Podatek to pieniądz. Jeśli się nie należy, powinien być zwrócony, jeśli przetrzymywany – to z odsetkami. Bo samo prawo bywa bezduszne, a często też niespójne i nieprzemyślane. Ustawodawca co rusz daje tego przykłady.
Tym bardziej więc należałoby oczekiwać od sądu, że spojrzy na sprawę jak arbiter, a nie tylko jak interpretator suchego przepisu. Jeżeli stwierdzi, że podatek był nienależny, to zasądzi jego zwrot, a jeśli uzna, że skarbówka niesłusznie przetrzymywała pieniądze podatnika, nakaże oddać je z oprocentowaniem.
Niestety, ci, co nadpłacili podatek, mają ostatnio w sądach złą passę. W sierpniu opisaliśmy sprawę spółki, której pieniądze przetrzymywały przez pięć lat lokalne organy podatkowe. Potem go zwróciły, ale – jak wynika z wyroków Naczelnego Sądu Administracyjnego – nie muszą płacić oprocentowania, bo spółka – zdaniem NSA – niewłaściwie umotywowała zarzuty skargi kasacyjnej. Niestety, składanie skargi kasacyjnej jest niezwykle sformalizowane i – jak widać – biada temu, kto tej sztuki nie opanuje.
Przypomnijmy zatem tylko: decyzje organów II instancji (samorządowych kolegiów odwoławczych) zostały doręczone spółce już po przedawnieniu. Z akt spraw nie wynikało, co spowodowało zwłokę ze strony SKO. Wiadomo natomiast, że organy I instancji wydawały swoje decyzje tuż przed upływem pięcioletniego terminu przedawnienia. Co więcej, w jednej ze spraw wszczęto wobec pracownika spółki postępowanie karnoskarbowe, ale i ono musiało zostać umorzone, bo okazało się, że… przedawniła się karalność samego czynu (ewentualnego przestępstwa skarbowego).
W rezultacie tych opóźnień samorządowym kolegiom nie pozostawało nic innego, jak uchylić decyzje wójtów, burmistrzów i prezydenta miasta i umorzyć postępowania podatkowe.
NSA uznał jednak, że spółka niewystarczająco wskazała, na czym konkretnie polegało przyczynienie się przez organy do powstania nadpłaty. Dlatego orzekł, że nie dostanie ona oprocentowania (zob. „Fiskus nie płaci odsetek od nadpłaty zwróconej po przedawnieniu”, DGP nr 160/2023 r.).
Dziś opisujemy (na B2) przykład pracownika, który słusznie zapłacił PIT, ale potem, gdy okazało się, że musi zwrócić odprawę byłemu pracodawcy, zaczął walkę ze skarbówką o odzyskanie podatku. Z prawomocnego wyroku NSA wynika, że skarbówka nie zwróci PIT od razu. Podatnik ma bowiem pomniejszać sobie swój bieżący dochód o zwróconą byłemu pracodawcy odprawę. Jego szczęście, jeżeli będzie miał na tyle dochodu, by odliczyć całość niesłusznie otrzymanej odprawy.
Ale i nawet przy takim założeniu odzyskanie podatku nie jest pewne, bo pracownik zapłacił go według stawki 18 proc. (w 2017 r.), a odzyska według obecnej stawki 12 proc. To kwota PIT, którą musiałby zapłacić, gdyby nie pomniejszał swojego rocznego dochodu (50 tys. zł) o zwróconą byłemu szefowi odprawę.
W obu sprawach – spółki i byłego pracownika – mamy do czynienia z podatkiem, który początkowo fiskusowi się należał (tak należy przypuszczać również w sprawie spółki). Nie ulega jednak wątpliwości (potwierdziły to sądy), że podatek powinien zostać zwrócony: w pierwszym przypadku z powodu proceduralnego zaniedbania organów, w drugim – z powodu zwrotu przez podatnika nienależnie otrzymanego świadczenia (odprawy).
W pierwszej z tych spraw spółka nie może liczyć na oprocentowanie, mimo że odzyskała pieniądze po pięciu latach przetrzymywania ich przez wójtów, burmistrzów i prezydenta miasta. W drugiej podatnik nie ma pewności, czy w ogóle odzyska kwotę, którą wpłacił do urzędu przed laty.
I znów górę wzięła bezduszna litera prawa wbrew zwykłemu poczuciu sprawiedliwości.©℗