Rosnące koszty energii zwiększają oczekiwanie społeczne na wsparcie dla zagrożonych ubóstwem. W wielu krajach już płacą za to firmy, które wzbogaciły się na kryzysie.

Windfall tax to narzędzie umożliwiające jednorazowe opodatkowanie nadzwyczajnych, niespodziewanych zysków, które nie są wynikiem normalnej działalności przedsiębiorstw, ale czynników od nich niezależnych – np. klęsk żywiołowych, pandemii czy sytuacji geopolitycznej. Taki podatek był wykorzystywany już w trakcie pandemii COVID-19. W 2021 r. wprowadzono go w Rumunii i Bułgarii. W pierwszym przypadku od zysków w sektorze energetycznym trzeba było odprowadzić maksymalnie 80 proc. W Bułgarii z podatku, którym obłożono elektrownię jądrową Kozłoduj (225 mln euro), sfinansowano gwarantowane ceny energii obowiązujące w październiku i listopadzie ubiegłego roku
W ostatnich tygodniach podatek wdrożyła Wielka Brytania. Londyn obłożył daniną w wysokości 25 proc. zysk firm energetycznych. W pierwszym roku obowiązywania państwo ma pozyskać 5 mld funtów szterlingów.
Podobny mechanizm zastosowano we Włoszech. Najpierw 10-proc. daniną obłożono niektóre podmioty gospodarcze, chcąc uzyskać ponad 4 mld euro. Następnie, w maju br. objęto nią już wszystkie firmy energetyczne z zamiarem ściągnięcia 10–11 mld euro. Celem było sfinansowanie części pomocy, jaką udzielił rząd gospodarstwom domowym i firmom w związku z wysokimi kosztami energii elektrycznej, gazu i paliw.
W Grecji, także w maju, rząd obłożył 90-proc. podatkiem od zysków krajowych producentów energii.
W Hiszpanii ustawodawca zaproponował obciążenie sektora bankowego podatkiem od zysków od odsetek netto oraz opłat pobieranych od klientów w wysokości 4,8 proc. Nowa danina nie ominie także firm energetycznych, w tym przypadku podatek wyniesie 1,2 proc. od sprzedaży krajowej. Jeżeli banki bądź firmy energetyczne przerzucą koszty podatków na klientów, zostaną ukarane grzywną w wysokości 150 proc. nałożonych podatków. Prace nad podatkiem mają zakończyć się w ciągu kilkunastu tygodni. Na drodze szybkiego procesu ustawodawczego stoją podziały polityczne w Kortezach Generalnych.
W ostatni poniedziałek zrzeszająca około pół miliona pracowników portugalska konfederacja związków zawodowych (GCPW) wezwała tamtejszy rząd do wprowadzenia windfall tax w sektorze bankowym i energetycznym. Wcześniej rząd w Lizbonie komunikował, iż rozważa takie narzędzie, ale reakcji na wniosek GCPW jeszcze nie ma.
Projekt podatku od zysków firm energetycznych oraz transportu towarowego w wysokości 25 proc. przepadł na przełomie lipca i sierpnia we francuskim parlamencie. Miał obowiązywać w latach 2022–2023. Po odrzuceniu go przez Zgromadzenie Narodowe (izbę niższą) za odrzuceniem propozycji włączenia do ustawy o finansach publicznych dodatkowej daniny zagłosowali także senatorowie.
Podatek nadzwyczajny rozważany jest w Czechach. Cytowany przez Reutersa premier Petr Fiala mówił o tym, iż jego wprowadzenie wciąż jest możliwą do rozważenia opcją. Fiala wskazuje na sektor energetyczny, który uzyskuje największe zyski związane ze skokowym wzrostem cen energii. W Republice Czeskiej dominującą pozycję na rynku notuje grupa ČEZ, w której głównym właścicielem (70 proc. akcji) jest skarb państwa.
W regionie Europy Środkowej podatek nadzwyczajny najszybciej (z końcem maja) wprowadziły Węgry. Na tle innych państw wyróżnia go fakt, iż obejmuje on wiele branż, nie ograniczając się wyłącznie do energetyki i banków. Poza nimi dotyczy także handlu, telekomunikacji, lotnictwa i farmacji. Budapeszt planuje pozyskać z podatku 2 mld euro, które zasilą dwa fundusze – pierwszy, z którego finansowane są urzędowe obniżki cen energii, drugi zasilający fundusz obronny. Koncern MOL wpłaci do nich 40 proc. zysków. W związku z bardzo dobrymi wynikami w przypadku tego podmiotu zwiększono stawkę podatku z 25 do 40 proc. Rząd deklaruje, iż kosztu dodatkowej daniny nie poniosą obywatele. W związku z tym z satysfakcją minister sprawiedliwości Judit Varga przyjęła wczoraj decyzję węgierskiego urzędu antymonopolowego, który ukarał Ryanair grzywną w wysokości 760 tys. euro, w związku ze stosowaniem „niedozwolonych praktyk handlowych”. Spółka przerzuciła koszty podatku nadzwyczajnego na klientów – bilety do i z Budapesztu podrożały w przeliczeniu o ok. 120 zł.