Najbardziej prawdopodobny scenariusz po wprowadzeniu podatku od aktywów to powolna agonia banków - twierdzi Leszek Pawłowicz, dyrektor Gdańskiej Akademii Bankowej, prof. Uniwersytetu Gdańskiego.
Leszek Pawłowicz, dyrektor Gdańskiej Akademii Bankowej, prof. Uniwersytetu Gdańskiego / Dziennik Gazeta Prawna
Czy jest uzasadnienie dla wprowadzenia podatku bankowego w Polsce? Czy są do tego warunki?
Uzasadnienia nie ma. Przynajmniej takiego, jak w innych krajach, gdzie z pieniędzy podatników pokrywano koszty kryzysów bankowych. Tak było np. w Irlandii czy Islandii. Tam, gdzie podatnicy musieli wspomagać banki, dokapitalizować je, naturalna jest chęć, by te pieniądze publiczne wydane na sanowanie prywatnych instytucji odzyskać. W Polsce takiej sytuacji w ostatnich kilkunastu latach nie było.
Drugi argument, który się często podnosi, jest taki, że stopa zwrotu z kapitału, jaki akcjonariusze zainwestowali w banki, jest zbyt wysoka. Że rentowność banków jest zbyt wysoka w porównaniu z innymi branżami. W moim przekonaniu faktycznie kilka lat temu tak było. Wtedy to mógł być rzeczywiście argument za dodatkowym opodatkowaniem banków jako instytucji zaufania publicznego, które poprzez to, że miały zbyt wysoką rentowność, podwyższały koszty pośrednictwa finansowego. Ale od trzech lat to się radykalnie zmienia. Obecnie stopa zwrotu z kapitału w sektorze bankowym wynosi ok. 10 proc. Nic nie wskazuje na to, żeby w następnym roku była wyższa niż 7 proc.
Skoro kilka lat temu było uzasadnienie, to czy nie byłoby przejawem sprawiedliwości, by te podwyższone koszty pośrednictwa sprzed kilku lat społeczeństwo odebrało teraz?
Odkąd jesteśmy w Unii Europejskiej, nikt nie jest przywiązany do polskiego banku. Można otworzyć konto w banku z innego kraju, można tam wziąć kredyt i można tam złożyć swoje oszczędności.
Zwracam uwagę, że wprowadzanie tego podatku w tej chwili może spowodować skutki odwrotne do zamierzonych. Na banki nakładane są przecież inne obciążenia, które wynikają z regulacji zarówno unijnych, jak i krajowych. One wiążą się z koniecznością dokapitalizowania i wydłużenia źródeł finansowania banków. Przykładowo w Polsce wieloletnie kredyty mieszkaniowe są najczęściej finansowane z krótkoterminowych depozytów. To będzie się musiało zmienić. W wielu krajach europejskich struktura finansowania banków jest solidniejsza. Nawet na Słowacji ponad 40 proc. kredytów hipotecznych jest finansowanych listami zastawnymi, których okres spłaty to co najmniej kilka lat. U nas przypada na nie zaledwie 0,7 proc. Dla polskich banków zmiana struktury finansowania będzie dość kosztowna. To ma kolosalne znaczenie dla stabilności sektora.
Dlaczego podatek bankowy miałby jej zagrozić? Podatek będzie kosztował sektor ok. 5 mld zł, a przy prognozowanej przez pana stopie zwrotu z kapitału zysk sektora wynosiłby ok. 10 mld zł.
Podatek powoduje, że stopa zwrotu przestaje być atrakcyjna dla właścicieli. Pamiętajmy, że ta atrakcyjność już spada. Jeśli wejdzie podatek, stopa zwrotu z kapitału zainwestowanego w banku może być poniżej rentowności obligacji skarbowych. Zdecydowana większość sektorów w gospodarce będzie bardziej atrakcyjna dla inwestorów niż banki. W przypadku opodatkowania aktywów ograniczeniu ulegnie finansowanie polskich przedsiębiorstw. Po prostu bankom nie będzie się opłacało udzielanie kredytów. To z kolei ograniczy tempo wzrostu PKB.
Banki byłyby zamykane?
W Unii Europejskiej obowiązuje zasada jednolitego paszportu. Zagraniczne banki bez problemu mogłyby świadczyć usługi na terenie Polski, nie obawiając się podatku od aktywów. Tych aktywów po prostu nie byłoby w Polsce. Najbardziej prawdopodobny scenariusz po wprowadzeniu podatku od aktywów to powolna agonia banków – podobnie jak na Węgrzech, gdzie od kilku lat wartość udzielanych kredytów spada.
IBnGR w stanowisku dotyczącym podatku, które zostało ogłoszone na niedawnym Kongresie Bankowości Detalicznej, pisze, że lepsze od opodatkowania jakichś składników bilansu byłoby wprowadzenie dla banków osobnej, wyższej stawki CIT. Dlaczego?
Nie lepsze – bezpieczniejsze. To podatek od dochodu. Nawet jeśli stawka byłaby wyższa, to w najgorszym razie mogłaby doprowadzić do tego, że banki nie miałyby zysku. Podatek od aktywów może spowodować, że będą przez niego wpadać w straty.
Ale też wyższego CIT można by do pewnego stopnia unikać. Na przykład tworząc więcej rezerw, licząc na to, że w przyszłości podatek zostanie obniżony i będzie można rozwiązać rezerwy i powiększyć zysk.
Od tego są już służby skarbowe, by pilnować, żeby wszystko odbywało się w granicach prawa. My zresztą nie mówimy, że to musi być CIT. Chodzi nam o to, by to był podatek od zysku. Możliwość manipulacji jest przecież i przy podatku na poziomie 19 proc. Mimo to banki podatku nie unikają. Więcej: przecież ten sektor odpowiada za mniej więcej jedną czwartą całkowitych wpływów z tego podatku w polskim budżecie.