projekt z 25 września 2023 r.). Mamy nadzieję, że linia orzecznicza lub ostateczna treść objaśnień (o ile się pojawią) naprostuje obecny kierunek wykładniczy. Na razie podatnicy muszą walczyć o swoje prawa.

Kto powinien być zainteresowany

Idealnym przykładem podatnika, który mógłby skorzystać z powoływanej preferencji, jest producent wyrobów materialnych, który postanowił zwiększyć obroty ze sprzedaży i w tym celu poniósł wydatki, np. na stworzenie ulotek informacyjnych lub reklam w sieci dotyczących jego produktów. Jeśli w ciągu dwóch lat, licząc od roku, w którym poniósł wydatki ekspansyjne, podatnik osiągnie wzrost przychodów z produktów objętych ww. ulotką lub reklamą (względem roku poprzedzającego), to koszty takich działań marketingowych będzie mógł odjąć od dochodu. Przy dużych nakładach na wydatki ekspansyjne (zwłaszcza na promocję) jednorazowo możliwe jest osiągnięcie korzyści nawet do 190 tys. zł.

Co przy tym istotne, ustawy o podatkach dochodowych wymieniają dwa podstawowe przypadki, gdy możemy mówić o wzroście przychodów. Po pierwsze chodzi o wzrost przychodów z obecnie oferowanych produktów. Nie musimy więc opracowywać czegoś zupełnie nowego, aby określone wydatki móc uwzględniać do odliczenia. Alternatywnie natomiast możemy mówić o osiągnięciu przychodów z produktów dotychczas nieoferowanych w Polsce lub na rynku zagranicznym. W tym jednak przypadku nowym produktem powinno być coś zupełnie odmiennego od naszej dotychczasowej oferty produktowej. Wystarczy zatem, że spełnimy jeden z ww. warunków i jesteśmy uprawnieni do ulgi, a to, iż warunek ten możemy osiągnąć nie rok w rok, lecz w perspektywie dwóch lat, wydaje się upraszczać sprawę. Gdzie zatem haczyk i na co warto zwrócić uwagę? Jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach, a w tym przypadku w niezwykle zawężającej wykładni przepisów, którą miejscami aż trudno zrozumieć. Poniżej przytoczymy więc kilka przykładów.

Producent producentowi nierówny

Mówiąc „producent”, ustawodawca odwołuje się do wytwarzanego przez niego produktu (rzeczy), co w naturalny sposób ma wykluczać podmioty prowadzące działalność dystrybucyjną, handlową i odsprzedażową. Firmy te bowiem z jednej strony z łatwością mogłyby zmieniać oferowaną gamę produktów i nadużywać preferencji, a z drugiej strony zniwelowany zostałby podstawowy cel ulgi, jakim jest stymulowanie producentów do działań ekspansyjnych.

W omawianym zakresie pojawiają się jednak trzy wątki budzące nasze obiekcje, którym warto się przyjrzeć.

 Po pierwsze, pominięto producentów grupowych, którzy w ramach podziału funkcji i ryzyk w grupie zajmują się wyłącznie produkcją, a sprzedaż prowadzą do innego podmiotu z grupy pełniącego funkcje dystrybucyjne. Ustawa wyłącza możliwość rozliczenia ulgi przy sprzedaży na rzecz podmiotów powiązanych. Rozumiemy przy tym cel wyłączenia i obawy przed sztuczną optymalizacją działań sprzedażowych celem skorzystania z ulgi, jednak taki model biznesowy automatycznie wyłącza część producentów z opisywanej preferencji. Naszym zdaniem tego rodzaju różnicowanie producentów nie powinno mieć miejsca, a wszelkie obawy optymalizacyjne powinny być rozwiewane m.in. dzięki dokumentacji cen transferowych, czego niestety nie bierze się pod uwagę.

 Po drugie, pominięto producentów wyrobów niematerialnych (filmów, gier komputerowych, oprogramowania itp.). Ustawy o podatkach dochodowych wskazują bowiem, że produktem są rzeczy wytworzone przez podatnika. Organy podatkowe natomiast wyjaśniają, że powszechne rozumienie sformułowania „rzecz” należy odnosić do „obiektu materialnego”, „przedmiotu”. Pomija się przy tym część potocznego rozumienia rzeczy, które zgodnie z SJP PWN może obejmować „treści myśli”, „utwory” (np. słowno-graficzne) czy nawet „cokolwiek, co może być przedmiotem postrzeżenia zmysłowego”. Idąc dalej, wobec przytoczonej definicji produktu jako „rzeczy” pomija się także to, że w znaczeniu powszechnym produktem jest „to, co zostało wyprodukowane i jest przeznaczone na sprzedaż”, „wytwór czyjejś działalności artystycznej, społecznej, czyjegoś umysłu itp.”. Objęcie więc ulgą na ekspansję różnego rodzaju produktów niematerialnych wydaje się uzasadnione. Można się z nami nie zgadzać, w tym można się odwoływać do definicji rzeczy jako przedmiotu materialnego ujętej w art. 45 ustawy z 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 1610; ost.zm. Dz.U. z 2024 r. poz. 653), niemniej w naszej ocenie jest to kolejny przykład nierównego traktowania podatników. Zwłaszcza że koszty podlegające odliczeniu nie mają nic wspólnego z procesami produkcji przemysłowej (jak np. przy uldze na prototyp).

 Po trzecie, przykładem nierównego traktowania producentów jest produkcja przy pomocy producentów kontraktowych lub dzięki toll manufacturingowi. Jak już wspomnieliśmy, omawiana ulga dotyczy wzrostu przychodów ze sprzedaży swoich wyrobów, a wydatki podlegające odliczeniu nie mają nic wspólnego z procesem produkcji przemysłowej. Mimo to przedsiębiorcy, którzy nie mają własnego zaplecza produkcyjnego (linii technologicznych, manufaktury czy laboratorium) służącego wytwarzaniu produktów, nie mogą korzystać z ulgi. Organy podatkowe przyjmują bowiem, że nie są oni wytwórcami produktów. Nie bierze się pod uwagę, że podmioty zlecające produkcję najczęściej odpowiadają za produkt, przekazują w tym zakresie ścisłe wytyczne (np. co do surowców, składu, cech jakościowych itp.), w tym są oficjalnie uznawani za jego producentów, dzięki umieszczeniu odpowiednich znaków towarowych, oklejeniu odpowiednimi etykietami czy uzyskaniu stosownych znaków jakościowych lub certyfikatów. Pomija się także, że podmioty przyjmujące zlecenie (kontraktorzy produkcyjni) niejednokrotnie nie mają prawa opatrzeć produktu własną marką ani prowadzić jego sprzedaży. Popularnym przykładem są tutaj m.in. producenci leków czy suplementów diety, którzy często opracowują określone składy chemiczne i zlecają ich produkcję profesjonalnym laboratoriom. Tak więc skoro producent jest pozbawiany prawa do skorzystania z ulgi, wydaje się racjonalne, aby rozpatrzeć możliwość skorzystania z tej preferencji przez kontraktora. Tu jednak mamy dalsze problemy, otóż kontraktor taki zwyczajowo wykonuje usługę produkcji (technicznie wytwarza wyrób) i nie może być uznawany za producenta sensu largo, nie może on prowadzić sprzedaży i nie ma mowy o poszerzaniu rynków zbytu, nie ponosi więc wydatków podlegających odliczeniu. Skutek? W omawianym modelu biznesowym nie ma podmiotu, który byłby uprawniony do skorzystania z ulgi. Absurd.

Produkt produktowi nierówny

Szukając dalej absurdów, warto poruszyć także wątek związany z wykładnią pojęcia „produktu dotychczas nieoferowanego”. Definicja ta ma niezwykłe znaczenie dla identyfikacji zaistnienia przesłanek wzrostu przychodów uprawniających do ulgi. W tym zakresie również można napotkać problemy.

Produkty dotychczasowe to takie, które mamy w ofercie, zaś produkty nowe, dotychczas nieoferowane, to takie, o które wzbogaciliśmy naszą ofertę. Intuicyjnie możemy uznać, że wzbogacenie oferty może mieć miejsce w odniesieniu do zarówno całkowicie nowych produktów odmiennych od dotychczasowych, jak i produktów podobnych do dotychczasowych o istotnej (dużej) skali zmian lub usprawnień (np. nowe modele lub nowe wersje dotychczasowych modeli). Niestety intuicja może nas jednak czasami zawodzić. Zdaniem organów podatkowych nowym produktem bowiem nie będzie nowy model/wersja wcześniejszego produktu.

Z uwagi na to, że mówimy o preferencji i potrzebie zastosowania wykładni zawężającej, można zrozumieć potrzebę wykluczenia nowych produktów o nieznacznych modyfikacjach i zmianach typu zmiana koloru, opakowania czy gramatury. Faktycznie, jeśli wprowadzenie nowego modelu sprowadza się do nieznacznych zmian (np. do poszerzenia gamy kolorów produktu), to trudno uznać, że cel ustawodawcy związany ze stymulacją ekspansji byłby spełniony.

Jednak w naszej ocenie, jeśli wprowadzane zmiany wpływają na zmianę cech użytkowych produktu (np. puszka do farb vs. puszka do wyrobów niebezpiecznych) lub jego cechy fizyko-chemiczne (np. odporność na mróz, wytrzymałość, długość działania akumulatora), wykluczenie tej kategorii nowości produktowych wydaje się nieuzasadnione. Niestety ustawodawca zdaje się bagatelizować tego rodzaju przypadki.

W samym projekcie objaśnień i później wydawanych interpretacjach można odnaleźć podejście, zgodnie z którym nowym produktem będzie produkt pozwalający na wyjście na nowy segment rynku. Czyli nie nowa wersja czy nowy model samochodu, bo samochód to wciąż samochód. Mielibyśmy tutaj wątpliwości, a w ramach przytoczonego przykładu rozumiemy wykluczenie liftingów i drobnych zmian estetycznych, lecz co z nowymi wersjami dotychczasowych modeli z istotnymi różnicami w konstrukcji czy wyposażeniu? Czy takie też wykluczać? Czy wyjście z nowym modelem, np. hybrydą zamiast spalinowych silników, czy też wyjście z nową kategorią, np. SUV-ów, również sprowadzimy do sformułowania – to nadal auto? Czy wyjście z ofertą np. na samoloty byłoby tutaj ratunkiem dla zastosowania preferencji? Wydaje się, że tak.

Zatem, pytamy Ministerstwo Finansów: wskażcie nam producenta rzeczy rodzajowych X (np. laptopów), który działania ekspansyjne może powiązać z „atakiem” na nowy segment rynku i zacznie produkować rzeczy rodzajowe Y (np. meble). Ze świecą takich szukać, a nawet jakby się znaleźli, to myślimy, że większe znaczenie niż ulga prowzrostowa miałaby dla nich preferencja uwzględniająca wydatki na poszerzenie lub zmiany w dotychczasowym parku maszynowym, linii technologicznej i infrastrukturze osobowej bądź przemysłowo-magazynowej służące dostosowaniu pod produkcję i sprzedaż towarów z nowego segmentu.

Skutkiem omawianego podejścia fiskusa już teraz pojawiają się interpretacje, z których wynika np., że nowe smaki zupek instant i pasztetów nie stanowią nowych produktów. Wspomniana więc na wstępie zawężająca wykładnia w omawianym zakresie prowadzi do wypaczeń skutkujących wykluczeniem prawa do ulgi przez podmioty, dla których ta została stworzona.

Jakie są widoki na przyszłość

Mamy nadzieję, że wskazywane problemy wykładnicze i wątpliwości zostaną zniwelowane. Jeśli nie na poziomie ustawy lub objaśnień podatkowych (o odmiennej treści niż dotychczasowa ich propozycja), to dzięki wnikliwym analizom organów podatkowych i sądów administracyjnych. Na razie działania ministerstwa oceniamy negatywnie, nie tylko wobec wyżej przeoczonych sytuacji, ale także względem popsucia korzystnej dla podatników wykładni interpretacyjnej, jaka zaczynała się kształtować przed ukazaniem się projektu objaśnień. Niezależnie jednak od powyższego zachęcamy, aby każdy z producentów przyjrzał się swoim wydatkom ekspansyjnym i rozważył wprowadzenie ulgi na ekspansję produktową. Wśród aktualnych stanowisk organów bowiem można znaleźć potwierdzenia prawa do odliczenia m.in. takich wydatków jak: opłaty za uczestnictwo w targach, wynajem powierzchni wystawowej, zaprojektowanie i budowę stanowiska wystawowego, prowadzenie kampanii reklamowej, zakup przestrzeni reklamowych, usługi tworzenia stron www., zakup ulotek i broszur informacyjnych czy promocyjnych, a także koszty usług związanych z przygotowaniem dokumentacji umożliwiającej sprzedaż produktów (np. usług prawnych, tłumaczeniowych czy związanych z zakupem systemów sprzedaży e-commerce). Mówimy więc o całkiem ciekawym katalogu i ogromnym potencjale ulgi, który warto wykorzystać.

Natomiast podatników, którzy czytając ten artykuł, mieli wrażenie, że opisujemy sytuację ich przedsiębiorstwa, zachęcamy, żeby nie rezygnowali z walki o swoje prawa. ©℗

Kontynuujemy cykl poświęcony ulgom dla rozwijających się firm. Przedstawiamy w nim zarówno trudności, jakie napotykają podatnicy chcący skorzystać z tych preferencji, jak i korzyści, które można dzięki nim osiągnąć. Praktyczne wskazówki zamieszczone w artykułach powinny umożliwić przedsiębiorcom zwiększenie

kwoty odliczeń bez ponoszenia nie potrzebnego ryzyka. Kolejne odcinki będą publikowane co dwa tygodnie. Dotychczas w dodatku Podatki i Księgowość ukazały się artykuły:

„Przedsiębiorcy powinni bez obaw korzystać z preferencji podatkowych” (DGP nr 116)

„Ulga na prototyp to doskonałe uzupełnienie ulgi B+R” (DGP nr 131)