Do końca 2023 r. wszystkie państwa unijne powinny wdrożyć u siebie dyrektywę, która zagwarantuje, że międzynarodowe koncerny zapłacą 15-proc. minimalny podatek dochodowy. To jednak stawia pod znakiem zapytania atrakcyjność takich zachęt dla inwestorów jak zwolnienia strefowe – przestrzega część ekspertów.

Chodzi o unijną dyrektywę 2022/2523 z 14 grudnia 2022 r. w sprawie zapewnienia globalnego minimalnego poziomu opodatkowania międzynarodowych grup przedsiębiorstw oraz dużych grup krajowych w Unii.

Wdraża ona na terytorium UE tzw. drugi filar światowej reformy podatkowej uzgodnionej w grudniu 2021 r. przez kraje członkowskie Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD).

Podobne rozwiązania powinny przyjąć w przyszłości także inne państwa, takie jak np. Australia, Kanada, USA, Chiny. Czy to zrobią, czas pokaże.

Przepisy unijnej dyrektywy jeszcze nie obowiązują, ale już budzą ogromne kontrowersje.

W ubiegłym tygodniu w Dzienniku Urzędowym UE zostały opublikowane dokumenty dotyczące skargi, którą jedna z korporacji wniosła do Sądu UE. Domaga się ona stwierdzenia nieważności art. 17 dyrektywy, który zakłada, że przepisy o podatku minimalnym nie obejmą dochodów osiąganych przez międzynarodowe koncerny żeglugowe. Korporacja chce wyrównania swoich szans na rynku transportu międzynarodowego (T-143/23).

Co z inwestycjami

Ale przepisy dyrektywy budzą też obawy o przyszłość inwestycji, także w Polsce. Potencjalni i obecni inwestorzy boją się, że oferowane im ulgi podatkowe zostaną zniwelowane, przynajmniej w części, przez nowy podatek.

Spytaliśmy Ministerstwo Finansów, czy i w jaki sposób planuje zareagować na ryzyko odejścia inwestorów z Polski, ale do czasu zamknięcia tego wydania DGP nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Z kolei resort rozwoju i techno logii poinformował, że analizuje ryzyka wiążące się z wdrożeniem globalnego podatku minimalnego, lecz po szczegóły odsyła do MF.

Resort finansów nie opublikował dotąd projektu nowelizacji, która ma wdrożyć przepisy dyrektywy do polskiego prawa. Eksperci apelują o przyśpieszenie tempa działań.

– Uważam, że to najwyższy czas, aby przeprowadzić poważną dyskusję nad kształtem polskich zachęt inwestycyjnych i zwolnień podatkowych w kontekście wdrożenia dyrektywy o podatku minimalnym. Dobrze byłoby, gdyby inwestorzy z odpowiednim wyprzedzeniem dowiedzieli się, czy rządzący planują konwersję systemu ulgowego, aby zachować jego dotychczasową atrakcyjność – komentuje Honorata Ścisłowicz, doradca podatkowy i partner w Hoss Advisory.

Podatek wyrównawczy

Dyrektywa 2022/2523 zakłada, że międzynarodowe grupy kapitałowe, których roczny skonsolidowany przychód w dwóch z czterech ostatnich lat wyniósł co najmniej 750 mln euro, zapłacą CIT według stawki nie niższej niż 15 proc. Jeśli łączne dochody spółek z grupy w danej jurysdykcji byłyby opodatkowane niższą efektywną stawką CIT (np. z uwagi na ulgi), to w grę wejdzie tzw. podatek wyrównawczy. Zasadniczo ma on być płacony w kraju, w którym siedzibę ma spółka matka, ale poszczególne kraje (np. Polska) miałyby prawo nakładać krajowy podatek wyrównawczy, który byłby odliczany od daniny wyrównawczej w państwie siedziby spółki matki.

Podatku wyrównawczego nie będzie, jeśli „średni kwalifikowany przychód wszystkich jednostek składowych” (z grupy kapitałowej) będzie w danej jurysdykcji (np. w Polsce) mniejszy niż 10 mln euro oraz średni kwalifikowany dochód lub strata będą mniejsze niż 1 mln euro (art. 30 dyrektywy).

Jakie skutki

– W praktyce Polska mogłaby pierwsza zażądać zapłaty podatku wyrównawczego, w tym również od inwestorów korzystających ze zwolnień strefowych lub innych ulg podatkowych – tłumaczy Honorata Ścisłowicz.

Słowem, Polska z jednej strony mogłaby nadal kusić inwestorów podatkowymi zwolnieniami, ale z drugiej pobierałaby podatek wyrównawczy.

Obawy o to rozprasza dr Michał Bernat, radca prawny i doradca podatkowy w Dentons, adiunkt na Uniwersytecie Warszawskim.

– Przede wszystkim pamiętajmy, że dyrektywa nie będzie oddziaływać na każdego inwestora, a wyłącznie na podmioty z grup kapitałowych osiągających 750 mln euro przychodów na terytorium UE. Tymczasem z unijnych zachęt fiskalnych korzystają w dużej mierze mniejsi inwestorzy – podkreśla ekspert.

Będą wyłączenia

Doktor Bernat zwraca też uwagę na wyłączenia przewidziane w dyrektywie, w tym przede wszystkim to, które dotyczy dochodów w danej jurysdykcji poniżej 10 mln euro.

Są też inne wyłączenia, sprzyjające takim krajom jak Polska, które system podatkowych zachęt budowały na ścisłym powiązaniu zwolnienia z CIT z koniecznością poniesienia przez inwestora w Polsce realnych nakładów kapitałowych bądź wydatków na zatrudnienie czy też w inny sposób uzależniały korzyści podatkowe od tworzenia „rzeczywistej substancji ekonomicznej” lub od prowadzenia realnej działalności gospodarczej w Polsce.

Ekspert wskazuje tu na art. 28 dyrektywy, zgodnie z którym dochód podlegający minimalnemu opodatkowaniu będzie obniżany o kwotę stanowiącą określony procent wartości bilansowej aktywów znajdujących się w danym państwie oraz kosztów płac ponoszonych na pracowników w tym kraju. Najpierw wskaźnik ten będzie wynosił 10 proc. dla płac i 8 proc. dla aktywów, a następnie przez 10 lat będzie sukcesywnie zmniejszany, aż osiągnie poziom 5 proc.

– Polskie zachęty podatkowe opierają się na mechanizmie odliczenia od podatku lub od dochodu określonego procentu realnych wydatków inwestycyjnych lub osobowych poniesionych w Polsce na inwestycje lub innowacje. Państwa, które nie ukształtowały swojego systemu w taki sposób, będą w gorszej sytuacji po wejściu w życie przepisów o podatku minimalnym – uważa dr Bernat.

Zwraca również uwagę na inne mechanizmy przewidziane w dyrektywie. Mowa m.in. o łączeniu dochodów spółek z grupy działających w danym państwie dla celów ustalania efektywnego poziomu opodatkowania. W uproszczeniu chodzi o sytuację, gdy jedna ze spółek korzysta ze zwolnienia z podatku dostępnego w systemie strefowym, a inna podlega wyższemu opodatkowaniu. Łączny efektywny poziom obciążeń podatkowych byłby więc sumowany, a ewentualna danina wyrównawcza – już nie tak dotkliwa.

Policzą opłacalność

Argumenty te nie przekonują Honoraty Ścisłowicz. Jej zdaniem wejście w życie dyrektywy może być dużym wyzwaniem dla inwestorów w Polsce.

Ekspertka wymienia kilka powodów. Po pierwsze, po wejściu w życie dyrektywy każdy duży zagraniczny inwestor międzynarodowy działający w Polsce lub planujący tu nową inwestycję będzie musiał przeanalizować, czy ma odpowiednio duże aktywa i zatrudnienie, aby nie groziło mu dodatkowe opodatkowanie z tytułu podatku wyrównawczego.

Po drugie, aktualne pozostaje pytanie, w jakim kształcie podatek wyrównawczy miałby obowiązywać grupy kapitałowe z siedzibą spoza UE. – Może się okazać, że USA, Australia, Kanada czy Chiny nie wdrożą podobnych rozwiązań u siebie – zauważa ekspertka.

Spodziewa się, że Polska z pewnością będzie nadal chciała zachęcać duże międzynarodowe firmy do inwestowania w naszym kraju.

– Trzeba będzie jednak pomyśleć, jak mieć ciastko i zjeść ciastko – twierdzi ekspertka.

Na wzór grantów

W tym kontekście Honorata Ścisłowicz zastanawia się, czy MF planuje zamianę części istniejących już ulg na preferencje, które spełniałyby definicję tzw. qualified refundable tax credit (zwrotnych ulg podatkowych).

– Chodzi o odliczenia od podstawy opodatkowania, które są bliższe w swojej naturze grantom i nie wpływają co do zasady na obniżenie efektywnej stawki podatkowej w danym kraju, bo są wyłączone z kalkulacji na potrzeby podatku minimalnego – tłumaczy Honorata Ścisłowicz. Dodaje, że takie działania podjęła już np. Irlandia w odniesieniu do tamtejszej ulgi na badania i rozwój.

Zdaniem dr. Bernata ważne jest, aby wdrażając dyrektywę 2022/2523 do polskiego prawa, nie ingerować nadmiernie w dotychczasową konstrukcję zachęt podatkowych.

– Ich zaletami – w odróżnieniu od niektórych programów grantowych – są względna prostota i pewność stosowania – zauważa ekspert Dentons. ©℗