Grupa siedmiu najbogatszych krajów świata zawarła długo oczekiwane porozumienie w sprawie reformy systemu podatkowego

Jeśli uzgodnione w ramach G7 reguły wejdą w życie w proponowanym kształcie, mogą być początkiem końca rajów podatkowych. Powinny też zagwarantować, że największe korporacje zaczną płacić należny CIT tam, gdzie faktycznie prowadzą działalność gospodarczą. Podatkowe porozumienie miałoby przynieść jego beneficjentom dodatkowe roczne wpływy do budżetu rzędu 50–80 mld euro rocznie. Plany reformy wzbudziły jednak już niepokój niektórych państw. Przoduje Irlandia, która według szacunków przedstawionych przez ministra finansów Pascala Donahue mogłaby tracić co roku nawet 2 mld euro wpływów do budżetu.
– W interesie wszystkich zainteresowanych jest zawarcie ambitnego, ale zrównoważonego i sprawiedliwego porozumienia na temat przyszłości międzynarodowego systemu podatkowego. Nie mogę się więc doczekać dyskusji co do jego kształtu w ramach Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD). Porozumienie dotyczy przyszłości 139 państw i musi uwzględniać interesy zarówno bogatych, jak i biednych – komentował Donahue. O pierwszych przymiarkach do reformy pisaliśmy jeszcze w 2019 r. Projekt od początku był oparty na dwóch filarach i w takim kształcie został zaakceptowany przez kraje G7 (Francja, Japonia, Kanada, Niemcy, Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Włochy oraz oddzielnie przedstawiciel Unii Europejskiej).
Pierwszy filar uderza w praktykę unikania – głównie przez cyfrowe korporacje – płacenia CIT w krajach, gdzie dany koncern osiągnął dochód. Miałby on dotyczyć wyłącznie korporacji osiągających co najmniej 10-procentową marżę. Agnieszka Wnuk, doradca podatkowy i partner w MDDP, tłumaczy, że 20 proc. światowych dochodów danego koncernu osiągniętych powyżej limitu marży miałoby być rozdzielanych między państwa, z których te dochody pochodzą. – Przykładowo dochody koncernu internetowego z wyświetlanych reklam byłyby dzielone między kraje, z których pochodzą wyświetlający je użytkownicy – tłumaczy ekspertka.
To zaś powinno oznaczać dodatkowe wpływy dla fiskusa i budżetów państw, w których największe koncerny prowadzą rzeczywistą działalność gospodarczą. Zapobiegłoby też skutecznie powtarzającym się co roku informacjom, że korporacje internetowe płacą na terenie UE zerowe bądź bardzo niskie podatki. Nowe reguły mają też być jeszcze odpowiednio skoordynowane tak, aby nie kłóciły się z równolegle opracowywanym podatkiem cyfrowym.
Filar drugi reformy budzi więcej kontrowersji. Chodzi bowiem o wprowadzenie minimalnej stawki światowego CIT, co miałoby zapobiec konkurencji podatkowej i kuszeniu wielu koncernów niskimi daninami. Minimalna stawka CIT miałaby wynosić 15 proc. (choć prezydent USA Joe Biden proponował nawet 21 proc.). Zgodnie z pierwotnymi założeniami reformy poszczególne kraje mogłyby nadal ustalać CIT na niższym poziomie, ale traciłoby to sens, bo skarbówka z drugiego państwa mogłaby pobierać różnicę między stawką minimalną a niższą, przyjętą w innym kraju. Ten właśnie pomysł budzi sprzeciw Irlandii, której 12,5-procentowa stawka CIT skusiła takie światowe koncerny, jak Facebook czy Google. Co ciekawe, 15-procentowa minimalna stawka CIT nie podoba się też rządowi Francji oraz aktywistom brytyjskiej organizacji Oxfam, których zdaniem jest stanowczo zbyt niska.
Niezależnie od porozumienia w sprawie reformy podatkowej kraje G7 zgodziły się też, aby każdorazowo uwzględniać kwestie związane ze zmianami klimatyczymi i utratą różnorodności biologicznej przy podejmowaniu decyzji gospodarczych i finansowych. Najbogatsi chcą też walczyć z firmowymi przestępstwami przeciw środowisku (ale też z korupcją czy finansowaniem terroryzmu) przez wprowadzanie i wzmacnanie roli centralnych rejestrów beneficjentów rzeczywistych (taki rejestr funkcjonuje od kilku lat w naszym kraju).
Treść najnowszego porozumienia będzie teraz przedmiotem szczegółowej dyskusji na lipcowym spotkaniu ministrów finansów i szefów banków centralnych państw grupy G20. Znacznie większe problemy może ono wzbudzić w trakcie dalszych prac prowadzonych w ramach OECD, gdzie jest spodziewany opór ze strony Irlandii. Sekretarz generalny OECD Mathias Cormann ma jednak nadzieję, że na jego bazie wypracowany zostanie kompromis, który zadowoli wszystkich zainteresowanych. ©℗