Nowy Ład zakłada kompleksową reformę systemu podatkowego. Część pomysłów to rozwiązania, które PiS przedstawił w przeszłości, a dziś odkurza.

Nieoficjalnie potwierdziliśmy najważniejsze założenia strategii, która zostanie ogłoszona najpewniej w maju. Jej autorzy szacują, że na rozwiązaniach podatkowych skorzysta ok. 17 mln Polaków. Podatkowa rewolucja miałaby się odbyć w trzech krokach. Po pierwsze, planowana jest likwidacja lub znaczne zmniejszenie odliczenia w PIT składki zdrowotnej. Drugim ruchem jest podwyżka kwoty wolnej do 30 tys. zł (pisało już o tym Oko.press). Trzecim – podniesienie progu podatkowego z obecnych 85 tys. zł do 120 tys. zł (co byłoby pierwszym takim posunięciem od kilkunastu lat). Te zmiany to uzupełnienie do obniżonej już z 18 do 17 proc. pierwszej stawki PIT.

Jednymi z większych beneficjentów byłyby osoby z zarobkami w okolicy minimalnego wynagrodzenia. Zmiany w zasadach opłacania składki zdrowotnej oznaczać będą rewolucję dla osób prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą, które także zapłaciłyby składkę proporcjonalną do dochodu. Dla wielu oznaczałoby to wzrost obciążeń. Konsekwencją radykalnej podwyżki kwoty wolnej będzie z kolei zwolnienie z podatku PIT emerytur i rent do wysokości 2,5 tys. zł.

W proponowanych rozwiązaniach duży nacisk położono na kwestie równości płac. I tak np. w firmach zatrudniających powyżej 250 osób pracownik mógłby zażądać, by w ciągu miesiąca pracodawca uzasadnił, z czego wynikają jego aktualne zarobki. Można byłoby też zażądać informacji o średnich zarobkach osób płci przeciwnej, które wykonują podobną pracę.

Jednym z istotnych wątków Nowego Ładu jest program inwestycji publicznych. W związku z tym rozważane jest utworzenie funduszu, którym zarządzałby Bank Gospodarstwa Krajowego. Pieniądze pochodziłyby z emisji obligacji rozwojowych. Mógłby to być drugi filar finansowania inwestycji – oprócz 770 mld zł z unijnej polityki spójności i funduszu odbudowy. Dodatkowo rozważana jest tzw. subwencja inwestycyjna. Ma ona wyrównać straty, jakie samorządy poniosłyby na zmianach w podatkach dochodowych.

Nadal nie ma pewności, kiedy poznamy finalną wersję dokumentu. To oznacza, że część propozycji może jeszcze ulec zmianie lub nawet nie znaleźć się w ostatecznej wersji Nowego Ładu. Niemniej te najbardziej fundamentalne nieoficjalnie potwierdzają nasi rozmówcy z obozu władzy.

Propozycje, które brano pod uwagę przy konstruowaniu Nowego Ładu, mogą uwzględniać zmiany na rynku pracy, jakie zaszły w związku z pandemią. Chodzi np. o kwestię pracy zdalnej. Jeden z pomysłów zakłada wprowadzenie diety za jej wykonywanie. Miałaby działać w podobny sposób jak ta za delegacje.
Praca po pandemii
Najpewniej chodzi więc o zmiany, nad którymi już trwają prace w Ministerstwie Rozwoju, Pracy i Technologii. 29 marca pisaliśmy w DGP, że w ramach szykowanej nowelizacji kodeksu pracy przewidziano ekwiwalent dla pracujących poza firmą, który obejmie koszty dostępu do internetu i podwyższone rachunki za prąd. Przy czym miejsce wykonywania obowiązków trzeba będzie zawsze ustalać z pracodawcą.
Autorzy propozycji chcieliby też wprowadzić ułatwienia dla pracy w niepełnym wymiarze godzinowym. W tym celu zmieniona mogłaby zostać definicja osoby bezrobotnej w celu zwiększenia aktywizacji tych, którzy nie mogą funkcjonować na pełen etat. Takie rozwiązanie miałoby być szczególnie promowane w administracji publicznej i państwowych spółkach.
Ład młodych
W Nowym Ładzie może się także znaleźć program zwiększania „stabilności zatrudnienia młodych osób”. Adresowany ma być do osób poniżej 34. roku życia, zatrudnionych na podstawie umów cywilnoprawnych lub samozatrudnionych. Program miałby być dwuetapowy. „Na pierwszym etapie urzędy pracy, korzystając z danych rejestrowych ZUS, będą współpracować z osobami młodymi w procesie planowania dalszej ścieżki kariery. Na tym etapie urzędy realizować będą program profesjonalnego doradztwa zawodowego (coaching i mentoring). Na drugim etapie każdemu uczestnikowi programu przysługiwać będzie bon szkoleniowy, który można będzie zrealizować w wybranych instytucjach szkoleniowych w celu podniesienia bądź zmiany kwalifikacji” – wynika z treści propozycji, do których dotarł DGP.
Zachęty dla firm
Równolegle wprowadzony ma zostać system zachęt dla firm, by we współpracy ze strefami ekonomicznymi otwierały swoje filie w mniejszych miastach. Chodzi np. o udostępnianie pomieszczeń biurowych, ale również promocję zdalnej formy pracy.
Kolejny pomysł ma zachęcić polską emigrację do powrotu. Zakłada on, że od 2022 r. w zeznaniach będzie można wskazać kwotę do opodatkowania niższą o 50 tys. zł, a w kolejnym baza do opodatkowania miałaby być niższa o 50 proc. To również nie jest nowy pomysł. Wzmianki o nim pojawiły się w 2020 r. Wówczas mówiono np. o możliwości odliczenia w drugim roku pobytu 50 proc. podatku zapłaconego w pierwszym roku oraz analogicznego rozwiązania w trzecim (50 proc. podatku z drugiego roku).
Skutki zmian podatkowych
Najbardziej nośne medialnie, ale także przynoszące największe skutki, będą propozycje podatkowe. Oznaczają one rewolucję w podatkach dochodowych – kwota wolna miałaby urosnąć do 30 tys. zł, w zamian zlikwidowanoby odliczenie składki na NFZ od podatku lub znacznie zredukowano by tę ulgę. Sama konstrukcja zmian zakłada, że największe zyski będą dotyczyły osób zarabiających ok. 30 tys. zł. Jak widać z danych z rozliczenia podatku PIT za 2019 r., najwięcej podatników – 1,6 mln – mieściło się w przedziale dochodów od 25 do 30 tys. zł. Od tego czasu mieliśmy do czynienia z dużą podwyżką minimalnej pensji, która obecnie wynosi 2800 zł. Wykonaliśmy symulację skutków zmian, opierając się na założeniu, że kwota wolna urosłaby do 30 tys. zł i jednocześnie zlikwidowanoby odliczenie składki zdrowotnej od podatku (płacono by ją w pełnej wysokości od całych zarobków). Osoba zarabiająca 30 tys. zł rocznie, a więc 2500 zł miesięcznie na rękę, po wprowadzeniu nowego systemu dostałaby na rękę prawie 1900 zł więcej niż dziś.
Ukłon w stronę emerytów
W grupie beneficjentów są emeryci, bo jak wynika z danych ZUS, prawie 70 proc. osób, którym zakład wypłaca takie świadczenie, nie otrzymuje więcej niż 2600 zł miesięcznie na rękę. Z kolei dla osób, które zarabiają 3000 zł miesięcznie, korzyść wynosiłaby powyżej 1,5 tys. zł rocznie. Im wyższa kwota zarobków, tym korzyść wobec obecnego systemu mniejsza. Nasza symulacja pokazuje, że więcej niż dziś płaciłyby osoby zarabiające powyżej 6 tys. zł miesięcznie, choć z nieoficjalnych rozmów z przedstawicielami obozu rządowego wynika, że zarobki do 7 tys. zł nie powinny być opodatkowane mniej korzystnie niż dziś. Z naszych informacji wynika, że trwają rozmowy wewnątrz koalicji, by osoby zarabiające do 10 tys. zł nie były dotknięte wprowadzeniem nowego systemu.
Kto się dorzuci
Najbardziej odczułyby zmianę osoby prowadzące działalność gospodarczą o wysokich dochodach – zarówno ci, którzy rozliczają się według skali podatkowej, jak i ci rozliczający się liniowo. Powód to jednoczesna zmiana w składce zdrowotnej. Dziś przedsiębiorcy rozliczający się PIT płacą ryczałtową składkę na zdrowie. Jeśli wejdzie w życie nowa konstrukcja, to, po pierwsze, dla osób o dochodzie wyższym od 75 proc. przeciętnego wynagrodzenia składka będzie wyższa niż dziś. (Obecny ryczałt jest naliczany właśnie od takiego wynagrodzenia). Po drugie, likwidacja możliwości odliczenia składki w PIT spowoduje, że zniknie mechanizm amortyzujący podwyżkę. W efekcie zmiany między starym a nowym systemem mogą być szczególnie dotkliwe dla tej grupy. Na przykład osoba prowadząca działalność gospodarczą z dochodem 12 tys. zł po opłaceniu pełnej składki na ZUS na rękę otrzyma dziś 8800 zł, po zmianach byłoby to ok. 690 zł mniej. Stałoby się tak, gdyż składka zdrowotna wzrosłaby dla niej ponaddwukrotnie. Z kolei dla osoby z dochodem miesięcznym 20 tys. zł byłoby już ok. 1300 zł mniej na rękę. Wyliczenia oparliśmy na założeniu, że składka zdrowotna rośnie do 9 proc. i razem z emerytalną można ją odliczyć od podstawy opodatkowania. – Zmiany w składce są dyskutowane od lat z resortem zdrowia, jeśli nie zrobimy tego teraz, to kiedy? – pyta osoba z obozu rządowego.
Dla części firm nowy system będzie korzystny. Jak oceniają autorzy zmian, na podwyżce kwoty wolnej skorzysta 500 tys. firm, które mają dochody do poziomu 6 tys. zł miesięcznie. Nowa kwota wolna i zmiany w składce spowodowałyby znacznie większą progresję niż w obecnym systemie i dociążyły tych, którzy często płacili relatywnie niższe podatki. Dla wielu opodatkowanych liniowo klin (relacja płaconych składek i podatków do zarobków) obecnie nieco przekraczał 20 proc., podczas gdy dla osób na etatach z zarobkami w okolicach minimalnego wynagrodzenia zbliżał się do 30 proc. (bez uwzględnienia składek płaconych przez pracodawców). Po zmianach te wartości mogą się odwrócić. W ostatnim wywiadzie dla DGP minister finansów Tadeusz Kościński mówił, że celem zmian jest, by uczynić system bardziej sprawiedliwym. „Chodzi o to, by ci, którzy dziś płacą relatywnie mniejsze podatki, mimo że zarabiają więcej, zapłacili trochę więcej. Z kolei ci, którzy zarabiają mało, a płacą dziś relatywnie więcej, zapłacili mniej” – podkreślał w rozmowie z nami szef resortu finansów.
Podatkowe zachęty dla firm
O ile ostateczny kształt reformy PIT i składek nie jest jeszcze do końca znany, o tyle większość pomysłów na nowe podatki dla firm, które zapewne znajdą się w Nowym Ładzie, była już – mniej lub bardziej oficjalnie – anonsowana przez rząd.
Już same zmiany w PIT będą miały wpływ na mikrofirmy prowadzone dziś w formie jednoosobowej działalności gospodarczej. Przykładowo, jeśli w życie wprowadzono by znaczne zwiększenie kwoty wolnej w PIT, to w kieszeniach około pół miliona przedsiębiorców o dochodach nieprzekraczających 6 tys. zł miesięcznie mogłoby dzięki temu zostać ok. 2 tys. zł rocznie. Ale na tym nie koniec. W Nowym Ładzie znajdzie się prawdopodobnie pomysł wsparcia sukcesji firm rodzinnych poprzez możliwość powołania fundacji rodzinnej. To postulat, który środowiska przedsiębiorców zgłaszały od lat. Rząd rozpoczął prace nad odpowiednim projektem ustawy jeszcze w ubiegłym roku. Podobnie jak w przypadku ulgi na prototypy czy ulgi na robotyzację – Ministerstwo Finansów jeszcze w grudniu zaprezentowało plany rozszerzenia już wcześniej wprowadzonych zachęt wspierających innowacje.
Nowy Ład w swojej proprzedsiębiorczej części będzie się też zapewne odwoływał do takich pomysłów, jak: ryczałt od przychodów zagranicznych, zachęty do ujawniania majątku ukrytego za granicą czy ulga na wejście na giełdę. W pierwszym chodzi o to, by ci, którzy dziś mają swoje siedziby za granicą, przenosili działalność do Polski. Wówczas mogliby płacić podatek w formie stałego ryczałtu, niezależnie od wysokości uzyskanych dochodów. Drugi pomysł to coś w rodzaju abolicji podatkowej: po ujawnieniu ukrywanych dotąd za granicą dochodów (lub majątku) podatnik mógłby liczyć na wyrozumiałość ze strony fiskusa. W trzecim chodzi o to, by przez odpowiednie ulgi w podatkach zmniejszyć koszty przeprowadzenia oferty publicznej akcji.
Z naszych informacji wynika, że w Nowym Ładzie mogą się znaleźć jeszcze rozwiązania wspierające zatrudnianie innowacyjnych pracowników, wprowadzenie tzw. grup VAT, czyli potraktowania jako jednego podatnika całej grupy powiązanych ze sobą ściśle firm (MF robiło wstępne przymiarki do tego rozwiązania już jesienią ubiegłego roku) czy umożliwienie instytucjom finansowym uzyskania statusu podatnika VAT, co ma przyciągać zagraniczne instytucje do inwestowania w Polsce.
Powszechny estoński CIT
Autorzy Nowego Ładu rozważają też umieszczenie w strategii planu rozszerzenia tzw. estońskiego CIT na wszystkich przedsiębiorców. To też ma zachęcać do inwestowania (estoński CIT polega na tym, że zysk nie jest opodatkowany tak długo, jak przeznaczany jest na rozwój). Dziś z tego rozwiązania mogą korzystać mikro, małe i średnie spółki kapitałowe, których przychody nie przekraczają 100 mln zł.
Jednak głównym kreatorem inwestycji w pocovidowej gospodarce ma być sektor publiczny. Jedna z koncepcji, jaka jest brana pod uwagę przy pracach nad rządową strategią, zakłada utworzenie funduszu zarządzanego przez Bank Gospodarstwa Krajowego, z którego finansowane byłyby zarówno strategiczne projekty centralne, jak i lokalne. Fundusz ma pozyskiwać pieniądze z emisji obligacji rozwojowych i być drugim filarem inwestycji publicznych obok 770 mld zł środków unijnych (m.in. z polityki spójności i funduszu odbudowy). Duże centralne inwestycje, takie jak Via Carpatia, Via Baltica, Rail Baltica czy rozbudowa Portu Gdańskiego, mają być kołem zamachowym dla gospodarki, lokalnie poprawiać jakość życia. W tej drugiej części kluczowe mają być wydatki na lokalną infrastrukturę (w tym drogi), ale też np. uzbrojenie terenów, co z kolei miałoby przyciągać prywatnych inwestorów.
PODATNICY I ICH ROCZNE DOCHODY