Z punktu widzenia praw podatnika nie mam większych wątpliwości, że z członkostwa w UE jest więcej korzyści. Odpowiedź z punktu widzenia państwa jest bardziej skomplikowana – mówi Piotr Leonarski, doradca podatkowy i adwokat w LSW, ekspert Federacji Przedsiębiorców Polskich.
Z punktu widzenia ochrony praw podatnika nie mam większych wątpliwości, że z członkostwa w Unii Europejskiej jest dalece więcej korzyści niż kosztów. Przy wszystkich zastrzeżeniach, jakie mam do transparentności procesu stanowienia prawa w UE, to jest on dużo bardziej otwarty na głos zainteresowanych niż nasz proces krajowy. Odpowiedź z punktu widzenia państwa jest pewnie bardziej skomplikowana. 1 maja 2004 r. Polska oddała UE część kontroli nad jedną z najważniejszych spraw dla suwerenności kraju. Pobór podatków, jakkolwiek nieprzyjemny, jest kluczowy dla realizowania zadań państwa, z których wszyscy korzystamy. W tym momencie przyjęliśmy więc dorobek prawny UE ze wszystkimi jego blaskami i cieniami.
Co jakiś czas – i to nie tylko na gruncie prawa podatkowego – pojawiają się głosy, że projekty dyrektyw publikowane przez Komisję Europejską uwzględniają interesy największych graczy w UE. Większym problemem jest jednak to, co się dzieje już po publikacji projektu. W kwestii podatków prace są dalej prowadzone w Radzie UE, gdzie państwa członkowskie szukają kompromisu. W tym momencie negocjacje stają się właściwie tajne i obywatele widzą dopiero finalną treść, która może się znacząco różnić od projektu. Jeśli chodzi o podatkowe cienie, moja pierwsza myśl biegnie ku podatkom dochodowym. Z jednej strony unijne regulacje znacząco uprościły transgraniczny przepływ kapitału i ograniczyły koszty inwestowania w innych państwach UE. Jest jednak i druga strona, czyli konkurencja podatkowa między państwami członkowskimi. Prawo UE było używane do agresywnych optymalizacji podatkowych z wykorzystaniem rajów podatkowych, które z powodzeniem funkcjonowały wewnątrz UE. Państwa członkowskie traciły na tym miliardy euro. Podejmowano oczywiście próby zmian, ale wszystkie były blokowane przez europejskie raje podatkowe. Społeczeństwo zaś dowiadywało się co jakiś czas z wycieków prasowych o kolejnych przykładach agresywnego planowania podatkowego. Uczciwi przedsiębiorcy oraz ci, których po prostu nie stać na takie optymalizowanie, byli na straconej pozycji. Dopiero w ostatnich latach UE podjęła wreszcie działania w tym zakresie, chociaż można dyskutować, na ile są one skuteczne. Wchodząc do UE, dostaliśmy również w pakiecie problemy z unijnym VAT, który od 1993 r. wciąż działa w trybie tymczasowym. W system ten immanentnie wpisane jest ryzyko przestępstw i wyłudzeń, tzw. karuzel podatkowych. Tu także wprowadzenie zmian jest trudne, bo wymaga dalszej integracji państw członkowskich. Wreszcie przez cały czas zmagamy się z nieuczciwą konkurencją dla europejskiego biznesu z państw trzecich (głównie Chin), które do europejskich przepisów podatkowych podchodzą dość swobodnie. Lokalny biznes unijny podlega ścisłemu nadzorowi i kolejnym regulacjom, a przedsiębiorcy z państw trzecich, najczęściej azjatyccy, korzystają na lukach.
Uważam, że takim blaskiem jest ujednolicenie przepisów. Im bardziej regulacje podatkowe państw członkowskich są do siebie podobne, tym łatwiej prowadzić biznes ponad granicami. Do tego wielką rolę odgrywa podatkowe orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości UE. Jego rola jest nie do przecenienia zarówno w kontekście ochrony praw podatników, jak i ujednolicania prawa unijnego. TSUE ma inną perspektywę na prawo niż sądy krajowe. W mniejszym stopniu skupia się na literalnym brzmieniu przepisów, a bardziej na ich celu.
Przykładem może być wyrok z 22 października 2015 r. (C-264/14). Trybunał orzekł wtedy, że zwolnienie z VAT dla transakcji dotyczących środków pieniężnych (walut) ma zastosowanie również do kryptowalut, które nie są wprawdzie tradycyjną walutą, ale pełnią taką samą funkcję w obrocie gospodarczym.
Jeśli chodzi o orzecznictwo trybunału, wskazałbym chociażby na serię wyroków, z których wynika, że przedsiębiorcy nie muszą się zmieniać w detektywów, aby zachować prawo do odliczenia VAT w związku z transakcją z oszustem. Ta kwestia nie została do końca rozwiązana, ale nie mam wątpliwości, że bez wskazówek TSUE polscy przedsiębiorcy, którzy znajdą się w podobnej sytuacji, byliby w gorszej sytuacji. A dyrektywy podatkowe? Mimo wspomnianych wad wskazałabym na eliminowanie podwójnego opodatkowania w zakresie podatków dochodowych. W ostatnich latach bardzo ważne jest to, co się dzieje w VAT. Przykładem niech będzie zmiana polegająca na wprowadzeniu punktu kompleksowej obsługi (One Stop Shop). Polega ona na tym, że w określonych przypadkach, takich jak usługi elektroniczne czy handel e-commerce, podatnik płaci VAT, który jest należny w innym państwie członkowskim, za pośrednictwem urzędu skarbowego we własnej miejscowości.
To pełzająca rewolucja w myśleniu o roli Unii Europejskiej. Podatki przestają być wyłączną domeną państw, a zaczynają być pobierane w ramach UE. Polskie organy podatkowe pobierają i kontrolują podatki w imieniu Niemiec, Francji czy Czech. Kiedyś to by było nie do pomyślenia. Dla podatników to jest gigantyczne udogodnienie. Nie trzeba już rejestrować się 27 razy, w każdym państwie UE, nie trzeba wypełniać 27 formularzy w różnych językach i domyślać się, o co właściwie pytają urzędnicy.
Przepisy dotyczące VAT faktycznie były niedostosowane do obecnej rzeczywistości i budziło to ogromną krytykę wszystkich państw członkowskich. Warto wspomnieć, że jednym z argumentów za brexitem było to, że to Bruksela, a nie Londyn decyduje o obniżce VAT na wspomniane artykuły higieniczne dla kobiet, a hasło „tampon tax” pojawiało się w brytyjskich mediach w negatywnym kontekście. Przepisy w tym zakresie po wielu perturbacjach zostały znowelizowane i obecnie obniżki są w większym stopniu możliwe (choć nadal nie istnieje tu dowolność). Projekty wspólnej podstawy opodatkowania w dotychczasowym kształcie preferowały tylko część państw unijnych, a więc obawy mogły być uzasadnione. Dalsze ujednolicenie jest jednak wskazane, bo w dłuższej perspektywie skorzysta na tym cała UE. Powinny jednak istnieć mechanizmy bezpieczeństwa, które zagwarantują, że kompromisy nie będą zbyt kosztowne.
Myślę, że w dłuższej perspektywie nie ma raczej odwrotu od tego kierunku. Trzeba jednak mieć na uwadze to, że prawo użycia weta w sprawach podatkowych niewątpliwie służy interesom mniejszych państw, które to interesy mogłyby zostać naruszone przez największych graczy unijnych. Jednak nie mam wątpliwości, że weto jest nadużywane przez państwa, które o inwestycje zagraniczne konkurują głównie obniżaniem podatków. Ta dyskusja musi się odbyć, tym bardziej że Unię czekają istotne podatkowe wyzwania.
UE w najbliższych latach musi znaleźć nowe zasoby własne, czyli daniny, które będą zasilać nie budżety państw członkowskich, lecz bezpośrednio budżet unijny. Polityka podatkowa będzie zapewne coraz szerzej wykorzystywana do osiągania celów klimatycznych, a zatem do wpływania na zachowania przedsiębiorstw i konsumentów w celu ograniczania skutków zmian klimatu. Wszystkie te wyzwania czekają również nasz kraj. ©℗