W walce o poprawę ściągalności podatków obecny rząd przejął część propozycji poprzedniej ekipy, niektóre twórczo rozwijając. Autorski pomysł gabinetu Beaty Szydło to m.in. utworzenie Krajowej Administracji Skarbowej.
Polecany produkt: Pakiet Rachunkowość 2016 + Zamknięcie roku 2015 >>>
Od 6,5 mld zł do nawet blisko 17 mld zł – tyle dodatkowych dochodów ma uzyskać budżet w 2017 r. dzięki poprawie ściągalności podatków. Do 2019 r. łączny efekt ma wynieść od 21,7 do 33,4 mld zł. Tak przynajmniej zakłada Ministerstwo Finansów w projekcie aktualizacji programu konwergencji, którym jutro ma zająć się rząd. Dużo – ale to i tak schłodzenie oczekiwań rozbudzonych w czasie kampanii wyborczej. Aspirujący do władzy PiS liczył, że uszczelnienie podatków da od 30 do nawet 50 mld zł i że nastąpi to szybko.
Według najnowszych założeń na poprawę ściągalności ma się składać osiem elementów. Oprócz autorskich pomysłów rządu, jak zmiany uszczelniające w VAT i podatkach dochodowych, utworzenie Krajowej Administracji Skarbowej czy powołanie specjalnej spółki, która ma zarządzać nowym systemem ułatwiającym kontrolę, część przedsięwzięć (dokładnie połowa) to plany, nad którymi pracował już rząd PO-PSL – ale z różnych powodów ich nie wdrożył.
Najlepszy przykład to klauzula przeciwko unikaniu opodatkowania. Klauzula to zapis w ordynacji podatkowej, zgodnie z którym fiskus będzie mógł pominąć skutki podatkowe danej transakcji, jeśli uzna, że celem tej transakcji było uniknięcie lub zmniejszenie podatku. Rząd PO-PSL był bardzo blisko przeforsowania klauzuli, znalazła się ona w projekcie tzw. małej nowelizacji ordynacji podatkowej – ale ostatecznie gabinetowi Ewy Kopacz zabrakło odwagi, by sprawę doprowadzić do końca (wycofano się na kilka miesięcy przed wyborami). Obecny rząd z klauzuli robi swój najmocniejszy oręż. Jej wprowadzenie ma dać w przyszłym roku od 2,7 do nawet 11 mld zł. Większość to tzw. skutki pośrednie, wynikające ze zmniejszenia kosztów uzyskania przychodów w CIT. Gabinet Beaty Szydło ma przy tym o wiele większe szanse powodzenia w przeforsowaniu klauzuli niż poprzednia władza: projekt nie tylko wyszedł już z rządu, ale jest procedowany w parlamencie. MF zakłada, że pierwsze decyzje na podstawie klauzuli wyda już w drugim półroczu tego roku.
Kolejny zapożyczony od poprzedników pomysł to utworzenie Rejestru Dłużników Należności Publicznoprawnych. Rząd PO-PSL również chciał utworzyć tego typu listę dłużników, miała ona działać dyscyplinująco na zalegających z podatkami. Lista dłużników podatkowych funkcjonowałaby jak rejestr dłużników w biurze informacji gospodarczej: każdy potencjalny kontrahent, np. bank, mógłby w nim sprawdzić, czy ubiegający się o kredyt (albo kontrakt) nie zalega z podatkami. Po fali krytyki rząd PO odpuścił i w tej sprawie. Rząd PiS planuje uruchomić rejestr od 1 stycznia 2018 r. W pierwszym roku funkcjonowania ma on dać od 814 mln do ponad 1,6 mld zł.
Inny pomysł rządzących na zagęszczenie podatkowego sita to obniżenie limitu wartości transakcji między firmami, które trzeba przeprowadzać bezgotówkowo, z 15 tys. euro do 15 tys. zł. Ale to też nie jest nic nowego, tyle że obecne kierownictwo Ministerstwa Finansów twórczo rozwinęło projekty poprzedników. Już w 2014 r. były pierwsze przymiarki do obniżenia limitu do poziomu 3 tys. euro. Wówczas też argumentowano to walką z szarą strefą i podawano przykłady krajów członków UE, w których limit jest jeszcze niższy (np. we Francji wynosi on tysiąc euro). Niższy limit chciano wpisać do nowego prawa działalności gospodarczej, nad którym pracowało Ministerstwo Gospodarki w rządzie PO-PSL, o jego ustanowienie zabiegał m.in. resort finansów. Ale ostatecznie limitu do założeń prawa nie wpisano. Główny argument: używanie gotówki w obrocie gospodarczym nadal jest tańsze niż obrót bezgotówkowy.
Rządowi PiS niemal na pewno uda się limit obniżyć i to bardziej, niż planowali jego polityczni adwersarze. Projekt nowelizacji ustawy o swobodzie działalności gospodarczej z wpisanym pułapem 15 tys. zł zamiast 15 tys. euro jest już w Senacie. Nowy przepis ma zacząć obowiązywać 1 stycznia 2017 r.
Ostatnie z zapożyczeń to wprowadzenie jednolitego pliku kontrolnego (JPK). W zasadzie obecny rząd niczego tu nie wymyślił, tylko wykonał zapis nowelizacji ordynacji podatkowej przyjętej jeszcze przez poprzedni Sejm. JPK ma poprawić efektywność kontroli podatkowych, jego działanie sprowadza się do prezentowania danych księgowych w jednolitej elektronicznej formie, co ma służbom skarbowym ułatwiać analizę.
Obowiązek przekazywania danych w jednolitym formacie zostanie wprowadzony 1 lipca tego roku. Na początek będzie dotyczył tylko dużych podatników. Wszyscy przedsiębiorcy będą musieli używać JPK od 1 lipca 2018 r. Efekty? W 2017 r. dodatkowy dochód budżetu z tego tytułu ma wynieść od 350 mln do 700 mln zł.
33,4 mld zł maksymalnie może uzyskać fiskus z poprawy ściągalności do 2019 r.