Podatek ten będzie dotyczyć osób zarabiających ponad milion euro rocznie. Wysokie opodatkowanie najbogatszych ma obowiązywać jedynie przez dwa lata.
Minister ds. budżetu Jerome Cahuzac zapewnił, że podatek ten jest "uzasadniony" i nie ma charakteru "konfiskaty". "Każdy musi w zależności od swoich środków wziąć udział" w wysiłku wymaganym od Francuzów - uzasadniał.
"Pozwoli to członkom rządu wystąpić w telewizji w niedzielę w nocy i powiedzieć: "Patrzcie, opodatkowaliśmy bogatych tym 75-procentowym podatkiem. Wszyscy wiedzą, że nie przyniesie to niczego i jedynie wystraszy część tych, którzy zarabiają takie pieniądze" - powiedział były prawicowy minister Benoist Apparu.
Według jego kolegi Erica Woertha, byłego ministra w rządzie Nicolasa Sarkozy'ego, "75 procent to podatek karny"; jest to "wielki paradoks: opodatkowuje się w wielkim stopniu niewielką kategorię ludzi, co przyniesie bardzo mało i prawdopodobnie zmusi część z nich do ucieczki".
Zdaniem szefowej związku pracodawców francuskich Laurence Parisot, która wypowiadała się na ten temat na początku października, wprowadzenie tego podatku "grozi masowym odpływem inwestorów i szefów firm" do krajów o łagodniejszym opodatkowaniu. Ogólnie - do Belgii, Szwajcarii i Zjednoczonego Królestwa.
W czerwcu premier Wielkiej Brytanii David Cameron powiedział, że jeśli Francja wprowadzi opodatkowanie w wys. 75 proc., "rozwiniemy czerwony dywan i przyjmiemy francuskie przedsiębiorstwa, które będą płacić podatki w Zjednoczonym Królestwie". Cameron przypomniał, że w Wielkiej Brytanii podatki od bardzo wysokich dochodów obniżono.