Planowana rewolucyjna deregulacja przepisów o uldze na działalność badawczo-rozwojową zostanie bardziej… uregulowana. Poprawione mają być też inne pomysły, m.in. w zakresie daniny od nieruchomości czy przedawnienia zobowiązania podatkowego
- Miało być pięknie
- Łyżka dziegciu
- Czas na kompromis
- Eksperci podtrzymują nadzieje
- Inne też nie bardzo
Resort finansów wnioskował nawet, aby pomysłodawca, czyli Ministerstwo Rozwoju i Technologii, odstąpiło od prac. Wydaje się jednak, że zmiany wejdą w życie, choć w okrojonej formie.
Miało być pięknie
Chodzi o rozwiązania, o których pisaliśmy jako pierwsi w artykule „Deregulacja w kierunku podatkowej optymalizacji” (DGP 71/2024). Resort rozwoju i technologii zaproponował je w projekcie nowelizacji niektórych ustaw w celu deregulacji prawa gospodarczego i administracyjnego oraz doskonalenia zasad opracowywania prawa gospodarczego.
Część zmian deregulacyjnych ma dotyczyć przepisów podatkowych. Największe poruszenie wzbudziły te dotyczące przepisów o uldze na badania i rozwój. Przypomnijmy, że w jej ramach przedsiębiorcy uzyskujący przychody z działalności operacyjnej mogą dodatkowo odliczyć od dochodu koszty kwalifikowane poniesione na działalność badawczo-rozwojową. Ulga pozwala odliczyć wydatki dwukrotnie (raz w ramach kosztów uzyskania przychodu, drugi raz w ramach ulgi), a nawet potrójnie (koszty zatrudnienia). Listę kosztów kwalifikowanych można znaleźć w art. 18d ust. 2 ustawy o CIT i art. 26e ust. 2 ustawy o PIT.
W ramach deregulacji resort rozwoju i technologii zaproponował m.in. zmianę brzmienia pkt 3, w którym jest mowa o „ekspertyzach, opiniach, usługach doradczych i usługach równorzędnych”. Od 2018 r. wynika z niego, iż wspomniane koszty mogą być odliczane wyłącznie wtedy, gdy opinie te zostały nabyte od podmiotu, o którym mowa w art. 7 ust. 1 pkt 1, 2 i 4–8 ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 742). Chodzi m.in. o uczelnie i instytuty naukowe oraz badawcze. Autorzy projektu deregulacyjnego zaproponowali, aby można było odliczać wydatki świadczone przez jakikolwiek podmiot (nawet powiązany), z którym zostanie podpisana umowa.
Niezależnie od tego MRiT zaproponowało także, aby w ramach ulgi B+R można było odliczać również koszty:
■ przeglądów, konserwacji oraz kalibracji aparatury naukowo-badawczej wykorzystywanej wyłącznie w prowadzonej działalności badawczo-rozwojowej, jeżeli to korzystanie nie wynika z umowy zawartej z podmiotem powiązanym,
■ specjalistycznego transportu towarów wykorzystywanych wyłącznie w prowadzonej działalności badawczo-rozwojowej, jeżeli to korzystanie nie wynika z umowy zawartej z podmiotem powiązanym.
Co ciekawe, zmiany miały dotyczyć tylko podatników CIT. Jak wskazywali eksperci, było to zapewne przeoczenie projektodawców. Z ulgi B+R korzystają bowiem też przedsiębiorcy opłacający PIT.
Łyżka dziegciu
Brak odpowiednich przepisów w ustawie o PIT był tylko jedną z rzeczy, na które zwróciło uwagę Ministerstwo Finansów w ramach uzgodnień międzyresortowych. Z największą krytyką spotkał się pomysł, aby ekspertyzy i badania mógł w ramach ulgi wykonać dowolny podmiot specjalistyczny, z którym podpisano umowę. Po pierwsze, jak zwrócono uwagę, przepis w zaproponowanym brzmieniu uderzyłby w interesy jednostek naukowych. Obecne regulacje miały bowiem zachęcać do korzystania z ich usług.
Po drugie, MF zwróciło uwagę, że brak ograniczenia dla podmiotów powiązanych mógłby prowadzić do agresywnej optymalizacji. Fiskus musiałby więc w szczególny sposób badać, czy usługa została faktycznie wykonana i czy jej cena była rynkowa. – To wymagałoby nie tylko większego zaangażowania ze strony organów podatkowych, ale też narażałoby obie strony na spory – przestrzegło MF.
Niezależnie od tego skrytykowane zostały również pomysły na wprowadzenie nowych wydatków do odliczenia w ramach ulgi. Zdaniem MF nie tylko nie zachęci to podatników do korzystania z ulgi, ale też niepotrzebnie skomplikuje zasady.
– Z całą pewnością można znaleźć jeszcze wiele rodzajów mniej lub bardziej szczegółowo określonych wydatków, które w opinii zainteresowanych podmiotów mogłyby znaleźć się w katalogu kosztów uprawniających do dodatkowego odliczenia. Ich wykaz mógłby więc sukcesywnie rosnąć, komplikując jednocześnie przepisy i skutkując wzrostem liczby wątpliwości i zapytań o ich zakres – tłumaczyło MF.
Czas na kompromis
Konsultacje publiczne już się zakończyły, ale nadal nie znamy zaktualizowanej wersji projektu zmian. Poznaliśmy za to odpowiedzi projektodawców na krytyczne uwagi MF. Wynika z nich, że treść przepisu, który miał znieść ograniczenia w zaliczaniu ekspertyz i doradztwa do katalogu kosztów kwalifikowanych, miała zostać doprecyzowana na konferencji uzgodnieniowej (wyniki konferencji nie są jeszcze znane).
MF zgodziło się za to na nowe wydatki do odliczenia w ramach ulgi B+R, choć regulacja dotycząca „kosztów specjalistycznego transportu towarów wykorzystywanych wyłącznie w prowadzonej działalności badawczo-rozwojowej” miała zostać jeszcze wspólnie poprawiona. Projektowane przepisy mają też zostać dodane do ustawy o PIT.
Eksperci podtrzymują nadzieje
Zdaniem Tomasza Jakubiaka vel Wojtczaka, radcy prawnego i założyciela kancelarii Ulve Tax & Legal, niechęć resortu finansów do zmian jest nieuzasadniona. Właściwą odpowiedzią na obawy optymalizacyjne, które wyraziło MF, powinno być wprowadzenie restrykcji dla nabywania usług doradczych i ekspertyz od podmiotów powiązanych – uważa ekspert.
Nie przekonują go też głosy o tym, że nowe regulacje „zabiorą rynek” uczelniom czy centrom B+R.
– Przedsiębiorcy i tak zamawiają podobne usługi od wyspecjalizowanych podmiotów, ale nie rozliczają wydatków w ramach ulgi B+R. Zmiana mogłaby więc im tylko pomóc – apeluje Tomasz Jakubiak vel Wojtczak.
Podobnego zdania jest Honorata Ścisłowicz, partner i doradca podatkowy w Hoss Advisory. – Wdrażając ulgę B+R, nie spotkałam się z tym, aby przedsiębiorca zakupił ekspertyzę z uczelni, kierując się wyłącznie możliwością odzyskania 19 proc. kosztów w ramach ulgi B+R. Pozostałe 81 proc. kosztów musi przecież ponieść z własnej kieszeni, kupi więc prace od podmiotu, który w danej dziedzinie jest najlepszy – tłumaczy ekspertka.
Inne też nie bardzo
Ministerstwo Finansów niechętnie patrzy też na inne podatkowe pomysły autorów projektu. Przykładem jest zmiana, zgodnie z którą podatnicy nie musieliby składać fiskusowi informacji o nieruchomościach i obiektach budowlanych związanych z powstaniem albo wygaśnięciem obowiązku podatkowego w zakresie podatku od nieruchomości, jeśli okoliczności te wynikają z aktu notarialnego. Zgodnie z projektem wystarczyłoby, aby notariusz przesłał wypis tego aktu do organu podatkowego. MF kategorycznie się sprzeciwiło.
– Akt notarialny może nie zawierać wszystkich informacji niezbędnych dla ustalenia wymiaru podatku od nieruchomości – zauważył resort finansów w trakcie uzgodnień międzyresortowych. Takie dane zawiera za to informacja o nieruchomościach i obiektach budowlanych (informacja IN-1).
Pomysł utrudni więc pobór podatku od nieruchomości i nie ułatwi życia podatnikom. Dlatego powinien zostać porzucony – apelowało MF. W odpowiedzi projektodawcy zadeklarowali, że gotowi są skorygować zaproponowaną treść przepisu tak, aby uwzględniała ona uwagi MF. Miało to nastąpić na konferencji uzgodnieniowej (25–26 czerwca).
Podobnie było z pomysłem uchylenia kontrowersyjnego art. 70 par. 6 pkt 1 ordynacji podatkowej, zgodnie z którym bieg terminu przedawnienia zobowiązania podatkowego ulega zawieszeniu, gdy wszczęte zostało postępowanie w sprawie o przestępstwo skarbowe lub wykroczenie skarbowe. Od lat istnieją obawy o to, że fiskus wykorzystuje ten przepis instrumentalnie. Resort finansów zaproponował uchylenie art. 70 par. 6 pkt 1 jeszcze w lipcu 2022 r., ale projekt z tym związany nawet nie wszedł do Sejmu. Teraz, gdy na ten sam pomysł wpadło MRiT, przedstawiciele resortu finansów wnioskowali, aby do zmiany nie doszło. Poinformowali, że sami pracują nad kompleksowymi zmianami w ordynacji podatkowej, gdzie zostanie uregulowana także ta kwestia. Projektodawcy w odpowiedzi podtrzymali chęć uchylenia art. 70 par. 6 pkt 1, ale zadeklarowali też, że są gotowi, aby wspólnie z MF wypracować kompromis uwzględniający „szeroki kontekst systemowy i konieczność dodania przepisów przejściowych”. ©℗
Oby projektodawcy nie ugięli się pod naciskiem MF
Mam nadzieję, że Ministerstwo Rozwoju i Technologii nie ugnie się pod krytyką MF, bo o ile można się zgodzić, że zaproponowane przepisy trzeba doprecyzować, o tyle prace nad projektem nie powinny być zarzucone. Największym problemem może pozostać pomysł usunięcia ograniczeń w nabywaniu ekspertyz i usług doradczych, czyli zmiana, która przyniosłaby same korzyści, biorąc pod uwagę liczbę wyspecjalizowanych podmiotów prowadzących prace badawcze w określonych obszarach produkcji lub nowych technologii. Nie przekonują mnie argumenty o tym, że nowelizacja uderzyłaby w atrakcyjność współpracy z centrami badawczo-rozwojowymi czy jednostkami naukowymi. Rozwiązaniem mogłoby być bowiem różnicowanie poziomu odliczenia i np. dopuszczenie współpracy z innymi wyspecjalizowanymi podmiotami przy określeniu możliwości odliczenia na poziomie np. 50 proc. MF, zamiast szukać pretekstów, aby nie pozwolić na uchwalenie projektu w atrakcyjnej dla podatników formie, powinno raczej szukać merytorycznych rozwiązań dla swoich obaw. ©℗