Krzysztof Rutkowski: Jeśli TSUE uwzględni nasze argumenty, to dla zakładów energochłonnych, które przegrywały spory z fiskusem, będzie to oznaczać możliwość odzyskania nadpłaconego podatku za ostatnie pięć lat. Może chodzić o znaczące kwoty, zależnie od okresu i ilości zużywanej energii.
NSA skierował do TSUE pytania dotyczące dwóch kwestii. Pierwszy problem dotyczy zwolnienia z akcyzy dla zakładów energochłonnych, czyli podmiotów, w których koszty nabycia energii elektrycznej wynoszą przynajmniej 3 proc. wartości produkcji.
Istota sporu sprowadzała się do tego, jak liczyć te koszty; czy obejmują one tylko cenę energii, czy również usługę jej dostarczenia. Faktura od dostawcy energii zawiera bowiem kilka pozycji, m.in. takich jak: cena energii, opłata stała, opłata dystrybucyjna.
Dotychczas sądy przyznawały rację organom podatkowym – w mojej ocenie błędnie – że liczy się tylko cena energii, bez usługi jej dostarczenia. Przepis dyrektywy stanowi, że kosztem nabycia energii są wszystkie ponoszone przez przedsiębiorcę koszty, oprócz VAT naliczonego, który przedsiębiorca i tak odliczy. Pokazuje to, że celem dyrektywy jest uwzględnienie całości ciężaru ekonomicznego związanego z pozyskaniem energii, niezależnie od tego, jak dystrybutor nazwie dany koszt.
Należy też mieć świadomość tego, że niekorzystne stanowisko organów podatkowych utrudnia polskim przedsiębiorstwom konkurowanie na unijnym rynku. Ich produkty są droższe o tę część akcyzy, w stosunku do której nie mogą oni skorzystać ze zwolnienia. Zatem korzystny wyrok TSUE może podnieść konkurencyjność krajowego przemysłu energochłonnego.
NSA skierował pytanie do TSUE w sprawie zastosowania dwóch konkurujących ze sobą zwolnień z akcyzy dla energii elektrycznej, zawartych w tej samej ustawie. Pierwsze z nich to zwolnienie dla wspomnianych już zakładów energochłonnych, o którym mowa w art. 31d ustawy akcyzowej. Drugie to tzw. zwolnienia procesowe. Zgodnie z art. 30 ust. 7a ustawy akcyzowej zwolniona z akcyzy jest energia elektryczna wykorzystywana do celów redukcji chemicznej oraz w procesach elektrolitycznych, metalurgicznych i mineralogicznych.
Zwolnienie dla zakładów energochłonnych przysługuje podmiotowi, który w stosunku do tej energii nie korzysta ze zwolnień procesowych.
Organy podatkowe przyjęły stanowisko, że jeśli dany podmiot korzysta ze zwolnień procesowych choćby w niewielkim zakresie, to w ogóle nie przysługuje mu zwolnienie dla zakładów energochłonnych. Oznaczałoby to, że zakład traci zwolnienie dla całej produkcji, gdy np. przetopi niewielką ilość aluminium tylko w jednej lokalizacji, podczas gdy całość energochłonności byłaby udziałem innej lokalizacji. Takie stanowisko organów jest po prostu nielogiczne.
Argumentowaliśmy przed NSA, że z kalkulacji zwolnienia dla zakładów energochłonnych należy wyłączyć tylko tę część energii, dla której zakład korzysta ze zwolnienia procesowego. Przykładowo spółka, która zużywa 30 proc. energii do elektrolizy i 70 proc. do innych celów, oblicza zwolnienie dla tych 70 proc.
Jeśli TSUE uwzględni nasze argumenty, to dla zakładów energochłonnych, które przegrywały spory w tej sprawie, będzie to oznaczać możliwość odzyskania nadpłaconego podatku za ostatnie pięć lat. Może chodzić o znaczące kwoty, zależnie od okresu i ilości zużywanej energii. Znamy przypadki, w których sporne kwoty wynosiły dla jednego podmiotu od kilku do kilkunastu milionów złotych akcyzy za rok, co w skali kraju może oznaczać setki milionów złotych.
Chodzi o zastosowanie ulgi określonej w par. 13 rozporządzenia w sprawie zwolnień od podatku akcyzowego, polegającej na zapłacie 50 proc. kwoty akcyzy. Mogą z niej skorzystać ci podatnicy, którzy w roku kalendarzowym wyprodukowali do 200 tys. hl piwa.
Ulga ma poprawić konkurencyjność małych browarów. Duże firmy piwowarskie korzystają bowiem z tzw. efektu skali, czego przejawem jest tzw. technologia HGB. Jest to kosztowna metoda produkcji piwa, w ramach której przez większość procesu piwo jest wytwarzane z mniejszą ilością wody, a dopiero w końcowej fazie jest ono rozcieńczane do poziomu gotowego wyrobu. Umożliwia to oszczędność energii i ciepła w ramach procesu produkcyjnego w porównaniu z tradycyjnymi metodami wykorzystywanymi głównie w małych browarach.
Duże browary mogą wytwarzać do kilkunastu milionów hektolitrów w skali roku, a dla porównania – wszystkie browary rzemieślnicze w kraju łącznie nie osiągają poziomu 200 tys. hl.
Prawa do ulgi nie mają jednak te browary, które korzystają z licencji innych browarów. Ma to wyeliminować ryzyko nadużyć, by duże browary nie zlecały produkcji swojego piwa małym browarom, w celu zaoszczędzenia na akcyzie.
Niestety – jak to często bywa w naszym kraju – organy starają się wykorzystać każdy sposób, żeby odmówić zwolnień i ulg, zwłaszcza mniejszym podmiotom, które często nie mogą angażować wyspecjalizowanych prawników dla przeciwstawiania się niesłusznym zarzutom. W tym wypadku organy posługiwały się rozszerzającym rozumieniem pojęcia licencji, twierdząc, że każdy rodzaj współpracy browaru z kontrahentem stanowi licencję. Dotychczas małe browary przegrywały takie sprawy z organami. Nasza kancelaria doprowadziła do przełamania niekorzystnej linii orzeczniczej, czego dowodem jest seria wygranych, m.in. w sprawach o sygn. akt III SA/Gl 606/22, III SA/Gl 607/22, III SA/Gl 217/22, III SA/Gl 216/22. Sąd zgodził się z naszymi argumentami, że standardowa współpraca z zamawiającym nie jest korzystaniem z licencji.
Pierwsze wyroki zapadły jesienią 2022 r. Organy podatkowe nie złożyły skarg kasacyjnych, więc część wyroków się uprawomocniła. Należy mieć nadzieję, że doprowadzi to do zmiany podejścia.
Projekt polegał m.in. na opracowaniu optymalnego modelu przejmowania infrastruktur paliwowych, przy zachowaniu ciągłości stosowania procedury zawieszenia poboru akcyzy w przejmowanych składach podatkowych. Nie mogę niestety zdradzić szczegółów ze względu na klauzule poufności.
Akcyza jest hermetyczna ze względu na barierę praktyki – żeby doradzać w akcyzie, wypada wiedzieć m.in., na czym polega przerób ropy naftowej, jak wygląda fermentacja alkoholowa, czym różni się prąd stały od prądu zmiennego. W Polsce ukształtował się model, w którym prawnik zna lepiej historię i literaturę niż nauki ścisłe, jak fizyka i chemia, przez co grono osób zajmujących się akcyzą pozostaje od wielu lat wąską specjalizacją. Chcąc zajmować się akcyzą, nie wystarczy dobrze znać przepisów akcyzowych, ponieważ niewiele z nich wynika.
Do tego akcyza to jeden z częściej zmieniających się podatków, ponieważ powinien podążać za technologią. Przykładowo wyzwanie dla ustawodawcy stanowi pojawianie się nowych gatunków napojów alkoholowych czy nowych rodzajów wyrobów stanowiących alternatywy dla tradycyjnych papierosów.
W mojej ocenie w nadchodzących miesiącach istotne dostosowania powinny wystąpić w szeroko pojętej regulacji wyrobów tytoniowych i ich pochodnych. Przykładowo wiele problemów dotyczy akcyzy na płyny do papierosów elektronicznych. Po ostatnich zmianach przepisów fiskus może twierdzić, że każda substancja czy mieszanina nadająca się do wykorzystania w e-papierosach powinny być opodatkowane akcyzą (niezależnie od sposobu i miejsca ich oferowania).
Prowadzi to do sytuacji, w której opodatkowane akcyzą powinny być teoretycznie wszystkie aromaty spożywcze, a także glikol i gliceryna. Obecnie Ministerstwo Finansów próbuje doprecyzowywać wadliwe brzmienie przepisów w drodze interpretacji indywidualnych i komunikatów zamieszczanych na stronie resortu.
Na horyzoncie mamy również finalizację prac nad nową dyrektywą tytoniową, która rozszerza opodatkowanie na różnego rodzaju alternatywy dla tradycyjnych papierosów (przykładowo na tzw. saszetki nikotynowe). ©℗
Krzysztof Rutkowski, radca prawny, doradca podatkowy, partner w KDCP, laureat XVII Rankingu Firm i Doradców Podatkowych Dziennika Gazety Prawnej w kategorii akcyza (I miejsce)