Za wnioskiem o odrzucenie głosowało 200 posłów, przeciw było 233, siedmiu posłów wstrzymało się od głosu.
Przed głosowaniem wywiązała się burzliwa dyskusja, kogo tak naprawdę podatek handlowy dotknie, polskich, czy zagranicznych przedsiębiorców.
Izabela Leszczyna (PO) przypomniała, że partia rządząca w trakcie kampanii wyborczej zapowiadała, że podatkiem zostaną obciążone zagraniczne sieci handlowe. Pytała, czy jednak podatek nie uderzy też w polskich właścicieli sklepów. "Czy po raz kolejny okłamujecie Polaków? - pytała posłów PiS.
Jerzy Kozłowski (Kukiz'15) przekonywał, że proponowane przez rząd rozwiązania, "po raz kolejny utrudnią życie polskim przedsiębiorcom". Jako przykład, wskazał na polskie sieci handlujące elektroniką, które przy przychodach powyżej 170 mln zł będą musiały płacić najwyższą stawkę podatkową. Przekonywał, że ich konkurent z zagranicy, przez inną strukturę właścicielską, takiej stawki płacić nie będzie.
W podobnym tonie wypowiedziała się również Paulina Hennig-Kloska (Nowoczesna). Wskazała też, że zakładany przez rząd w budżecie na 2016 r. dochód z podatku handlowego nie zostanie zrealizowany. W planie wydatków na br. zakładano pozyskanie z tego tytułu 2 mld zł. Pytała też, czy podatki będą obecnie wprowadzane tak, że najpierw będzie się wydawało pieniądze, a później dopiero zastanawiało, ile pieniędzy z tych podatków wpłynie ostatecznie do budżetu.
Przedstawiciel partii rządzącej Adam Abramowicz (PiS) pytał przedstawicieli rządu, czy prawdą jest, że projekt ustawy zabezpiecza małe i średnie sklepy, zakładając 17 mln próg, poniżej którego przedsiębiorcy nie będą musieli płacić daniny. "Czy prawdą jest, że z polskiego rynku ubywa ok. 5 tys. małych i średnich sklepów? Czy to prawda, że to utrudnia życie Polakom ograniczając im wygodę zakupów blisko domu? Czy działa to na niekorzyść producentów, skazując ich na dyktat dużych sieci handlowych?" - pytał poseł.
Z politykiem PiS zgodził się wiceminister finansów Wiesław Jańczyk. "Jestem dosyć spokojny, o to że ten podatek, w tej formule jaką proponujemy, wyłączył wiele kontrowersji i sporów, które mogły się pojawić po jego wprowadzeniu. Wypełnia zasadniczy postulat PiS, który był zgłaszany w trakcie kampanii wyborczej i powoduje to że wszyscy do określonej kwoty przychodów będą korzystać z tej samej ulgi" - podkreślił.
Wiceminister poinformował, że jeśli podatek zacznie obowiązywać od 1 sierpnia br. to w tym roku do budżetu z tego tytułu wpłynie ok. 600 mln zł. W 2017 r. dochody z podatku mają wynieść 1,9 mld zł.
Szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk odpowiadając posłom opozycji wskazał, że zgodnie z prawem europejskim, podatkiem handlowym nie można było obłożyć tylko sieci zagranicznych. "W żadnej ustawie, jakiejkolwiek nie może być żadnego wyróżnienia, że opodatkowujemy sklepy polskie, zagraniczne, czy jakiekolwiek inne" - zaznaczył.
Sugerował, że zaproponowane w projekcie ustawy progi dochodowe, od których uzależniona jest stawka podatkowa, powodować będą, że najwyższym podatkiem będą obciążone sieci zagraniczne. "Inteligentni powinni sobie spojrzeć na obroty firm i zobaczyć jak ten podatek jest skierowany" - dodał.
Kowalczyk zapewnił posłów opozycji, że mimo mniejszych dochodów z podatku w 2016 r. rząd "spokojnie zrealizuje dochody budżetowe, wydatki budżetowe. "Ten podatek oczywiście będzie kolejnym zasileniem budżetu, głównie z myślą o latach następnych" - zapowiedział.
Szef Komitetu Stałego RM na potwierdzenie swoich słów, przytoczył dane, z których wynika, że w ciągu pierwszych 4 miesięcy br., w porównaniu do analogicznego okresu 2015 r., o 3,8 mld zł wzrosły dochody podatkowe. Wskazał, że wykonano zatem plan dochodów podatkowych już w ponad 60 proc. (na 6 mld zł).
Rząd przyjął projekt ustawy o podatku od sprzedaży detalicznej w ub. tygodniu. Zakłada on wprowadzenie dwóch stawek tego podatku - 0,8 proc. od przychodu między 17 mln zł a 170 mln zł miesięcznie i 1,4 proc. od przychodu powyżej 170 mln zł miesięcznie.
Projekt zakłada, że przedmiotem opodatkowania będzie przychód ze sprzedaży detalicznej, czyli sprzedaży dokonywanej na rzecz konsumentów (osób fizycznych nieprowadzących działalności gospodarczej oraz rolników ryczałtowych). Przychód ze sprzedaży detalicznej nie będzie obejmował należnego podatku VAT. W podstawie opodatkowania nie będzie uwzględniana sprzedaż na rzecz przedsiębiorców. Projekt nie przewiduje opodatkowania sprzedaży dokonywanej przez internet.
Nowy podatek mają płacić sprzedawcy detaliczni dokonujący zbycia towarów (rzeczy ruchomych lub ich części). Projekt nie zawiera szczególnych rozwiązań dotyczących sprzedawców działających w ramach sieci handlowych.
Daninę od hipermarketów PiS zapowiadało w kampanii wyborczej. Miała dotyczyć przede wszystkim zagranicznych sieci handlowych.
Pierwszą wersję podatku MF przedstawiło 2 lutego br. Zakładała ona, że podatek miał mieć dwie zasadnicze stawki. Stawka 0,7 proc. miała obciążać przychód nieprzekraczający w danym miesiącu kwoty 300 mln zł. Stawka 1,3 proc. miała być płacona od nadwyżki przychodu ponad 300 mln zł w miesiącu. Inne stawki podatku od sprzedaży miały obowiązywać w soboty, niedziele i święta - 1,3 proc. (dla uzyskujących przychód poniżej 300 mln zł miesięcznie) oraz 1,9 proc. (powyżej tego progu). Kwota wolna od podatku miała wynosić 1,5 mln zł miesięcznie (18 mln zł rocznie).
Propozycje te wzbudziły jednak protesty wielu zainteresowanych środowisk, przede wszystkim handlowców. Podczas posiedzenia Rady Dialogu Społecznego 18 lutego minister finansów Paweł Szałamacha przyznał, że wersja projektu z 2 lutego jest w trakcie przepracowywania, jest bowiem szereg kwestii, które MF musi brać pod uwagę, np. to, że Komisja Europejska zdecydowanie negatywnie wypowiada się o stawce progresywnej. Mówił też, że wiele było głosów za podwyższeniem kwoty wolnej powyżej 18 mln zł rocznie, co uznał za zrozumiałe. Dodał też, że należy zważyć argumenty o zniesieniu oddzielnej stawki weekendowej.
13 kwietnia, podczas posiedzenia kierowanego przez Adama Abramowicza zespołu parlamentarnego, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk oraz wiceminister Wiesław Janczyk przedstawili nowe założenia projektu. Zawierały one trzy progresywne stawki podatku: 0,4 proc. od miesięcznego przychodu między 1,5 mln i 17 mln zł, 0,8 proc. od przychodu między 17 mln i 170 mln zł, 1,4 proc. od przychodu miesięcznego ponad 170 mln zł. Kwota wolna miała wynosić 1,5 mln zł miesięcznie (18 mln zł rocznie). Nie było już - oprotestowanej przez handlowców - oddzielnej stawki weekendowej i opodatkowania sieci franczyzowych.
W ostatecznej wersji projektu rząd wycofał się z najniższej stawki.