Obecny system opodatkowania dochodów osób fizycznych ma zalety i wady, ale zdaniem większości ekspertów jest przede wszystkim niesprawiedliwy.

W ocenie większości z uczestniczących w senackiej konferencji „O sprawiedliwy podatek dochodowy dla Polaków” potrzebne są przede wszystkim większe podatkowe zachęty dla osób pracujących.
PiS planuje zmiany w podatkach dochodowych, ma je ogłosić w ramach Nowego Ładu prawdopodobnie w maju. O roboczej wersji projektowanych rozwiązań informowaliśmy w artykule „Rewolucja podatkowa w Nowym Polskim Ładzie” (DGP nr 66/2021).
Obecny kształt ustawy o PIT to efekt zmian wprowadzanych w zasadzie przez wszystkie rządy od 1991 r. W praktyce system opodatkowania dochodów jest zmieniany niemal co roku, a dodawane kolejne elementy sprawiają, że staje się on coraz bardziej skomplikowany.
Przede wszystkim jednak padają pytania, czy jest on sprawiedliwy.
Skąd te różnice
W ocenie prof. Adama Mariańskiego, przewodniczącego Krajowej Rady Doradców Podatkowych, sprawiedliwego opodatkowania nie zapewnia z pewnością podział na źródła przychodów. Podczas konferencji profesor wyjaśnił to na przykładzie dwóch osób: jednej uzyskującej dochody wyłącznie z pracy i drugiej, żyjącej z różnych źródeł: pracy, kapitałów, najmu nieruchomości. Różnice w obciążeniu ich dochodów dotyczą zarówno stawek, wysokości kosztów uzyskania przychodów, jak również możliwości wyboru niektórych form opodatkowania (np. ryczałtu).
– Przy rocznym przychodzie na poziomie 2 mln zł różnica może wynieść nawet kilkaset tysięcy złotych – wyliczył prof. Mariański.
Wyjaśnił to również na przykładzie tego samego zawodu. Radca prawny na etacie może uwzględnić tylko koszty pracownicze (3 tys. zł), a radca prowadzący działalność gospodarczą – faktycznie poniesione wydatki. Obaj wykonują te same czynności, ale obaj są różnie opodatkowani.
Podobnie – stwierdził – jest ze sportowcami. Źródłem ich dochodów może być działalność wykonywana osobiście lub działalność gospodarcza, co również oznacza różnice w obciążeniu podatkowym.
– Ustawodawca kiedyś tak to ustalił, choć nie wiadomo, jakimi przesłankami się kierował – skonstatował prof. Mariański.
Wbrew logice i sprawiedliwości
Jako kolejny przykład nierówności podał korzystanie z nieruchomości w ramach działalności gospodarczej i poza nią. Gdy po 5 latach od nabycia budynku lub gruntu dojdzie do sprzedaży, to przychód ze zbycia będzie opodatkowany (jeśli nieruchomość była wykorzystywana w biznesie) lub nie (gdy użytek był prywatny), mimo że w obu przypadkach kwota ze sprzedaży będzie taka sama.
Podział na źródła widać również w uldze na dzieci – wskazał Adam Mariański. Wyjaśnił, że gdy małżonkowie wychowują jedno dziecko, a ich łączny dochód w roku podatkowym z umów o pracę przekroczy 112 tys. zł, to nie mają oni prawa do ulgi. Inaczej będzie, gdy łączny dochód małżonków w roku podatkowym z umów o pracę wyniesie 80 tys. zł, natomiast pozostałe 40 tys. zł będzie pochodziło z wynajmu mieszkań (przychód opodatkowany 8,5-proc. ryczałtem). W sumie łączny zarobek obojga wyniesie tyle samo (120 tys. zł), ale zachowają prawo do ulgi na dziecko.
– Różne źródła dochodów i zasady opodatkowania powodują, że obecny system jest niezgodny z konstytucyjnymi zasadami powszechności, równości i sprawiedliwości podatkowej – ocenił prof. Mariański.
Progresja podatkowa…
Co rusz odżywa też dyskusja o progresji podatkowej i podatku proporcjonalnym (liniowym). Nie w każdym przypadku mam do czynienia z progresją. Tak są opodatkowane dochody z pracy, ale już nie kapitałowe (objęte jedną 19-proc. stawką PIT).
Zdaniem prof. Mariańskiego powód jest prosty – obawa przed ucieczką kapitału za granicę. Jeśli podatek będzie zbyt wysoki, kapitał przeniesie się do innego kraju. Pracownicy mają dużo mniejsze możliwości uniknięcia wyższego opodatkowania. To z kolei jednak przyczynia się do nierówności, bo podatnik, który pracuje ciężko na etacie, płaci progresywny PIT, a jeśli odziedziczy udziały w firmie, to będzie oddawał państwu tylko 19 proc. dywidendy.
Robert Gwiazdowski, profesor Uczelni Łazarskiego, szef komisji podatkowej Centrum im. Adama Smitha, zwrócił uwagę na argument, który często pada w dyskusjach: im podatnik więcej zarabia, tym więcej powinien płacić podatku. Zdaniem Gwiazdowskiego nie jest to dobry miernik, bo inną zdolność płatniczą ma 25-latek, a inną senior, inną osoba bezdzietna, a inną ojciec czwórki dzieci. W efekcie ten sam np. 1000 zł dochodu może mieć inny ciężar ekonomiczny, również w sensie geograficznym, bo co innego zarobić 1000 zł w Warszawie, a co innego np. w Suwałkach.
…czy podatek liniowy
Zdaniem Gwiazdowskiego lepszy byłby podatek proporcjonalny (liniowy). Obecnie – jak zauważył ekspert – dotyczy on dochodów np. z odsetek od pożyczek, papierów wartościowych, dywidend.
– Ale z tych źródeł przychodów żyją zwykle najbogatsi. Progresję mamy za to głównie w opodatkowaniu dochodów z pracy, a więc nie obejmuje ona najbogatszych – wskazał Robert Gwiazdowski.
W jego ocenie progresja w PIT szkodzi nie tylko klasie średniej, lecz także osobom młodym, zaczynającym dopiero karierę. – Szkodzi także biednym, bo zmniejsza ich możliwość zarobkowania. Gdy tylko zaczynają oni więcej zarabiać, muszą płacić więcej podatku – zwrócił uwagę ekspert.
Innego zdania był w tej kwestii dr Jakub Sawulski z Polskiego Instytutu Ekonomicznego i z SGH. Jego zdaniem podatek dochodowy powinien być progresywny. – Większość państw rozwiniętych stosuje ten rodzaj obciążenia dochodów – wskazywał Sawulski.
Wspierać pracujących
Podobnie uważa prof. Paweł Wojciechowski, główny ekonomista Pracodawców RP. – Zasadą jest, że podatki powinny być progresywne. Chodzi natomiast o to, aby bardziej mobilizowały one do podjęcia pracy i żeby klin podatkowy nie był nadmierny. Dlatego potrzebne są zmiany – mówił Wojciechowski.
Tego samego zdania byli też inni uczestnicy konferencji. – Potrzebujemy systemu podatkowego wspierającego pracę – mówił dr Sławomir Dudek, główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju.
Wtórował mu prof. Mariański. – Obecny system nie promuje pracy i rozwoju osobistego. Należy w pierwszej kolejności wyeliminować wyższe opodatkowanie pracy w stosunku do dochodów z kapitału – przekonywał.
Co z kwotą wolną
Eksperci nie są natomiast zgodni co do tego, jaka powinna być kwota wolna w PIT. Część uważa, że obecna jest za niska (wynosi 8 tys. dla podatników o dochodach nieprzekraczających tego poziomu), bo nie uwzględnia minimum egzystencji. Inni z kolei uważają, że jej poziom jest całkiem wysoki, jeśli uwzględnić również inne świadczenia.
– Można powiedzieć, że pracownicy na etacie mają ok. 6 tys. zł kwoty wolnej (3 tys. zł to koszty pracownicze). Ale gdyby uwzględnić wszystkie świadczenia (w tym 500+), to pracownik z dwójką dzieci ma już dziś kwotę wolną na poziomie 31 tys. zł rocznie – policzył Sławomir Dudek.
Dodał, że gdyby wziąć pod uwagę 13. i 14. emeryturę, to okaże się, że kwota wolna dla emerytów wynosi dziś 15 tys. zł. – Pytanie więc, czy chcemy dalej ją powiększać? – zastanawiał się ekspert FOR.
Prof. Mariański użył innego porównania: jeśli sięgniemy do raportów Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych i spojrzymy na minimum socjalne, to kwota wolna powinna wynosić obecnie 12–14 tys. zł. Ale jeśli jako kryterium weźmiemy minimalne wynagrodzenie za pracę, to powinna ona być na poziomie co najmniej 25 tys. zł.
Co dalej
Zdaniem Adama Mariańskiego sprawiedliwy podatek dochodowy powinien zapewniać równe opodatkowanie wszystkich dochodów (dziś pewne grupy są z tego wyłączone, np. rolnicy). Powinny obowiązywać też identyczne zasady rozliczania kosztów podatkowych, a podstawą powinien być dochód rzeczywisty z wysoką kwotą wolną.
– Podatek powinien być proporcjonalny, a nie progresywny. Zwolnienia i ulgi powinny być ograniczone, a nowa ustawa o PIT powinna być przygotowana przez ekspertów – wyliczał przewodniczący KRDP.
Prof. Konrad Raczkowski, dyrektor Instytutu Ekonomicznego w Społecznej Akademii Nauk, sugerował, aby do systemu PIT podejść systemowo. Dziś – jak mówił – tego brakuje. Jego zdaniem polityka podatkowa powinna uwzględniać rachunek ekonomiczny, profiskalny, ale też demograficzny.