Przepisy dotyczące wyłączania z kosztów podatkowych wydatków na reprezentację to pierwsza regulacja wymagająca zmiany.
Piotr Liss – doradca podatkowy, partner w RSM Poland KZWS / DGP
W cyklu artykułów, który dziś rozpoczynamy, wskażemy 10 przepisów podatkowych, które są ewidentnymi bublami legislacyjnymi. W kolejnych poniedziałkowych publikacjach pokażemy, w jaki sposób przepis, który jest wadliwy i utrudnia życie zarówno podatnikom, jak i administracji skarbowej, zmienić.
Zgodnie z art. 16 ust. 1 pkt 28 ustawy o CIT (t.j. Dz.U. z 2011 r. nr 74, poz. 397 z późn. zm.) oraz art. 23 ust. 1 pkt 23 ustawy o PIT (t.j. Dz.U. z 2012 r. poz. 361 z późn. zm.), nie uważa się za koszty uzyskania przychodów kosztów reprezentacji, w szczególności poniesionych na usługi gastronomiczne, zakup żywności oraz napojów, w tym alkoholowych.
W praktyce nawet sądy administracyjne mają wątpliwości, jak stosować te regulacje i co oznacza pojęcie reprezentacja. Ostatnio NSA odmówił wydania uchwały, która położyłaby kres sporom przedsiębiorców z fiskusem. Zamiast uchwały sąd wydał jedynie wyrok w składzie 7 sędziów (sygn. akt II FSK 702/11), w którym dał pewne wskazówki, co jest, a co nie reprezentacją, ale i tak kazał badać każdy przypadek indywidualnie.
Organy podatkowe za reprezentację uważają wszelkie wydatki związane z kreowaniem pozytywnego wizerunku i budowaniem prestiżu firmy, np. na lunch z kontrahentem w restauracji. Natomiast podatnicy uważają, że jeśli już, to o reprezentacji można mówić jedynie w przypadku pewnego rodzaju wytworności, wystawności, zachowań odbiegających od przyjętych na co dzień w biznesie.
Lepszym rozwiązaniem byłoby np. wprowadzenie limitów
Celem wprowadzenia przepisów było uniemożliwienie podatnikom zaliczania do kosztów uzyskania przychodów wydatków na prywatną konsumpcję, np. gastronomię (obiad z rodziną) czy usługi rozrywkowe (teatr, kino) pod pretekstem spotkań biznesowych. O ile idea ma uzasadnienie, o tyle sposób jej realizacji (od braku definicji poczynając, a na rozszerzającej jego wykładni dokonywanej przez organy podatkowe kończąc) nie ma nic wspólnego ani z logiką, ani z pierwotnym celem regulacji. Ponoszenie wydatków na spotkania biznesowe jest standardową praktyką i wydatnie wpływa na osiągane przychody. Zdaje się to zauważać sądownictwo administracyjne, choć zastanawiająca jest odmowa podjęcia uchwały przez NSA. Może to jednak być spowodowane brakiem chęci po stronie władzy sądowniczej do ciągłego naprawiania źle sformułowanych przepisów – bądź co bądź to nie sędziowie są powołani do pisania ustaw. W zakresie kosztów reprezentacji wskazać można dwa główne sposoby rozwiązania impasu: wprowadzenie jednolitej definicji, która szczegółowo określi, co reprezentacją jest, lub całkowita zmiana zasad wyłączania takich wydatków z kosztów podatkowych. Oba rozwiązania nie są trudne do wprowadzenia, jednak pierwsze z nich, w związku z brakiem możliwości uwzględnienia wszystkich przypadków, będzie nadal powodowało wątpliwości. Całkowita zmiana zasad wydaje się być rozwiązaniem poprawniejszym. Mogłaby ona polegać na tym, że wydatki na reprezentację byłyby uwzględniane w kosztach do wysokości limitu określonego jako procent przychodów.