Przepisów nakazujących pomniejszać koszty o niezapłacone faktury w wielu przypadkach nie da się stosować w praktyce – twierdzą eksperci.
Obowiązki wynikające ze zmiany przepisów od 1 stycznia 2013 r.
/
Dziennik Gazeta Prawna
Od początku roku obowiązują regulacje nakazujące przedsiębiorcom korygowanie (pomniejszanie) kosztów uzyskania przychodów o zobowiązania nieuregulowane w ciągu 30 dni od terminu płatności (lub 90 dni, gdy zgodnie z umową firma miała 60 dni na zapłatę). Miał to być bat na dłużników przeciwdziałający zatorom płatniczym.
W tej sytuacji wielu podatników, aby uniknąć comiesięcznej analizy rozrachunków z kontrahentami, wybrało płacenie uproszczonych zaliczek na podatek dochodowy – czyli zaliczek w stałej wysokości. Dzięki temu dopiero rozliczając CIT lub PIT za 2013 rok będą musieli uwzględnić niezapłacone na czas
faktury i odpowiednio skorygować koszty uzyskania przychodów.
Jak jednak ostrzegają eksperci, firmy prowadzące działalność handlową lub produkcyjną muszą się liczyć z ogromnymi problemami. Te pierwsze kupują i gromadzą w magazynach gotowe towary, które zamierzają odsprzedać, a te drugie wyroby, które zużyją w produkcji. Wartość tych
towarów i wyrobów może być uwzględniona w kosztach podatkowych dopiero w momencie ich sprzedaży (w przypadku producentów – w momencie sprzedaży towaru powstałego w toku produkcji).
Wartości ewidencyjne
Marcin Madej, starszy menedżer w dziale prawno-podatkowym PwC, podkreśla, że w szczególności
podatnicy prowadzący ewidencję magazynową według cen standardowych lub cen średnich ważonych nie mają możliwości ustalić, czy w kosztach uzyskania przychodów została uwzględniona konkretna faktura zakupowa, czy nie.
Do tej pory w takich wypadkach koszty uzyskania przychodu odpowiadały kosztom własnym sprzedaży. Te zaś były po prostu obliczane jako część wszystkich wydatków na
zakup towarów do odsprzedaży lub materiałów na potrzeby produkcji (proporcjonalnie do tego, ile towarów zostało sprzedanych albo ile materiałów zużytych) i ewentualnie powiększane o wartość odchyleń od cen ewidencyjnych. Jak to wygląda w praktyce? Załóżmy, że producent cukierków zgromadził w magazynie 10 ton cukru, który kupował w różnej ilości po różnych cenach. Ewidencjonuje go, biorąc pod uwagę np. cenę średnią ważoną. Jeśli potem zużywa część (dajmy na to 5 t) tego cukru do produkcji, a następnie sprzedaje wszystkie wytworzone z niego cukierki, to w kosztach uzyskania przychodów uwzględnia połowę pierwotnej wartości surowca (wartości określonej według ceny średniej ważonej). Nie bada więc, który cukier (z której dostawy) wykorzystuje (najczęściej nie jest w stanie tego sprawdzić) i w związku z tym – czy faktura za daną dostawę powinna być uwzględniona przy korekcie kosztów podatkowych, jaką narzucają nowe przepisy.
– Metoda ta była powszechnie akceptowana dla celów księgowych i do tej pory również podatkowych – podkreśla ekspert z PwC.
Teraz korzystanie z takiego mechanizmu staje się niemożliwe. Z kosztów uzyskania przychodów trzeba bowiem obowiązkowo wyłączyć wydatki na
zakup towaru lub wyrobu, jeśli faktura nie została opłacona w odpowiednim terminie. Jednocześnie jednak nie da się tego zrobić, jeśli nie wiadomo, czy w ogóle potwierdzony daną fakturą wydatek został już uwzględniony w kosztach podatkowych, czy jeszcze nie (jeśli – wracając do przykładu – nie wiemy, który konkretnie cukier zużyliśmy).
W poszukiwaniu metody
Dariusz Gałązka, biegły rewident, partner w Grant Thornton uważa, że w praktyce w takim przypadku wielu podatników zastosuje jakieś uproszczone metody, które mogą okazać się nie do zaakceptowania przez organy podatkowe. Według Marcina Madeja przedsiębiorcy mogą skłaniać się np. do korekty kosztów podatkowych o wszystkie niezapłacone w określonym terminie faktury – niezależnie od tego, czy potwierdzone nimi wydatki zostały już uwzględnione w kosztach własnych sprzedaży (a więc i kosztach uzyskania przychodu), czy nie. Działanie takie, choć w części przypadków ze szkodą dla przedsiębiorcy, nie będzie skutkować powstaniem ryzyka zaniżenia zobowiązania podatkowego. Zdaniem Dariusza Gałązki stosowanie uproszczonych sposobów korygowania kosztów podatkowych będzie jednak źródłem wielu sporów pomiędzy podatnikami a organami podatkowymi. – Uważam, że będą one stawiały zarzut nierzetelnego prowadzenia rozliczeń i ustalały wysokość dochodu (straty) w drodze oszacowania – podkreśla ekspert. Z tym że szacując dochód organy podatkowe nie będą mogły pominąć nowych przepisów, a więc również będą musiały zmierzyć się wyzwaniem, jakim jest ich stosowanie w praktyce. – Spowoduje to na pewno wydłużenie postępowań podatkowych i kontrolnych, a i tak efekt tych prac może być obarczony błędem – i moim zdaniem będzie. Powstanie więc sytuacja patowa, ponieważ nie będzie możliwe ustalenie ani przez podatnika, ani przez organy podatkowe prawidłowej wysokości dochodu czy straty podatkowej – twierdzi Dariusz Gałązka.
Zdaniem ekspertów jasno to pokazuje, że wprowadzone przepisy w zakresie korekty „niezapłaconych” kosztów są wadliwe i w obecnej formie niemożliwe do zastosowania. Potwierdza to w rozmowie z DGP pragnąca zachować anonimowość księgowa bardzo dużej firmy produkcyjnej (zaliczki na podatek oblicza miesięcznie). Przyznaje, że o ile kontroli – jeśli chodzi o ewentualną korektę - podlegają faktury, których wartość od razu wpisywana jest w koszty uzyskania przychodu, o tyle nie analizuje się tych, które są uwzględniane w kosztach dopiero przy sprzedaży finalnego towaru.
– Nie ma możliwości sprawdzenia czy np. sól (po zakupie magazynowana jest w wielkich silosach), której dotyczy konkretna faktura, została już wykorzystana w produkcji, a więc też czy powstały przy jej użyciu towar został sprzedany – i w efekcie czy właśnie wydatki wskazane na tej fakturze zostały uwzględnione w kosztach podatkowych. A następnie – czy w związku z tym, że nie została ona na czas opłacona, koszty powinny być o nią pomniejszone – tłumaczy księgowa.
W rezultacie firma w ogóle nie stosuje nowych przepisów do wydatków, których nie zalicza od razu w koszty podatkowe.
Brak wyjaśnień
Taka sytuacja wynika z tego, że przepisy z inicjatywy Ministerstwa Gospodarki zostały wprowadzone szybko i bez większych konsultacji. Poza tym są bardzo ogólne i nie uwzględniają realiów, w których działają przedsiębiorcy.
– Wprawdzie na rynku pojawiło się już wiele interpretacji organów podatkowych dotyczących tego problemu, ale są one przeważnie niejasno sformułowane. Można odnieść wrażenie, że urzędnicy sami nie wiedzą, jak interpretować przepisy w konkretnych sytuacjach – twierdzi Marcin Madej. Dodaje, że stanowisko władz skarbowych sprowadza się więc w większości przypadków do stwierdzenia, że ewidencja podatkowa powinna być prowadzona w sposób umożliwiający wypełnienie nowych obowiązków.
– Niestety, Ministerstwo Finansów zdaje się też nie dostrzegać problemów – mówi Jarosław Ferdyn, doradca podatkowy w Grupie Gumułka. Przykładowo w odpowiedzi na zapytanie poselskie nr 2956 (z 17 grudnia 2012 r.) resort wskazał ogólnie, że podatnik jest zobowiązany zweryfikować, czy kwoty, które są uwzględnione w kosztach, zostały zapłacone w odpowiednich terminach, a obowiązek ten ciąży na każdym podatniku, niezależnie od tego, jaką metodę wyceny materiałów zużytych do produkcji stosuje dla celów rachunkowych.
Rozwiązanie problemu
Eksperci uważają, że Ministerstwo Finansów powinno wycofać się ze zmian. Szczególnie, że cel ich wprowadzenia nie został osiągnięty. Brak jest wyraźnej zmiany praktyk biznesowych, np. znikomy odsetek przedsiębiorstw zdecydował się na renegocjacje warunków płatności. Natomiast nieuczciwi przedsiębiorcy nadal nie płacą swoich zobowiązań na czas, niezależnie od przepisów podatkowych.
Jarosław Ferdyn przypomina, że omawiane zmiany wprowadzono na mocy ustawy „o redukcji niektórych obciążeń administracyjnych w gospodarce”, co – w kontekście zasygnalizowanych problemów z rozliczeniem podatku po stronie dłużników – brzmi groteskowo.
Drugim rozwiązaniem – według ekspertów – mogłaby być próba wyjaśnienia i naprawy problematycznych regulacji. Minister finansów mógłby wydać interpretacje ogólne, a także przygotować projekt nowelizacji, aby doprecyzować sporne przepisy.
– Mając jednak na uwadze wiele różnych stanów faktycznych, które mogą występować w praktyce gospodarczej, trudno będzie o odpowiednie rozwiązania – podkreśla Jarosław Ferdyn.
Przepisy są bardzo ogólne, zostały wprowadzone bardzo szybko i bez większych konsultacji