Sądziła, że pieniądze które otrzymywała nie były opodatkowaną darowizną, a rodzice jedynie wypełniali ciążący na nich zgodnie z przepisami kodeksu rodzinnego obowiązek alimentacyjny. W takim wypadku nie musi zgłaszać ich otrzymania w polskim urzędzie skarbowym, bo nie podlegają one podatkowi od spadków i darowizn. Studentka podkreślała, że sami rodzice nie uważali że darują jej pieniądze, nie podpisywali z nią umów darowizny. Byli przekonani, że pomagają córce w pokryciu kosztów edukacji zgodnie z regulacjami kodeksu rodzinnego. Przekazane pieniądze nie podlegają więc podatkowi od spadków i darowizn. Dyrektor warszawskiej izby w interpretacji nr IPPB2/4515-45/16-4/MZ zgodził się ze wszystkimi argumentami młodej kobiety.
W innej sytuacji mogłoby się znaleźć dorosłe dziecko, które otrzymywałoby na tyle wysoką pomoc, że mogłoby z niej czynić oszczędności. Potwierdza to ciągle nieprawomocny wyrok WSA w Szczecinie z 10 września 2014 r., sygn. akt I SA/Sz 151/14.
W praktyce wynika z niego, że jeśli dane świadczenie jest wyższe niż usprawiedliwione potrzeby uprawnionego, to nadwyżkę urzędnicy skarbowi mogą obłożyć 20-proc. karnym podatkiem. Niebezpieczeństwo dotyczy sytuacji, gdy rodzic (często po rozwodzie) przekazuje z własnej woli pieniądze dziecku, a nie tej gdy alimenty określił sąd. Nie można więc powołać się na jego wyrok, który określiłby jak wysokie są uprawnione potrzeby dziecka, które pokryć mają alimenty. Dzieci nie zgłaszają otrzymanych kwot w urzędzie skarbowym będąc przekonane, że całe świadczenie to rzeczywiście alimenty. Urzędnicy i sąd mogą jednak ocenić, czy dziecko nie otrzymało zbyt wielkich kwot jak na swoje uprawnione potrzeby i ewentualną nadwyżkę potraktować jako darowiznę. A skoro nie była ona wcześniej zgłoszona do opodatkowania, to może podlegać daninie według 20 proc. stawki sankcyjnej.